[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Clara rzuciła Samuelowi słynne spojrzenie Stanbourne'ów świadoma faktu, że
choć czasem może liczyć na niego jak na przyjaciela, musi jednak zachować dystans i
ostrożność.
To nie twoja sprawa, Samuelu, ale kapitan Pryce został ranny, więc, tak, po-
szłam do jego sypialni, by opatrzyć mu ranę. To wszystko. A potem wróciłam tutaj na
noc.
Miała nadzieje, że pan Bóg jej wybaczy takie bezczelne kłamstwo. Na szczęście jej
słowa przywołały go do porządku.
Ale jego sklep pachniał... Przerwał na chwilę... To znaczy...
Nawet nie musiała udawać, że się rumieni.
Nawet gdyby kapitan Pryce śmiał sobie pozwolić na jakiekolwiek niestosowne
zachowanie, ja nigdy bym do tego nie dopuściła...
Nagle Samuel zdał sobie sprawę, że takimi sugestiami przekroczył zdecydowanie
dopuszczalne granice.
Ja... przecież tak nie myślałem... tylko... to znaczy...
182
Ten człowiek to paser stwierdziła stanowczo, tłumiąc poczucie winy. Jeśli
sądzisz, że mogłabym...
Ja przecież nie... Zwiesił pokornie głowę. Milady, nie wiedziałem, co mówię.
Po prostu się martwiłem. Wsunął ręce do kieszeni. Przecież pani mu się podoba, to
jasne jak słońce. Ale ja wiem, że pani nigdy by się z kimś takim nie zadała.
Z pewnością nie powiedziała Clara, szczęśliwa, że oddaliła niebezpieczeństwo.
Zdawała sobie jednak sprawę, że nie uda się jej już nigdy okłamać Samuela. Dlate-
go musiała trzymać się z dala od Morgana do czasu zakończenia sprawy Spectera.
Czy zamierzasz mnie jeszcze o coś oskarżyć, Samuelu?
Zaczerwienił się jak burak, pokręcił głową, a Clarę znów ogarnęły wyrzuty sumie-
nia. Musiała również przyznać, że Samuel był bardzo spostrzegawczy, a to budziło w
niej strach.
Dobrze powiedziała zdecydowana, by zakończyć tę dyskusję. Teraz może ja
wyrażę swoje obawy... Mam na myśli ten pistolet Lucy...
Proszę się o nic nie martwić odparł, najwyrazniej zadowolony ze zmiany te-
matu. Już nigdy nie pozwolę jej nikogo postrzelić.
Nie powinna nosić przy sobie broni, skoro nie wie, jak jej używać.
Zgadzam się, milady. Zajmę się tym, przysięgam. Z tymi słowami odwrócił się
na pięcie i wyszedł.
Clara ruszyła za nim, ciekawa, jak też sobie poradzi ze zdenerwowaną dziewczyną.
Lucy chodziła tam i z powrotem po korytarzu i od czasu do czasu wyglądała przez
okno, wypatrując Johnny'ego.
Lucy zaczął Samuel. Nauczę cię strzelać.
Co takiego? spytała Clara, gdy Lucy odwróciła się od okna. Zupełnie nie o
to mi chodziło. Samuel rzucił Clarze przepraszające spojrzenie.
W Spitalfields pistolet może jej się przydać. Lepiej, żeby nosiła przy sobie broń.
Jeśli jednak ją nauczę, jak się powinna nią posługiwać, nie wyrządzi nikomu krzywdy.
Ale... Samuelu...
Tak! wykrzyknęła Lucy. Naucz mnie. Prosiłam pana Fitcha, ale on nie chce.
Mówi, że dziewczęta nie powinny używać broni.
Pewnie ma rację mruknęła Clara.
Nauczę cię i koniec powtórzył z uporem Samuel. Nie dbam o to, co myśli
pan Fitch.
Lucy miała zmartwioną minę.
On już i tak będzie zły, że zabieram Johnny'ego.
Lucy powiedziała cicho Clara. Nie sądzisz, że byłoby ci lepiej z mężczyzną,
który akceptuje twoich braci?
Jeśli nie zdołam ich utrzymać, to nie odparła z żalem. Rodney ma duży dom
i chłopcy nie sprawiliby mu kłopotu, gdyby tylko ich polubił.
183
Więc niech Rodney sam w nim mieszka przerwał jej gwałtownie Samuel, kła-
dąc Lucy rękę na ramieniu. Zajmę się tobą i chłopcami, jeśli tylko mi na to pozwo-
lisz.
Lucy przenosiła niepewne spojrzenie z Samuela na Clarę. To, co czuła, było zupeł-
nie jasne, rozum jednak nie słuchał serca.
Nie masz dla nas miejsca, Sam.
Ale mogę je znalezć. Lady Clara nam pomoże. Prawda, milady?
Popatrzył na nią tak błagalnie, że poczuła ukłucie w sercu.
Tak, pomogę. I może znajdę ci pracę, dzięki której utrzymasz żonę i...
%7łonę! wykrzyknęła Lucy, spuszczając wstydliwie oczy. Och, nie, milady...
On nie chce mnie poślubić.
Jak to nie? odparował Samuel. Mogę się żenić. Mam dwadzieścia lat, chcę
zająć się tobą i chłopcami, słowo.
Lucy poczuła, że łzy napływają jej do oczu, lecz Samuel natychmiast je otarł.
Och, Lucy... zawsze cię kochałem, właściwie od chwili, gdy zdałem sobie spra-
wę, że jestem mężczyzną. Zapomnij o Fitchu i wyjdz za mnie. A reszta sama się ułoży.
Lucy wciąż stała jak oniemiała, toteż Samuel wziął sprawy w swoje ręce, przycią-
gnął ją do siebie i pocałował.
Clara odwróciła się dyskretnie, kryjąc łzy szczęścia. I zazdrości. Dałaby wszystko
za to, aby Morgan pragnął jej tak mocno, jak Samuel Lucy. Nie mogła znieść widoku
ich słodkich pocałunków.
Nie miała jednak czasu się nad tym zastanawiać, gdyż drzwi wejściowe otworzyły
się nagle i dobiegł ją pogodny głos ciotki.
Oto Dom, milordzie powiedziała Verity do Winthorpa i zamarła. Na litość
boską, co się tu dzieje?
Istotnie, sytuacja wymagała miłosierdzia bożego. Lord Winthorp spełnił swoje buń-
czuczne zapowiedzi i przyszedł ich odwiedzić. Na widok całujących się zakochanych i
lady Clary w nocnej bieliznie wybałuszył oczy i zamarł w bezruchu.
To ma być Dom Poprawczy? zagrzmiał. Po dziedzińcu kręci się jakiś podej-
rzany obwieś, w środku ludzie, którzy zachowują się jak zwierzęta... w dodatku męż-
czyzna ma pistolet w kieszeni, a lady Clara jest... lady Claro, co pani zrobiła z ubra-
niem?
Clara westchnęła ciężko. Pięć godzin snu to stanowczo za mało, by przebrnąć przez
taki dzień.
184
Rozdział 20
Grzyb za stół im posłużył, a na nim leżało pełno liści kaczeńców:
obrus, jakich mało.
Bal motyla i uczta konika polnego
William Roscoe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl