[ Pobierz całość w formacie PDF ]
syta. Rozkosze, na które nie tak dawno nie mógł sobie pozwolić. Dobrze być centurionem.
Kiedy przechodził przez refektarz ósmej dekurii Obrońcy wyprężyli się przy swoich
pryczach. Dobrze im zrobi, jeśli raz na jakiś czas zobaczą swojego centuriona w służbowym
stroju.
Skinął im łaskawie głową odpinając bransolety rękawic. Jeszcze dwa korytarze i kwatera. Co
za rozkosz mieć własny pokój.
Odsunął drzwi i wszedł. Przystań. Azyl. Sprzątał tu chociaż, bydlak? Sprzątał.
Weigens usiadł na pryczy, ściągnął hełm i cisnął go na podłogę. Z westchnieniem ulgi zdjął
kirys, czujniki odlepiły się z cmoknięciem. Jeszcze odpiąć ochraniacze barków, ud, naramienniki,
buty z nagolennikami... Pas zagrzechotał niezliczonymi kaburami. Plastykowe skorupy spadały
z łomotem na podłogę. Odczepił przypięty elastyczną taśmą do łydki zapasowy sztylet i rzucił go
przed siebie. Siedział chwilę z poczuciem ulgi w samym przepoconym czarnym kombinezonie,
po czym wyciągnął się na tapczanie.
Prysznic. Pociągnął za suwak, wyplątał się z kombinezonu, zrzucił bieliznę i nagi poszedł do
łazienki.
W gorącej wodzie powrócił mu humor. Poklepując się oraz parskając spłukał z siebie całe
zmęczenie i wytarł się ogromnym, włochatym ręcznikiem. Z rozkosznym poczuciem krzepy
przejrzał się w ogromnym lustrze. Podpora wspólnoty. Grunt to zachować kondycję. Niechby tak
Flajar spróbował wbić swoje cielsko w ochraniacze i przespacerować się po dolnych poziomach.
Zmieciarze pokładliby się z radości. Zgniły bubek sztabowy.
Nucąc Pieśń Legionów wydobył zza lustrzanych drzwiczek dezodorant Róża Wspólnoty
i odświeżył się tu i ówdzie. Kiedy wyjmował gruby płaszcz kąpielowy rozległ się dzwonek
telefonu. Diabli nadali! Niech dzwoni. A, zresztą może coś ważnego. Otulił się płaszczem,
wyszedł i podniósł słuchawkę.
Czego?! Centurion Weigens szczeknął.
Sekretariat kohorty zmroził go damski głos. Brygadier Kavanah na linii, łączę.
Najpierw aż go poderwało. Potem zdjął go przerazliwy strach. Czego Szrama chciał od niego?
Czego..?
Halo, Kavanah rozległo się w prawym uchu, aż się skrzywił. Miał głos, ten Szrama.
Hłee... zarzęziło mu w gardle. Odchrząknął. Centurion pierwszej klasy Netar Weigens!
wyskandował jak na musztrze.
Spocznij chłopcze. Skończyłeś robótkę? Odetchnął z ulgą. Dopóki brygadier utrzymywał
protekcjonalny ton, nie było zle.
Tak jest, bracie Brygadierze!
Zaraportuj.
Grupa w kotłowni zlikwidowana i zdana na poziom więzienny. Był, eee... zająknął się
jeden ostry przypadek szklicy. Zatrzymana Keri Aeten, robotnik była już tego... niezdatna do
transportu. Pozostawiłem ją na miejscu przestępstwa i przekazałem Asenizatorom. Zatrzymano
też jednego z tamtej grupy, włóczącego się po kanałach wentylacji. W trakcie transportu,
zatrzymany Ronalf Kanen, Robotnik, też... znaczy się, okazał się mieć szklicę i ciało
przetransportowano do kostnicy zaraportował. Zająknął się mówiąc o tamtych chorych i teraz
czekał, czując w gardle bicie serca.
Jeżeli chrząknie... chrząknął! Weigens odetchnął z ulgą.
Dobra, chłopcze. Jesteś pewien, że to wszyscy?
Tak jest, bracie Brygadierze!
No dobrze, raport na piśmie złożysz pózniej, nie pali się. Odpoczywasz?
Tak jest, bracie Brygadierze!
Wpadnij do mnie, chłopcze za jakieś dwadzieścia minut. Mam dla ciebie ciekawą robótkę.
Jak się wykażesz... to zobaczymy. Jadłeś?
Melduję, że nie, bracie brygadierze. Dopiero wszedłem.
To nic, zjesz ze mną. Przebierz się i przychodz.
Tak jest, bracie Brygadierze!
Czekam trzask słuchawki.
Na szczurzy pomiot, kolacja z Brygadierem! Spokojnie, kupa czasu. Ogolił się, mimo że
robił to rano, wklepał w twarz wodę kolońską i przygładził przepisowo ostrzyżone włosy. Precz
z tym szlafrokiem. Czy ten bydlak wyprasował wyjściowy mundur? Otworzył szafę. Mundur
wisiał na miejscu, czysty i wyprasowany. Założył czarny, lśniący szamerunkiem kombinezon,
wysokie do kolan buty, skrzypiące błyszczącą skórą, zapinane na sześć wypolerowanych klamer.
Zciągnął się niemal do uduszenia szerokim pasem, zapiął z tyłu koalicyjkę i z pietyzmem
nasadził czarną czapkę z daszkiem oraz wbudowanymi słuchawkami interkomu. Otworzył
szerzej lustrzane drzwi szafy i obejrzał się krytycznie. Może być. Haftowane złoto laury na
daszku i kołnierzu nie zostały uszkodzone przy czyszczeniu. Srebrny orzeł IV legionu na czapce
i piersi wypolerowany. Klamra też, naszywka kohorty i identyfikator na swoich miejscach.
Odznaka Męstwa olśniewa blaskiem. Jeszcze przełożył przepisowo przez pas czarne rękawice
z szerokimi mankietami Uśmiechnął się do siebie w lustrze i przetarł srebrne tarcze ze srebrną
jedynką, lśniące z obu patek wysokiego, stojącego kołnierza. Był centurionem pierwszej klasy
już cztery miesiące, a wciąż nie mógł się tym nacieszyć. Strzelił obcasami i wyszczerzył zęby. To
jest życie! Chwała Wspólnocie.
Ach, jeszcze blaster. Podniósł ze stołu oporządzenia pas i wydobył krótki blaster z olstra.
Broń była wyczyszczona prawie nie używana. Wsunął go do kabury paradnego pasa,
a magazynek do pochewki wzdłuż lufy. Spojrzał na zegarek. Dziesięć minut. Kupa czasu. Na
biurku stała świeżo zakupiona butelka koniaku i karton najdroższych papierosów Gwiazda
Wspólnoty . Wydobył jedną paczkę, rozdarł celofan i otworzył. Wyjął jednego, paczkę schował
do kieszeni sprawdzając czy nie psuje linii munduru i trzasnął stalową zapalniczką z legionowym
orłem na boku. Zaciągnął się kadzidlanym dymem i spojrzał krytycznie na plastykową wylinkę
ochraniaczy rozrzuconą na podłodze przed tapczanem. Właściwie to nie powinno tak leżeć... ee...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl