[ Pobierz całość w formacie PDF ]
pewno nie zapomni, że Wyatt chwalił się znajomością z Serrurierem i będzie chciał
dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat.
Spojrzał na zegarek. Była siódma i przez okienko wpadały promienie słońca. Miał
nadzieję, że Causton okaże się na tyle rozsądny, by wyprowadzić resztę grupy z St. Pierre.
Nawet idąc na piechotę mogli zajść daleko.
Nagle zwrócił uwagę na dochodzące z zewnątrz odgłosy. Działo się tam coś już
wówczas, gdy wepchnięto go do celi, był jednak tak pochłonięty myślami, że nic do niego nie
docierało. Teraz uświadomił sobie, że z placu za oknem słychać wrzawę: warkot potężnych
silników, tupot nóg i szmer wielu głosów, przerywany chrypliwymi okrzykami - buńczuczne
wrzaski sierżantów brzmią tak samo w każdej armii. Wyglądało na to, że na plac wyległa cała
armia.
Kopnął taboret w kierunku okna i stanął na nim, ale ponieważ patrzył pod niewłaściwym
kątem, nie widział w ogóle ziemi, tylko fasady budynków po drugiej stronie placu. Tkwił tam
przez dłuższy czas, próbując dosłuchać się czegoś w gmatwaninie dochodzących dołu
dzwięków, w końcu jednak zrezygnował. Miał właśnie zejść z taboretu, gdy grzmot dział
rozległ się nagle tak blisko, że gorące powietrze niemal zadrżało.
Gdy wspiął się na palce, by za wszelką cenę zobaczyć, co się dzieje, zauważył na dachu
budynku, który stał dokładnie naprzeciwko, jaskrawo czerwony błysk. Rozległ się huk
i Wyatt patrzył z przerażeniem, jak fronton gmachu zapada się i jakby w zwolnionym tempie
pogrąża w chmurze pyłu.
Potem podmuch eksplozji porwał Wyatta wśród odłamków szkła na drugą stronę celi,
ciskając nim o drzwi. Nim stracił przytomność usłyszał jeszcze, jak jego głowa uderza tępo
o twarde drewno.
4
I
Huraganowy ogień artylerii wybił Caustona z głębokiego snu. Zerwał się gwałtownie
i otworzył oczy, zastanawiając się przez chwilę, gdzie jest i rozpoznając z ulgą znajomy pokój
w hotelu Imperiale. Eumenides, któremu użyczył noclegu, stał przy oknie, wyglądając na
zewnątrz.
- Diabli nadali - odezwał się Causton, siadając na łóżku. - Te działa są już blisko. Favel
musiał się przedrzeć. - Wygramolił się z łóżka i stwierdził z zażenowaniem, że spał
w spodniach.
Eumenides odwrócił się od okna, spoglądając na Caustona ze smutkiem.
- Bendom walsić w mieście - oznajmił. - Benzie bar zo zle.
- Zwykle tak jest - odparł Causton, pocierając zarost na policzkach. - Co się dzieje na
dole?
- Wiele luzi, wojsko - powiedział Eumenides. - Wiele ranych.
- Prowadzą rannych?
Serrurier musi więc być w odwrocie. Ale za wszelką cenę zechce utrzymać miasto. I tu
się zacznie najgorsze: walki na ulicach. - Szybkimi, sprawnymi ruchami nakręcił mechanizm
golarki. - Policja Serruriera nie pozwoliła ludności opuszczać miasta. Mądrze zrobił, nie
chciał, żeby lawina uchodzców przeszkadzała wojsku. Ale czy uda się utrzymać ludzi na
miejscu, gdy zacznie się walka, to osobna sprawa. Mam przeczucie, że czeka nas parszywy
dzień.
Grek zapalił kolejnego papierosa, nic nie odpowiadając.
Causton w milczeniu skończył się golić. Myślał intensywnie, co mogła oznaczać
bliskość dział. Favel musiał rozbić armię Serruriera nad Negrito i parł z impetem w kierunku
przedmieść St. Pierre. Posuwając się tak szybko nie zadbał pewnie o oczyszczenie tyłów
i wzdłuż doliny pozostały najprawdopodobniej niedobitki armii Serruriera. Błądząc po
omacku w ciemnościach żołnierze ci są teraz zdezorganizowani, ale za dnia mogą okazać się
niebezpieczni, a Favel zechce zapewne to niebezpieczeństwo zignorować.
Stał bowiem wobec poważniejszego zagrożenia. Wyszedł na równinę, i dobijał się do
bram St. Pierre w pełnym świetle dnia, a Causton miał wątpliwości, czy w takich warunkach
Favel jest dostatecznie przygotowany do wyniszczającej potyczki. Na razie polegał na
zaskoczeniu, atakując znienacka miażdżącym ogniem dział żołnierzy nie obytych z silnymi
materiałami wybuchowymi. Ale Serrurier miał jeszcze artylerię, jednostkę pancerną
i lotnictwo. Fakt, że jego siły pancerne składały się z trzech przestarzałych czołgów
i kilkunastu wozów bojowych różnych typów, a siły powietrzne tworzyła zbieranina
poprzerabianych cywilnych samolotów i Favel mógł się śmiać z tego pokazu pseudo
nowoczesności, gdy siedział bezpiecznie w górach, ale w otwartym terenie sprawa miałaby
się zgoła inaczej. Nawet stary czołg panowałby na polu walki, a z samolotów byłoby widać
bombardowane cele.
Causton popatrzył na swoje odbicie w lustrze zastanawiając się, czy Favel był
dostatecznie szybki, by przechwycić działa Serruriera, nim włączyły się do walki. Jeśli tak,
miałby więcej szczęścia niż którykolwiek dowódca w historii, gdyż utknęły one w miejscu
tylko dzięki wyjątkowej nieudolności dowódcy artylerii. Ale szczęście - lub jego brak - było
nieodłącznym elementem sytuacji na polu walki.
Wsadził głowę do zimnej wody, po czym wynurzył ją z pluskiem i sięgnął po ręcznik.
Skończył się właśnie wycierać, gdy ktoś zapukał do drzwi. Gestem ręki ostrzegł Eumenidesa
i zapytał:
- Kto tam?
- To ja - odezwała się Julie.
- Proszę wejść, panno Marlowe - powiedział z ulgą.
Julie wydawała się nieco przygnębiona. Miała podkrążone oczy, jakby niewiele spała,
a jej fryzura była w nieładzie. Odgarnęła włosy i powiedziała:
- Ta baba doprowadzi mnie do szału.
- A cóż robi teraz pani Warmington?
- Drzemie, dzięki Bogu. Ta kobieta ma tupet. Traktowała mnie wczoraj jak pokojówkę
i wściekła się, bo nie chciałam słuchać jej poleceń. A potem, w środku nocy, zrobiła się nagle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl