Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

biodro, lodowatej wody ze strumienia, ubrania sztywnego od brudu, potu i kurzu,
przesiąkniętego zapachem koni, pełnego końskiej i psiej sierści.
Dotarli do zajazdu Sundvolden. Wszyscy zdziwili się, że zajechali aż tak daleko.
Niewiele już mieli przed sobą drogi do Christianii.
- Nareszcie, Tiril! - mówił Erling z rozpromienionymi oczami. - Nareszcie będę mógł
się tobą zająć w przyzwoity sposób! Ubierz się najładniej, jak możesz, zjemy porządny obiad.
Ubrać się elegancko? Tiril wyraznie się zmieszała.
- Przecież ja nic nie mam!
- Zabrałem z twego domu parę najładniejszych sukien. Idz do swego pokoju, sama się
przekonasz!
158
Pokojówka z zajazdu już zdążyła rozpakować bagaż dziewczyny. W przepastnej szafie
rzeczywiście wisiało kilka sukienek Dwie codzienne, jej własne, I...
- Och, nie! - jęknęła Tiril. - Przecież to suknie Carli! W jedną nigdy nie zdążyła się
ubrać!
Była to przepiękna suknia z bladoniebieskiego jedwabiu, niezwykle pasująca do
delikatnej, anielskiej urody Carli. Ale nie dla Tiril!
W drugiej sukience jednak widziała Carlę wiele razy i była przekonana, że nie będzie
mogła jej włożyć. Przez chwilę stała, przyciskając materiał do twarzy i wypłakując gorzkie
łzy rozpaczy.
Potem odetchnęła głęboko, wykąpała się w balii z gorącą wodą i wytarła do sucha
świeżo umyte włosy.
No tak, te jej marne włosy! Carla miała złociste loki. Gładkie, włosy Tiril przez
ostatni rok nieco ściemniały, ale i tak rosły jak im się podobało. Nic nie dało się z nimi
zrobić.
Chwilę odpoczęła, a właściwie o mało nie zasnęła w wielkim, miękkim łóżku, i zaraz
nadeszła pora obiadu. Po długich rozterkach ubrała się w bladoniebieską jedwabną suknię,
wykończoną cieniutką koronką. Nie śmiała spojrzeć w lustro, bo przed oczami stała jej wciąż
prześliczna twarzyczka Carli, okolona jasnymi lokami, do której ta suknia wydawała się
wprost stworzona.
Przewiązała długie włosy wstążką w tym samym co suknia kolorze. Akurat w tej
chwili rozległo się pukanie do drzwi.
To pokojówka przyszła spytać, czy Tiril nie potrzebuje pomocy.
Dziewka złożyła ręce z zachwytem:
- Ach, jaka panienka śliczna!
- Ja? - odpowiedziała Tiril niemal opryskliwie, uważała bowiem, że jej miejsce jest
raczej wśród ludzi pokroju Ester.
Potem odwróciła się do lustra.
- Ojej! - Dech zaparło jej w piersiach.
Zobaczyła opaloną twarz i ramiona, które w kontraście z jasnobłękitną sukienką
zdawały się jeszcze ciemniejsze. Oczy natomiast wyglądały na bardziej niebieskie niż zwykle.
Lśniące włosy niczym wodospad spływały na ramiona.
- Nie mam pantofli - zdołała jedynie bąknąć pod nosem.
- Ależ nie, wypakowałam jedną parę. Tu stoją.
159
- Nie jestem przyzwyczajona do takiego stroju - westchnęła Tiril. Chłopięcym
krokiem podeszła do łóżka i ciężko usiadła.
Panienka powinna chodzić jak dama - pouczała ją pokojówka, pomagając jej włożyć
pantofelki, które rzeczywiście należały do Tiril. Całkiem zapomniała, że ma takie. Widocznie
Erling znalazł je gdzieś w domu.
W domu... Jak obco zabrzmiało to słowo!
- Dziś wieczorem panienka będzie najpiękniejsza! - z zachwytem oświadczyła
pokojówka. - Piękniejsza nawet niż jaśnie panienka Catherine. Tylko, moim zdaniem,
powinna panienka troszkę pokrasić usta. I położyć odrobinę różu na policzki. No i nos trochę
się błyszczy.
- Nie mam czym się umalować.
- Ale ja mam! Proszę poczekać, zaraz przyniosę!
Tiril oniemiała siedziała sztywno, podczas gdy dziewczyna zręcznymi ruchami
nałożyła odrobinę różu na jej policzki i delikatnie podmalowała wargi. Na koniec leciutko ją
przypudrowała.
- Proszę się teraz obejrzeć w lustrze, panienko!
Tiril nie wierzyła własnym oczom.
- Czy to naprawdę ja? - szepnęła.
Zdenerwowana tak, że dłonie jej się spociły, zeszła wraz z Nerem na dół do
wyszynku, nie zdając sobie sprawy, jaki kontrast stanowił wielki czarny pies z jej właśnie
objawioną kobiecością.
Erling i Móri już siedzieli przy stole. Zapatrzyli się na nią, kompletnie zaskoczeni,
wreszcie Erling się opamiętał i wyciągnął do niej ręce.
- Moja przyszła żona - szepnął cicho i ucałował jej dłoń.
- Przyszła żona, no wiesz? - odparła kpiącym tonem, całkowicie wypadając z roli.
Zwróciła się do Móriego: - Aadnie wyglądam?
Przy świecach jego oczy lśniły czarnym blaskiem. Spostrzegła, że i on postarał się
wyglądać bardziej uroczyście.
Jesteś bardzo niepodobna do siebie, Tiril - powiedział niewyraznie. - Prawie cię nie
poznałem.
- Jeśli to ma być komplement, to jest świetnie zakamuflowany - uśmiechnęła się.
Erling odsunął dla niej krzesło. - Oj, czuję się prawie jak dama! - zachichotała.
160
Był to niezwykle udany obiad, Erling miał oczy zwrócone tylko na nią i przechodził
samego siebie w uprzejmej konwersacji, a mocne czerwone wino rozwiązało język Tiril.
Móri obserwował ich w milczeniu, od czasu do czasu głaszcząc bezwstydnie
żebrzącego Nera. Erling i Tiril należeli teraz do innego świata, swobodnie żonglując słowami
oddalili się od niego o setki mil. Tiril wiedziała, że Móri potrafi się zachowywać równie
dwornie jak oni, nauczył się dobrych manier u siry Eirikura w Vogsos, ale nie dal się
wciągnąć w rozmowę. Tiril nie wiedziała, jak ma odczytać mroczny blask jego oczu.
Erling niczego nie zauważał. Zalecał się do Tiril i często nawiązywał do ich rychłego
małżeństwa. Słowa te radowały, ale i zawstydzały dziewczynę.
Przy jednym z dalszych stołów siedziała samotna młoda dama. Tiril już od dłuższej
chwili się orientowała, że nie spuszcza wzroku z ich trójki.
Dziwna była to kobieta. Zdaniem Tiril pochodziła z dobrej rodziny, lecz postanowiła
robić to, na co przyjdzie jej ochota, nie tracąc przy tym nic ze swej elegancji. Jej długie
pszeniczne włosy były splecione w niezliczone cieniutkie warkoczyki, nosiła się całkiem na
czarno, lecz nie był to z pewnością strój wdowy - na to suknia była zbyt wydekoltowana.
Miała naszyjnik, z którego zwisało wiele ciężkich, osobliwych przedmiotów.
Dama ta sprawiała wrażenie bardzo wyrafinowanej. Owalna twarz o szlachetnych
rysach, smukłe dłonie o długich palcach, prawdopodobnie również długie nogi. Nawet Tiril
wyczuwała bijącą od niej zmysłowość.
Uśmiechnęła się do Tiril, z udawaną rezygnacją pokręciła głową, gestami dając do
zrozumienia, iż uważa za niesprawiedliwe, że Tiril ma do towarzystwa dwóch tak
przystojnych mężczyzn, podczas gdy ona siedzi sama. Tiril odpowiedziała jej uśmiechem.
Erling powiódł oczami za jej wzrokiem.
- Ojej! - westchnął.
Nie wiadomo, co to miało znaczyć.
Wzrok Tiril zaczął się już mącić, Móri zaproponował więc, by udali się na spoczynek.
On i Tiril mieli pokoje obok siebie, Erlinga, który zażądał większych wygód, umieszczono w [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org