Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Może jego odciski palców są w bazie danych.
- Na podstawie zeznań świadka mamy przybliżoną datę śmierci.
Greg rozejrzał się wokół.
- Przepytaliście go?
- To kobieta. Była tak roztrzęsiona, że posadziliśmy ją w
samochodzie. Jest z nią nasz człowiek. Dostaliśmy informację czterdzieści
pięć minut temu, a byliśmy po dziesięciu. Zgłoszenie przyjęliśmy od
właściciela restauracji. Kobieta weszła do środka i powiedziała mu, co się
stało.
- Widziała zabójcę?
- Kiedy wsiadała do samochodu, zauważyła dwóch mężczyzn
biegnących do samochodu zaparkowanego na tyłach restauracji. Gdy
43
RS
odjechali, wyjechała ze swojego miejsca i obejrzała się do tyłu. Wtedy
zobaczyła ofiarę. Mówiła, że był cały zakrwawiony. Potem wbiegła do
restauracji.
- Porozmawiam z nią. Może sobie przypomni, jak wyglądali ci
ludzie. Musimy wykasować jej dane z papierów, w razie gdyby zabójcy
chcieli ją odszukać.
Przez następne pół godziny Greg przebywał w miejscu zbrodni.
Rozmawiał ze śledczymi, rozglądał się po okolicy, obejrzał ciało. Potem
podszedł do wozu. Z przodu siedziała kobieta. Dał znak policjantowi, by
wysiadł. Gdy się usadowił na jego miejscu, przyjrzał się dziewczynie.
Była drobna, miała gęste ciemne włosy opadające w nieładzie na
ramiona.
- Pani Masterson? - spytał łagodnie.
Odwróciła głowę od szyby. Spojrzała na niego nieprzytomnym
wzrokiem. -Tak?
- Detektyw Greg Hogan - przedstawił się, wyciągając rękę.
Po chwili wahania podała mu dłoń. Była zimna jak lód.
- Może wejdziemy do środka i napije się pani kawy?
- Dobrze.
Zdziwił się, że ma tak zmysłowy głos, gdyż wyglądała jak
nastolatka. Wysiadł i otworzył jej drzwi. Zauważył, że cała się trzęsie.
Cywile zle znosili takie sytuacje.
Właściciel zamknął restaurację, lecz gdy zobaczył Grega, otworzył
drzwi.
- Witam. Randy Kramer - powiedział, ściskając Gregowi dłoń.
- Greg Hogan, wydział zabójstw. Możemy się napić kawy?
44
RS
- Oczywiście. Rozdałem już kawę pańskim ludziom. Greg
zaprowadził dziewczynę do stolika. Przy świetle lampy zobaczył, że ma
zielone oczy. Usiadł naprzeciw niej.
- Mam kilka pytań. Wiem, że rozmawiała już pani z policjantem, ale
muszę zapytać o parę rzeczy. Mogę?
Randy postawił na stole dwie gorące kawy. Kobieta objęła kubek
zziębniętymi palcami. Po krótkiej chwili skinęła głową.
- Najpierw proszę mi podać imię, nazwisko i adres.
- Sherri Masterson. Mockingbird Lane 2610.
- Pracuje pani?
- Jestem na ostatnim roku studiów. W weekendy dorabiam w sklepie
zoologicznym.
- Ile ma pani lat?
- Dwadzieścia jeden.
Greg starał się koncentrować na pracy, ale nie było to łatwe. Nigdy
dotąd żadna dziewczyna nie zrobiła na nim takiego wrażenia. Być może za
dużo pracował albo zbyt długo się nie spotykał z kobietą. Był tak
poruszony, że z trudem wypełniał swoje obowiązki.
- Cofnijmy się o parę godzin. Proszę powiedzieć, co pani robiła.
- Zadzwonili do mnie z pracy, żebym zastąpiła chorą koleżankę.
Skończyłam zajęcia o jedenastej i pojechałam do sklepu. Wieczorem
znajomy zaprosił mnie na kolację.
- Byliście razem, gdy to się stało?
- Nie. On zaparkował przed głównym wejściem. Kiedy szłam do
mojego samochodu, on siedział już w swoim i machał do mnie na
pożegnanie.
45
RS
- Widział tych ludzi?
- Nie wiem - odparła po chwili wahania.
- Co było dalej?
- Upuściłam kluczyki i schyliłam się, by je podnieść. Kiedy się
wyprostowałam, zobaczyłam dwóch mężczyzn biegnących do samochodu
zaparkowanego za budynkiem.
- Pamięta pani markę albo numer samochodu?
- Przykro mi, ale nie znam się na samochodach. Pamiętam, że był
czarny, a może granatowy - powiedziała, zamykając oczy.
Po chwili znów na niego spojrzała.
- Chyba był pięciodrzwiowy - dodała.
- Miał teksańskie tablice rejestracyjne?
- Nie pamiętam. Kiedy zobaczyłam, że biegną do samochodu,
pomyślałam, że się spieszą na spotkanie. Nie zwróciłam na nich uwagi.
- Co było potem?
- Kiedy wyjeżdżali z parkingu, oślepili mnie światłami, zawrócili i
szybko odjechali. Wsiadłam do samochodu, włączyłam silnik i cofnęłam
się, żeby wyjechać na drogę. Rozejrzałam się, czy nic nie nadjeżdża z
boku, i wtedy - przerwała na chwilę - zobaczyłam tego człowieka. Leżał
przy tylnych drzwiach, a wokół niego było pełno krwi.
- Wróciła pani do restauracji?
- Tak. Powiedziałam właścicielowi, co się stało, a on zadzwonił na
policję. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org