Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawrócić? Nie, tego w żadnym razie nie zrobi!
Och, jakże on nienawidził tych zamkniętych podziemnych korytarzy! Chciałby wyjść na
zewnątrz, poczuć się wolny, walczyć z otwartą przyłbicą. Te podstępy, to nieustanne
czajenie się każdemu mogło odebrać wolę i chęć do walki.
%7łeby tylko udało mu się dostać do naczynia!
Nataniel starał się opanować. Jak najprościej mógłby odnalezć tego rodzaju schowek? Nie
słuchem, nie...
Zamarł w bezruchu, a wspomnienia z historii Ludzi Lodu przepływały przez jego umysł.
Tula umiała w dzieciństwie widzieć przez ściany. Czy on nie mógłby...?
Poprzez skalną ścianę?
Chyba zwariował, żeby sobie wyobrażać coś takiego!
I znowu to zwątpienie we własne możliwości! To uczucie absolutnie odbierało mu zdolność
do działania, niszczyło go. Dzwięki, które dopiero co słyszał, ucichły, w pomieszczeniu
znowu zapanowały nieprzeniknione ciemności.
Miał ochotę krzyczeć głośno z rozczarowania i gniewu na własną głupotę.
Ellen, błagał w myślach, Ellen, daj mi siłę! Już sama myśl o tobie mi pomaga. Jestem silny,
jestem wybrany, Ten Wybrany, mam przy sobie wodę Shiry, na co ja jeszcze czekam?
Przez dłuższą chwilę starał się tak właśnie myśleć, a na jego twarzy pojawiały się powoli
uśmiech i zdecydowanie. Wnętrze korytarza znowu stało się widoczne i ponownie słyszał
pospieszny, urywany oddech Tengela Złego za ścianą.
Naczynie... Szukaj, Natanielu! Gdzie jest naczynie?
Tu właśnie wyczuwał opór. I w końcu zrozumiał, że to siła myśli Tan-ghila dodatkowo chroni
przed nim kryjówkę z naczyniem.
A w takim razie powinno się ono znajdować dość blisko, chociaż Nataniel nie miał
możliwości, żeby je zlokalizować.
Ale, ale... Opór ujawniał również coś innego: Tengel Zły domyślał się, że idzie ku niemu silny
i niebezpieczny przeciwnik!
135
Ta myśl bardzo wzmogła w Natanielu chęć walki. Pewność siebie wzrastała, świadomość
celu płonęła w jego wzroku, a uśmiech stawał się szerszy i bardziej złowieszczy, jakby chciał
powiedzieć:  No, a teraz zobaczymy!
 Skromność jest cnotą, ale daleko się z nią nie zajedzie , powtarzał sobie jakiś cytat.
I rzeczywiście, bardzo niewiele zostało już z tamtego niepewnego, ostrożnego Nataniela.
Tengel Zły zdołał dostrzec zaledwie tyle, że coś przemknęło naprzód w korytarzu Nataniela;
brzmiało to tak, jakby minął go samochód pędzący z szybkością ponad stu kilometrów na
godzinę. Starzec wydał z siebie grozny ryk i pomknął swoim korytarzem naprzód.
To wyścig na śmierć i życie do ukrytego naczynia, pomyślał Nataniel.
Pędził tak, że prawie nie dotykał ziemi, ale Tan-ghil był szybszy, poznał to po cieniu, jaki
mignął mu w poprzecznym przejściu.
Nataniel uznał, że byłoby błędem nadal biec w tym samym kierunku. Teraz mógł zrobić tylko
jedno. Przy następnym poprzecznym przejściu skręcił w stronę Tengela i rzucił się w pościg
za uciekającym wrogiem. Niestety, to przejście było wąskie i kręte, w dodatku dzieliło się na
dwoje. Nataniel stracił kilka dziesiątych części sekundy na podjęcie decyzji, kiedy więc
znalazł się w korytarzu, nikogo przed sobą nie zobaczył. Ale kłęby trującego pyłu jeszcze się
nie rozwiały, nietrudno było się zorientować, w którą stronę tamten pobiegł.
Tengel udał się na lewo. Dlaczego właśnie tam? zastanawiał się Nataniel. Wydawało mu się
to kompletnie nielogiczne, naczynie powinno się znajdować bardziej na prawo, w stronę
doliny.
Tylko że przecież kręcili się, zrobili pewnie w tych korytarzach wiele okrążeń i Nataniel mógł
stracić wyczucie kierunku.
Było już na to za pózno, szkoda, że dopiero teraz o tym pomyślał, ale przecież mógł się
postarać zobaczyć cały labirynt z góry, z lotu ptaka, jeśli tak można powiedzieć. Tak jak to
zrobił Heike w zamku duchów w Stregesti.
Ale Nataniel nie miał już na to czasu, teraz miały decydować sekundy.
Daleko w przodzie mignęła mu szara rozwiana peleryna. Czyżby stary zaczynał tracić siły?
Raczej nie.
Korytarz skręcał znowu w lewo. Dziwne!
I nagle zrozumiał.
Tengel starał się wywieść go w pole. Pociągnąć w złym kierunku, jak najdalej od naczynia.
136
O, nie, mój drogi, nic z tego nie będzie, pomyślał ze złośliwą satysfakcją i zatrzymał się
gwałtownie.
Tan-hgil również przystanął. Odsunął się na bok, jakby chciał się oprzeć plecami o skalną
ścianę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org