[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wygramoliła się z samochodu i biegła ku niemu.
Ledwie zdążył otworzyć ramiona. Rzuciła mu się na szyję, a jej pulchnym
ciałem wstrząsały spazmy szlochu.
Zamknął oczy i przytulił ją z całej siły. Kiedy poczuł, że odzyskuje głos,
odsunął ją i popatrzył na kochaną twarz.
- Nie mogę uwierzyć, że przejechałaś taki kawał drogi z Kalifornu, żeby mnie
spotkać.
Emily otarła oczy wierzchem dłoni. Wzięła od brata chusteczkę.
- Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci samotnie spędzić pierwszy dzień
wolności?
- Kto opiekuje się Lucasem?
115
RS
- Ben wziął parę dni urlopu. - Wytarła oczy. - Oczywiście, zdaniem Lucasa,
nie jest mu potrzebny ani ojciec, ani żaden inny opiekun. To już duży chłopak.
Ma prawie cztery lata.
- Wiem. Dzięki za fotografie, siostrzyczko. Mały wygląda wspaniale. Tak jak
jego matka. - Znowu wziął ją za ręce. - Naprawdę, wyglądasz wspaniale.
Mówił szczerze. Chociaż Emily miała trzydzieści cztery lata i mniej więcej
dziesięć kilo więcej niż podczas ostatniego spotkania, była nadal atrakcyjną
kobietą. Po ojcu odziedziczyła ciemne włosy i urodę, po matce piękne orzechowe
oczy.
- Ty też. - Szybko omiotła go uważnym spojrzeniem. - Jesteś tylko za blady. I
strasznie schudłeś. Ciekawe, czym cię tam karmili.
Mike ucieszył się, że jest w stanie wybuchnąć śmiechem.
- Lepiej, żebyś nie wiedziała.
- No cóż, zajmiemy się tym. - Zanim zdążył protestować, wzięła od niego
walizkę, wrzuciła na tylne siedzenie wynajętego bagażowego forda i otworzyła
drzwi dla pasażera. - Wskakuj, braciszku. Zabieram cię do domu.
Dwie godziny pózniej siedzieli przy starym kuchennym stole. Emmy, która po
drodze do domu zatrzymała się przy sklepie, przygotowała pózny, ale wyborny
lunch - stek z polędwicy, średnio wysmażony, pieczone kartofle z rozmarynem,
zieloną fasolkę i szarlotkę. Pamiętała nawet o piwie. Mike był w stanie przełknąć
zaledwie kilka kęsów. Więzienny wikt popsuł mu żołądek. Trzeba sporo czasu, aby
go wyleczyć.
Emily nalała do filiżanek świeżo zaparzonej kawy.
- A więc, braciszku, co chcesz zrobić z resztą swojego życia?
Mike przechylił się na krześle i patrzył na siostrę długo, w zamyśleniu.
- Pamiętasz, parę tygodni temu napisałaś do mnie list? Zapraszałaś mnie do
siebie i Bena.
Emily splotła ręce. Tym gestem tak bardzo przypominała mu matkę, że przez
chwilę miał wrażenie, iż przeniósł się do dawnych czasów.
- Oczywiście, że pamiętam! Mike! Właśnie to chcesz zrobić? Jestem taka
szczęśliwa.
- Tylko na trochę. Dopóki nie znajdę pracy i nie stanę na nogi.
Wstała, okrążyła stół i objęła rękami jego szyję.
- Zostań tak długo, jak chcesz. - Oderwała się od brata. - Czy ten nowojorski
producent nie dałby ci jakiegoś zajęcia? - zapytała.
Potrząsnął głową.
- Nowy Jork to dla mnie zamknięty rozdział, siostrzyczko. Nikt nie zatrudni
człowieka po odsiadce.
Zcisnęła mu ręce.
116
RS
- W takim razie to ich strata. I nasz zysk. Lucas strasznie się ucieszy. Ben też.
Wreszcie będzie miał kogoś, kto zna się na koszykówce.
Mike roześmiał się.
- Tylko oboje musicie pamiętać, że ten facet - stuknął się kciukiem w pierś -
kibicuje tylko Philadelphia Seventy-Sixers.
17
W następną sobotę, o dziewiątej wieczorem, w apartamencie Joego Calhoona
na dachu wieżowca przy Park Avenue paliły się światła i słychać było gwar
rozmów.
Kiedy lokaj w liberii wziął od Stephanie okrycie, zerknęła na swoje odbicie w
lustrze. Miała na sobie kolejną kreację Perry'ego - lśniącą suknię ze złotej
koronki. Sięgała jej do kostek, odsłaniała ramiona i nie była zanadto obcisła.
Ponieważ nie czuła się swobodnie w wieczorowych strojach, usiłowała go
namówić do zaprojektowania czegoś mniej wykwintnego. Nawet nie chciał o tym
słyszeć.
- Kiedy Joe Calhoon urządza uroczyste przyjęcie - tłumaczył jej z miną
człowieka znającego się na rzeczy - możesz być pewna, że będzie się tam roiło od
kreacji Saint Laurenta i Ungaro. A ty, moja słodka, staniesz się sensacją, królową
balu w oryginalnym stroju Perry'ego C.
Jak zwykle okazało się, że miał rację.
W przeszklonym salonie o powierzchni co najmniej stu metrów wszyscy goście
zwrócili na nią oczy z ciekawością albo z nieskrywanym podziwem.
Joe Calhoon, bardzo atrakcyjny w białym smokingu, który podkreślał jego
opaleniznę i jasnoniebieskie oczy, podszedł pierwszy.
- Wyglądasz bajecznie. - Pocałował Stephanie w policzek, patrząc z uznaniem
na jej włosy, które okalały twarz w artystycznym nieładzie.
- Dziękuję, Joe. - Już dawno temu uparł się, żeby wszyscy mówili mu po
imieniu.
Objął ręką jej gołe ramiona i przedstawił ją grupie stałych sponsorów %7łycia
pełnego tajemnic.
- Panowie, przedstawiam wam Stephanie Farrell, jedną z najbardziej
ekscytujących nowych gwiazd małego ekranu. Jeśli jeszcze nie znacie jej
nazwiska, sugeruję, żebyście zwrócili na nie uwagę, bo wkrótce nadejdzie dzień,
kiedy ta młoda dama stanie się sławna.
117
RS
Godzinę pózniej zaprowadził ją do skąpo oświetlonej biblioteki, gdzie królował
ciemny mahoń i eleganckie, brązowe obicia ze skóry. Ciepły blask ognia
buzującego w ogromnym kominku nadawał pomieszczeniu intymny charakter.
- Dobrze się bawisz? - Podał jej kieliszek szampana.
Nie bawiła się dobrze. Nie znosiła tłumów. I trudno jej było wytrzymać bez
Granta.
- Przyjęcie jest urocze, Joe. Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.
- Bez ciebie nie byłoby takie urocze. - Wypił łyk szampana. Patrzył na nią z
podziwem znad krawędzi kieliszka. - Ale darujmy sobie te błahe rozmówki -
powiedział już bardzo rzeczowym tonem. - Zaprosiłem cię tu nie bez powodu.
Rozważałem pomysł obdarzenia Patty siostrą, niegodziwą blizniaczką, która nagle
pojawia się w New Ridge i strasznie komplikuje jej życie. Co o tym myślisz?
Ucieszyła się, że postać Patty McKay zostanie. Pracowała w telewizji
wystarczająco długo, by wiedzieć, że w tej branży nic nie jest pewne.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl