Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie zjawiał się żaden prosty sposób podejścia do tego problemu. Joao wiedział, że to
jego wnętrze szturcha go i popycha, a fizyczna słabość przyczynia się do nieprecyzyjności
myślenia. Poza tym cała sytuacja była beznadziejna.
 Jestem chory - pomyślał. - ,,Cały świat jest chory. Na więcej niż jeden sposób .
Brzęczący dzwięk wtargnął w jego odrętwienie. Poderwał się, w pełni rozbudzony.
- Co się stało? - zapytała Rhin.
- Bądz cicho - podniósł dłoń, by ją uciszyć i przechylił na bok głowę.
Chen-Lhu pochylił się do przodu nad fotelem Joao.
- Ciężarówka? - zapytał.
- Tak, na Boga! - powiedział Joao. - I to nisko - spojrzał na niebo i zaczął się zbliżać
do wyjścia, ale powstrzymał go Chen-Lhu, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Johny, spójrz tam - Chińczyk wskazał na lewo. Joao odwrócił się.
Od brzegu zbliżało się coś, co na pierwszy rzut oka wydawało się być dziwną chmurą.
Szeroką, gęstą i poruszającą się linii prostej. Chmura zamieniła się po chwili w rój białych,
szarych i złotych owadów. Zawisły pięćdziesiąt metrów nad kapsułą i woda pociemniała od
ich cienia.
Cień rozciągał się wokół kapsuły i przemieszczał wraz z nią. Tworzył ruchomą osłonę
kryjącą ich przed wszystkim, co znajdowało się na niebie.
Gdy znaczenie tego manewru dotarło do świadomości Joao, odwrócił się i wpatrzył w
Chen-Lhu. Twarz Chińczyka była szara od szoku.
- To... rozmyślne - szepnęła Rhin.
- Jak to możliwe? - zapytał Chen-Lhu. - Jak to możliwe? Jak to możliwe?
W tej samej chwili Chen-Lhu spostrzegł, że Joao wpatruje się w niego badawczo i
uświadomił sobie własne uczucia. Wypełnił go gniew na siebie samego.  Nie wolno mi
124
okazywać lęku przed tymi dzikusami - zganił się i zmusił do zajęcia miejsca, uśmiechu i
potrząśnięcia głową.
- Wyćwiczyć owady - powiedział głośno. - To niewiarygodne..., ale jak widać, ktoś to
zrobił. Dowód mamy przed oczami.
- Proszę, Boże - szeptała Rhin. - Proszę.
- Och, przestań paplać, kobieto - warknął Chen-Lhu i już w chwili gdy to mówił,
uświadomił sobie, że wybrał błędne podejście wobec Rhin i dodał:
- Musisz zachować spokój, Rhin. Histeria niczemu nie służy.
Dzwięk rakiet stał się silniejszy.
- Jesteś pewien, że to ciężarówka? - zapytała Rhin.
- Może...
- Ciężarówka bandeirantes - odparł Joao. - Przerobili ją tak, by używała par silników
na przemian i oszczędzała paliwo. Słyszysz to? To sztuczka bandeirantes.
- Mogą nas szukać?
- Możliwe, ale jak by nie było, są nad chmurami.
- I również nad naszymi przyjaciółmi - powiedział Chen-Lhu.
Pulsujący ryk silników odbijał się echem od wzgórz. Joao odwracał głowę, by śledzić
dzwięk. Stawał się słabszy, zanikając w górze rzeki, aż wreszcie zlał się z szemraniem i
pluskiem wody.
- Nie opuszczą się niżej i nie będą nas szukać? - zapytała Rhin.
- Oni nie szukali nikogo - rzekł Joao. - Lecieli po prostu skądś dokądś.
Rhin spojrzała w górę na osłaniający ich rój owadów. Pod tym kątem i z tej odległości
poszczególne jednostki zlewały się ze sobą i cała chmura wydawała się jednym organizmem.
- Moglibyśmy je zestrzelić - syknęła z pasją. Sięgnęła po rozpylacz, ale Joao schwycił
ją za ramię i powstrzymał.
- Ponad owadami są chmury - rzekł.
- A nasi przyjaciele mają więcej posiłków niż my ładunków - dodał Chen-Lhu. -
Założyłbym się o to.
- Ale gdyby nie było chmur? -- spytała. -- Czy te chmury nigdy nie odpłyną?
- Ciepło może je rozegnać do dzisiejszego popołudnia
- odparł Joao, starając się mówić uspokajająco. O tej porze roku często się tak dzieje.
- Odlatują! - rzekła Rhin. Wskazała na chmurę owadów. - Spójrzcie! Odlatują.
Joao podniósł wzrok by ujrzeć, że trzepocząca masa cofa się ku lewemu brzegowi. Po
chwili owady wleciały pomiędzy drzewa i zniknęły wśród nich.
125
- Odleciały - powiedziała Rhin.
- To znaczy, że nie ma tu już tej ciężarówki - odparł Joao.
Rhin ukryła twarz w dłoniach, zwalczając wstrząsający nią szloch.
Joao zaczął pieścić jej szyję, by ją uspokoić, ale strząsnęła jego dłoń.
Chen-Lhu pomyślał:  Musisz go pociągać, Rhin, a nie odpychać .
- Musimy pamiętać, dlaczego tu jesteśmy -- powiedział Chińczyk. - Musimy pamiętać,
co mamy uczynić.
Rhin usiadła prosto, opuszczając dłonie i zaczerpnęła głęboki oddech, od którego
zabolały ją mięśnie klatki piersiowej.
- Musimy się czymś zajmować - ciągnął Chen-Lhu.
- Banałami, jeżeli to konieczne. W ten sposób można zapobiec strachowi, nudzie i [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org