[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niewiele było potrzeba ozwał się duch aby zaskarbić sobie wdzięczność tych prostaczków.
Aadnie mi niewiele! zawołał Scrooge.
Duch skinął na niego ręką, aby posłuchał rozmowy dwóch czeladników, którzy w najgo-
rętszych słowach wychwalali pana Fezzwiga, po czym spytał:
No i co? Czy nie mam racji? Ten człowiek wydal niewielką sumkę, kilka zaledwie fun-
tów. Czy to powód, żeby się tak nad nim unosić?
To nie o to idzie odparł Scrooge, zirytowany słowami ducha. Nieświadomie wysławiał
się tak, jakby to czyniło dawne ja . To wcale nie o to idzie, duchu. Stary Fezzwig ma wła-
dzę uszczęśliwiania nas lub unieszczęśliwiania; moc czynienia naszej pracy ciężką lub lekką,
zamieniania jej w przyjemność lub znój. Powiedzmy, że ta jego władza przejawia się w za-
cnym spojrzeniu czy słowie, w rzeczach tak błahych i tak niewymiernych, że trudno je do-
prawdy zważyć czy zsumować. Ale co z tego? Szczęśliwość, którą nam daje, tak jest wielka,
jakby kosztowała fortunę. Czując na sobie spojrzenie ducha umilkł raptownie.
Co z tobą? spytał duch.
Och, nic szczególnego.
23
Myślę, że jednak coś cię chyba trapi obstawał przy swoim duch.
Ależ nic odparł Scrooge. Nic a nic. Chciałbym tylko powiedzieć w tej chwili kilka
słów memu kanceliście. To wszystko.
Gdy wymówił to życzenie, jego dawne ja zgasiło lampkę i Scrooge wraz z duchem zna-
lezli się znów pod gołym niebem.
Czas mój dobiega kresu oznajmił duch. Spieszmy się!
Słowa te nie były skierowane do Scrooge a ani też do żadnej istoty dla Scrooge a widzial-
nej, mimo to wywołały natychmiastowy skutek. Scrooge znowu zobaczył siebie. Przybyło mu
lat, był teraz młodym mężczyzną w kwiecie wieku. Twarzy jego nie żłobiły jeszcze ostre,
surowe linie, jak w latach pózniejszych, ale widniały już na niej pierwsze oznaki skąpstwa i
pierwsze ślady trosk gnębiących duszę. W rozbieganych oczach migotał wyraz nienasyconej
chciwości, odbijała się namiętność, co nim niepodzielnie owładnęła, namiętność już teraz
wskazująca drogę, po której Scrooge kroczyć miał w życiu.
Nie był sam. Siedział u boku pięknej dziewczyny w żałobnych sukniach. Młoda ta osoba miała
oczy pełne łez: iskrzyły się one w świetle promieniującym z głowy Ducha Minionych Wigilii.
Niewielkie ma to znaczenie rzekła cicho. Przynajmniej dla ciebie. Inne bożyszcze
wyparło mnie z twojego serca, a jeżeli w przyszłości da ci ono tę radość i szczęście, które ja
bym ci dać pragnęła, nie mam powodu do troski.
Jakież to bożyszcze zajęło twoje miejsce? spytał Scrooge.
Złoty cielec.
Oto jest sprawiedliwość ludzka wybuchnął Scrooge. Ludzie pogardzają ubóstwem,
jak chyba niczym innym na świecie, a jednocześnie niczego nie potępiają z taką surowością,
jak wszelkie starania o dostatek.
Za bardzo lękasz się świata rzekła dziewczyna łagodnie. Wszystkie twoje dawne na-
dzieje i wszystkie pragnienia stopiły się w jedno wielkie pragnienie; aby świat nie obdarzył
cię swą plugawą pogardą. Obserwowałam, jak wyrzekłeś się kolejno wszystkich szlachetniej-
szych ambicji, aż owładnęła tobą jedna tylko namiętność, żądza zysku. Czy nie mam racji?
Więc co z tego? spytał. Powiedzmy, że istotnie zmądrzałem. Co z tego? Przecież
moje uczucie względem ciebie wcale się nie zmieniło.
Dziewczyna potrząsnęła głową.
Czyżby się zmieniło?
Umowa, która między nami istnieje, sięga czasów, gdy oboje byliśmy ubodzy i nie skar-
żyliśmy się na nasze ubóstwo, postanawiając czekać cierpliwie, aż pilną pracą poprawimy
naszą dolę. Zmieniłeś się. Kiedy zawieraliśmy naszą umowę, byłeś innym zgoła człowiekiem.
Byłem młokosem rzekł niecierpliwie.
We własnym sercu możesz odczytać, żeś był inny, nizli jesteś teraz odparła. Ja się nie
zmieniłam. To, co zapowiadało nam szczęście, kiedyśmy jednakowo czuli i myśleli, teraz,
gdy staliśmy się sobie obcy, jest dla nas tylko zródłem cierpienia. Nie powiem ci, jak często
się nad tym zastanawiałam. Niechaj wystarczy, żem wszystko rozważyła w myślach i że mo-
gę ci zwrócić słowo.
Czy żądałem tego?
W słowach nigdy.
Jakże więc inaczej mogłem żądać?
Zmianą usposobienia i charakteru, odmienioną treścią życia i odmienionym jego celem.
Tym, żeś w moim uczuciu do siebie jął doszukiwać się innych wartości. Odpowiedz mi na
jedno: gdybyśmy nie byli od dawna związani słowem ciągnęła dziewczyna spoglądając na
niego łagodnie, lecz stanowczo czy zwróciłbyś teraz na mnie uwagę, czy starałbyś się mnie
zdobyć? Z pewnością nie.
Zdawało się, że wbrew woli uznaje słuszność tego przypuszczenia, mimo to rzekł z wysił-
kiem: Tak sobie tylko wyobrażasz.
24
Jakże bym się cieszyła, gdybym mogła myśleć inaczej odparła. Bóg mi świadkiem.
Sama poznałam prawdę miłości i wiem, jak jest nieodparta. Ale czyż mogę uwierzyć, że gdy-
byś dzisiaj, wczoraj, jutro był wolny... że wziąłbyś sobie za żonę dziewczynę bez posagu, ty,
który w najpoufniejszych nawet z nią rozmowach przykładasz do wszystkiego miarkę zysku?
A gdybyś nawet, sprzeniewierzywszy się na chwilę swym zasadom, wziął ją za żonę, to czyż
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl