Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

umiała długo się na niego gniewać.
- Myślę, że nie... - przyznała zrezygnowana.
- Nie?
Poczuła z ulgą, że wyprostował się, szykując do odejścia. To ułatwiło jej
swobodne zebranie myśli.
- Sytuacja, w jakiej się znalezliśmy, jest niezwykła. Trudno mi
przyzwyczaić się do niej.
- Dla mnie to też nie jest łatwe - oświadczył.
Patrząc w jego ciemne, wyraziste oczy, poczuła, jakby wulkan wewnątrz
niej miał za chwilę wybuchnąć.
- Gdybym wiedziała, że jesteś tu szefem, chyba nie...
- Cieszę się, że przyjechałaś. - Podniósł jej podbródek do góry i pocałował
czubek nosa.
To był najdelikatniejszy, najkrótszy pocałunek w mało romantyczną część
jej ciała, a przecież poczuła dreszcz podniecenia. To samo musiał poczuć
Pierre, bo wrócił znów do profesjonalnego sposobu mówienia.
- Chodzmy, mam jeszcze kilku pacjentów. Możesz mi towarzyszyć do
południa, żeby poznać nasz styl pracy.
Pod koniec ranka Caroline stwierdziła, że wiele nauczyła się asystując
Pierre'owi. Wyjaśnił jej, że oprócz prywatnych pacjentów przyjmuje też
osoby ubezpieczone, kierując je niekiedy do jednego ze szpitali
specjalistycznych. Czasami wynajmował swe gabinety konsultantom.
- Możemy zjeść lunch tutaj albo spędzić kilka godzin na świeżym
powietrzu. Rano w klinice panuje na ogół spokój. Mamy pełną obsadę
personelu, staram się na tym nie oszczędzać. Uważam, że powinienem zająć
się tobą przez pierwsze dni, dopóki się nie przyzwyczaisz.
- Pierre, nie musisz zajmować się mną w żaden szczególny sposób. Jestem
w stanie... - Szybko zaczęła układać stos kart chorobowych, żeby ukryć
rumieniec na policzkach.
- Wiem, wiem. Jeżeli chcesz być sama w czasie przerwy, nie ma sprawy. Z
drugiej strony, gdybyś chciała zobaczyć, czy w dolinie wyrosły już
dzwonki...
- Och, mogą już być? - Ponownie zapomniała o sprawach zawodowych,
przenosząc się w krainę dzieciństwa. -Zawsze uwielbiałam tutejszą wiosnę.
W Hongkongu... - Urwała, zawstydzona swoim dziecinnym entuzjazmem.
Pierre patrzył na nią z rozbawieniem. Być może traktował ją jak
protegowaną, ale było jej wszystko jedno! Szybciej dotrze do doliny z
Pierre'em niż sama, nie mówiąc o tym, że będzie mogła nazbierać trochę
dzwonków do wazonu w sypialni.
- Czy tak właśnie zachowałaś to w pamięci? - Pierre leżał na trawie,
opierając plecy o szeroki pień kasztana.
- Tak, nic się nie zmieniło! Drzewa wydają mi się mniejsze, ale to dlatego,
że urosłam - powiedziała, zbierając na kolanach dzwonki.
- Nie tak znowu bardzo! - roześmiał się Pierre. Odłożyła kwiaty i
żartobliwie zamierzyła się na niego.
- Jak ci już mówiłam, diamenty pakuje się w małe pudełeczka.
- A truciznę w małe buteleczki - zachichotał.
- Jak śmiesz! - Tym razem zamach był grozniejszy i Pierre, jakby to
wyczuwając, przytrzymał ją za nadgarstki.
- Przecież ja tylko żartuję! Jeżeli skończysz zbierać kwiaty, będziemy
mogli coś zjeść.
Wyjął z plecaka małe paczuszki i ułożył je na bawełnianym obrusie.
- Otworzę wino, a ty sprawdz, co przygotowała madame Raymond.
Starannie wybrałem kucharkę, gdy zamieszkałem w pałacu.
- Jak to było, gdy się do niego wprowadziłeś z Monique? - spytała na
pozór obojętnie, rozwijając pokrojoną szynkę.
Pierre otworzył butelkę i zaczął szukać w plecaku kieliszków.
Zorientowała się, że nie powinna była zadawać tego pytania.
- Pytasz, czy byliśmy szaleńczo zakochani?
- Nie, pytałam o wygląd pałacu i ile czasu zajęło doprowadzanie go do
obecnego stanu? - wymyśliła na poczekaniu.
Czy naprawdę jej myśli są tak czytelne dla Pierre'a? Rozpoznała znajomy
wyraz twarzy, gdy wręczał jej kieliszek z czerwonym winem. Uśmiechnęła
się i spytała cicho:
- A więc byłeś zakochany?
- To było dawno temu. Jakie to ma teraz znaczenie?
- Oczywiście, żadne. Ta szynka wygląda cudownie. - Podała ją Pierre'owi,
a sama wypiła odrobinę wina i ośmielona spróbowała jeszcze raz:
- Nie rozumiem po prostu, jak mogłeś ożenić się z Monique, nie wydaje
mi się w twoim typie.
Usłyszała, jak westchnął, i czekała niecierpliwie na rozwikłanie tajemnicy
jego małżeństwa.
- Pozory czasami mylą - powiedział wolno.
- Cóż za tajemnicza uwaga! - odparła, obierając krewetkę. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org