Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Tato opowiedział mnie i Paulowi o latach swojej
młodości, o ojcu i o... o naszej mamie. Przyznał, że
zwierzyÅ‚ ci siÄ™ ze wszystkiego, ponieważ na to zasÅ‚ugu­
jesz i chciał, żebyś zrozumiała, dlaczego potraktował
ciÄ™ tak okrutnie.
RS
- Wasz ojciec jest naprawdÄ™ niezwykÅ‚ym czÅ‚owie­
kiem. Mówienie o przeszłości w tak bolesnej sytuacji
wymagało od niego wielkiej odwagi.
Monique zwiesiła głowę.
- Zawsze mnie dziwiło, że się powtórnie nie ożenił.
CieszyÅ‚am siÄ™ z tego, ponieważ nie chciaÅ‚am, by w na­
szej rodzinie coś się zmieniło.
Hallie współczuła jej całym sercem. Miała ochotę
utulić to zranione dziecko, lecz tylko podciągnęła wyżej
kolana i kurczowo objęła je rękami.
- Czym przejęłaś się najbardziej?
Monique milczała długo.
- Tym, że... że - wybuchnęła - mogłabym kiedyś
być taka jak mama,
A zatem modlitwa Hallie zostaÅ‚a wysÅ‚uchana. Mo­
nique nie obróciła się przeciw ojcu.
- Możesz być z siebie dumna. OdziedziczyÅ‚aÅ› jej naj­
lepsze cechy i urodę, wszystko, co oczarowało twego ojca.
Nigdy nie zapomnij, że kiedy się poznali, kochał ją gorąco
i prawdziwie. To ważne. Ale... Monique... nie mogłaś
odziedziczyć po niej jej nieszczęsnego losu, wynikającego
z wychowania. Dziecku należy wpoić zasady. W rodzinie
twojej mamy musiało się dziać niedobrze, skoro uciekła
z domu. Dlatego staÅ‚a siÄ™ takÄ…, a nie innÄ… osobÄ…. Z pew­
noÅ›ciÄ… nie miaÅ‚a ojca, który byÅ‚by dla niej opokÄ… i prze­
wodnikiem, takim jak twój tato dla was.
- Nie ma nikogo takiego jak tato.
- Zgadza siÄ™. A jak dobrze siÄ™ zastanowisz, ojciec
twojego taty--- nieważne, jakim był despotą - musiał
zrobić dużo dobrego, skoro wychował takiego człowie-
RS
ka jak wasz ojciec. Ty i Paul zostaliście obdarowani
miłością, jaką powinno otrzymać każde dziecko. To
oczywiste. JesteÅ›cie oboje tak wyjÄ…tkowi, że przerasta­
cie o gÅ‚owÄ™ wszystkich waszych znajomych, jakich po­
znałam w Paryżu. Sprawiliście, że was pokochałam,
choć nie powinnam...
- Dziękuję - szepnęła Monique. - Ja też cię kocham.
Objęły się spontanicznie i siedziały w ciszy. Kiedy
Monique przeniosła się na swoje łóżko, Hallie zgasiła
lampkÄ™ i okryÅ‚a siÄ™ koÅ‚drÄ…. WiedziaÅ‚a już, że dziewczy­
na poradzi sobie psychicznie. Myślała o Vincencie.
W jakim stanie ducha był teraz? A Paul? Ciekawe, jak
zareagował, dowiedziawszy się prawdy o matce. Hallie
wtuliła twarz w poduszkę i zapłakała.
Vincent usiłował zasnąć, ale o świcie poddał się.
ZwlókÅ‚ siÄ™ z łóżka, wziÄ…Å‚ prysznic i przed siódmÄ…, ogolo­
ny, w świeżej sportowej koszuli i dżinsach, zszedł na dół.
MiaÅ‚ nadziejÄ™, że Hallie już wstaÅ‚a. MusiaÅ‚ z niÄ… poroz­
mawiać, gdyż Paul po wyjściu Monique powiedział mu
masÄ™ niepokojÄ…cych rzeczy. Zazwyczaj tak spontaniczna,
a niekiedy również bezwzględnie szczera była jego córka.
Tej nocy stało się jednak inaczej. Wymknęła się od niego
jak widmo, blada i milczÄ…ca, a Paul odpowiedziaÅ‚ agre­
sywnie. Na wynurzenia, które tyle kosztowały Vincenta,
zareagował nonszalancko, a rozmawiać chciał, owszem,
ale o Hallie.
- Przykro mi, że nie ułożyło się wam z matką jak
należy, nie rozumiem jednak, dlaczego posunąłeś się do
kłamstwa.
RS
- Próbowałem uchronić was przed cierpieniem, to
jasne.
- Mam w nosie twoją tak zwaną troskę. Mnóstwo
chłopaków z mojej szkoły w Paryżu przeżyło podobne
historie. Nawet matka Luca wykoÅ‚owaÅ‚a jego ojca. Zda­
rza siÄ™... Rzecz w tym, że Hallie w niczym nie przypo­
mina twojej byłej żony. Owszem, jest ode mnie starsza,
ale wcale mi to nie przeszkadza, podobnie jak ciebie nie
obchodziÅ‚a różnica wieku miÄ™dzy tobÄ… a mamÄ…. I jesz­
cze jedno. Hallie była już mężatką, i to szczęśliwą.
Takich rewelacji Vincent siÄ™ nie spodziewaÅ‚. Nie ro­
zumiał, dlaczego wiadomość ta aż tak go poruszyła, lecz
poczuł się dziwnie zakłopotany.
- Mąż Hallie umarÅ‚ nagle, wiÄ™c niech ci siÄ™ nie wy­
daje, że po prostu zachciało jej się innego mężczyzny.
Obecnie sama nie wie, czego chce. Uczciwie mi to
powiedziała. Dlatego zgodziła się przyjechać do St.
Genes. Dojrzewa do nowej miÅ‚oÅ›ci. Pokocha mnie, zo­
baczysz. Nie tak jak niegdyś męża, to jasne, ale jestem
gotów czekać. Kiedyś przestanie wreszcie wszędzie go
widzieć i dostrzeże mnie. Została zakonnicą bezhabito-
wÄ… po to, by sÅ‚użąc ludziom, uporać siÄ™ z wÅ‚asnym cier­
pieniem. - ObrzuciÅ‚ ojca zÅ‚oÅ›liwym spojrzeniem. - Ja­
koś trudno mi dopatrzyć się podobieństwa między nią
a moją mamuśką. Jestem wdzięczny losowi, że zajęła
siÄ™ sÅ‚użbÄ… Bogu. Inaczej nigdy bym jej nie poznaÅ‚. Po­
wiem ci jednak najzupełniej szczerze - uważam, że
życie w zakonie to coś nie dla niej i zamierzam to
udowodnić! - Rozsierdzony, wybiegł z sypialni ojca
i trzasnÄ…Å‚ drzwiami.
RS
- Etvige... - Vincent rozejrzał się po kuchni. - Nie
widziałaś gdzieś Hallie?
- Owszem, byÅ‚a tu niedawno. PowiedziaÅ‚a, że wy­
biera siÄ™ do miasta.
Vincentowi załomotało w skroniach.
- A dzieciaki? Schodziły już na dół?
- A skÄ…dże! ZpiÄ… jak susÅ‚y. Podać panu kawÄ™ i ma­
ślane bułeczki?
- Nie, dziÄ™ki. JadÄ™ w interesach do Libourne. Po­
wiedz dzieciom, że wrócę na kolację.
ParÄ™ minut pózniej zobaczyÅ‚ z samochodu jasnowÅ‚o­
są kobietę. Szła szybkim krokiem. Była w tenisówkach,
zwykłej spódnicy i w bluzce, na którą zarzuciła lekki
sweterek. Nie mógÅ‚ oderwać oczu od jej zgrabnej syl­
wetki i długich nóg. Nigdy nie podrywał cudzych żon,
lecz raptem pozazdrościł mężczyznie, który niegdyś
miał prawo być z nią w dzień i w nocy. Jej mężowi,
znającemu ją całą, w każdym sensie...
Teraz, gdy wiedziaÅ‚ już, że Hallie byÅ‚a mężatkÄ…, my­
ślał o niej inaczej niż przedtem. Do tej pory zaliczał i ją,
i swego syna do tej samej kategorii istot - młodych,
niewinnych, niedoÅ›wiadczonych. Nic dalszego od pra­
wdy! Zarówno w przypadku Hallie, jak i być może
w przypadku Paula. Syn interesował się dziewczętami
już jako szesnastolatek, ale - o ile Vincent siÄ™ oriento­ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org