[ Pobierz całość w formacie PDF ]
najmądrzejszym posunięciem, więc postanowiła ograniczyć się na razie do
wody mineralnej.
- Poproszę o kieliszek wina pózniej, do jedzenia.
W menu, które wręczył jej kelner, nie było cen, i to ją trochę zaniepo-
koiło, ale Seth, składając zamówienie, nie zwrócił na to uwagi. Nic dziwnego,
że nie słyszała o tej restauracji. Miejsce, w którym nie podawano cen, z
pewnością nie jest na jej kieszeń. Jeszcze jeden dowód na to, że Seth jest poza
jej zasięgiem.
S
R
Zaschło jej w gardle, kiedy ujął jej dłoń.
- Wczoraj w nocy przeczytałem listy matki do mojego biologicznego ojca.
- Naprawdę? - Zaskoczyło ją to wyznanie.
- Miałaś rację. Kochała Shane'a Andre i tęskniła za nim, kiedy wojna
zmusiła ich do rozstania. W ostatnim liście pisze o mnie i o tym, jak pragnie,
żeby przyjechał i zobaczył najmłodszego syna.
- Och, Seth. - Ze współczuciem uścisnęła mu rękę. - Tak mi przykro.
Musiało cię to wiele kosztować.
- Sądząc z tego, co przeczytałem, Caleba i Tess też nie widywał często.
Matka musiała wiele wycierpieć. Z artykułu, który Kylie znalazła w in-
ternecie, wynikało, że o Shan e Andre, zaginionym w akcji, nie było żadnych
wieści przez kilka tygodni. Kobieta nie wiedziała, czy jej mąż żyje.
- Miałaś rację - ciągnął. - Zrozumiałem jej decyzję. W odczuciu matki
Gregory Taylor stał się naszym ojcem w znacznie większym stopniu, niż było
to dane Shane'owi. Pogodziłem się z tym, co zrobiła.
- To dobrze.
- A co z tobą? - spytał, przesuwając kciukiem po wierzchu jej dłoni. -
Jestem ciekaw wszystkiego, co ciebie dotyczy.
- Wszystkiego?
- Może nie wszystkiego. Zacznij od tego, co cię sprowadziło do Cedar
Bluff.
- Chyba miła i przyjazna atmosfera miasteczka, a może ten wspaniały
widok. - Wskazała na okno, za którym zwieńczone białą pianą fale rozbijały
się o skalisty brzeg. - Ale jeżeli chcesz znać prawdę, moje
S
R
powody, aby się tu sprowadzić, były znacznie bardziej przyziemne.
Potrzebowałam pracy.
- Przyziemne? - Wyglądało na to, że nie bardzo rozumiał. - Czy ratownicy
nie są wszędzie rozchwytywani?
Wzruszyła lekko ramionami.
- Może i tak, ale nie ratownicy pełniący funkcję koordynatorów szkoleń.
Jestem samotną matką i szukałam posady z wyższą pensją i stałymi godzinami
pracy. I co ważniejsze, chciałam się wyrwać z wielkiego miasta. - Zadrżała na
wspomnienie niebezpieczeństwa, o jakie się z Benem otarli. W ciągu ostat-
niego tygodnia koszmar ten ani razu nie wrócił, a to już coś.
Zmusiła się do uśmiechu.
Seth spoważniał i zacisnął palce na jej dłoni.
- Kylie, co się wydarzyło w Chicago?
On jest zbyt spostrzegawczy. Nikomu nie mówiła, co się wtedy stało.
Była jedynaczką, rodzice dawno zmarli - rok po tym, jak skończyła szkołę.
- W naszej dzielnicy nie było bezpiecznie - odparła, usiłując zachować
chłód.
Przyglądał się jej przez chwilę, a potem pokiwał głową.
- Rozumiem, ale musiało się wydarzyć jeszcze coś, co cię wystraszyło.
Czyżby było to po niej widać?
- Włamania i porachunki handlarzy narkotykami były na porządku
dziennym. Chciałam się wyprowadzić, odkładałam pieniądze z każdej
wypłaty, ale ciągle miałam nieprzewidziane wydatki. Pewnej nocy do naszego
mieszkania włamał się jakiś mężczyzna.
S
R
Zawahała się, nie chcąc pamiętać o tym, jaki strach wówczas ją ogarnął.
Ludzie zazwyczaj powtarzają, że przed śmiercią staje nam przed oczami całe
życie, a ona przekonała się, że to prawda.
- Miał nóż. Musiał... być na prochach. Słyszałam, jak się miota w kuchni,
i zadzwoniłam z komórki na policję, ale musiałam dopilnować, żeby nie zrobił
krzywdy Benowi.
- O Boże! - jęknął Seth, zamykając odruchowo oczy. - Chyba nie wyszłaś
z sypialni?
- Musiałam sprawdzić, czy Ben jest bezpieczny - powtórzyła. Wypadki tej
nocy już na zawsze wryły się w jej pamięć. - Wyszłam z sypialni, kiedy był w
holu. Próbowałam go uspokoić i rzuciłam mu pieniądze, które trzymałam w
ręce, licząc na to, że się pochyli i je pozbiera, a ja w tym czasie wpadnę do
pokoju Bena. Ale tak się nie stało. Zaczął się śmiać i się na mnie rzucił.
- Boże... - Zcisnął jej rękę tak mocno, że omal nie wzdrygnęła się z bólu. -
Wyrządził ci krzywdę?
- Miałam szczęście. Rana w boku wymagała tylko kilku szwów. Policja
przyjechała w porę.
- Dzięki Bogu. - Przez dłuższą chwilę żadne z nich nie powiedziało ani
słowa, a potem Seth ucałował jej dłoń.
- Rozumiesz teraz, dlaczego nie mam zaufania do ludzi - wyznała.
Seth nie spuszczał z niej wzroku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl