[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dostatecznych informacji, aby snuć jakiekolwiek domysły. Musimy znalezć go i nauczyć się jego
języka, a potem zadać mu parę pytań. - Brion spojrzał na słońce, które kryło się właśnie za
horyzontem. - Na razie zostaniemy tutaj. To miejsce jest równie dobre na spędzenie nocy, jak
każde inne. Tamte przyrządy zostawimy na noc w kraterze, zabierzemy je o świcie.
- Nie mam nic przeciwko temu. Jeśli o mnie chodzi, było dosyć wrażeń jak na jeden dzień. -
Wyjęła z plecaka śpiwór i rozłożyła go na ziemi. - Być może podróżowanie z niewygodami to dla
ciebie chleb powszedni, ja jednak wolę bardziej wyszukane przyjemności, takie jak na przykład
ciepłe łóżko. Zabrałam także ze sobą kilka kanapek dla siebie. I trochę wina w biorozkładalnym
pojemniku. Możesz się nim częstować tak długo, jak długo nie będziesz uważał go za zbytek.
- Z przyjemnością. Zaczynam wierzyć, że twoja rodzinna planeta Ziemia jest naprawdę domem
ludzkości!
Oboje spali dobrze... dopóki Brion nie obudził się nagle w środku nocy. Coś zmąciło jego spokój,
choć nie potrafił określić, co to było. Leżał spokojnie, wpatrując się w gwiazdy. Poprzedniej nocy
zapamiętał układ głównych gwiazdozbiorów, dzięki czemu mógł teraz określić orientacyjnie czas
na podstawie ich ruchu. Było dobrze po północy, kilka godzin przed świtem. Na niebie nie było
księżyca. Selm - II go nie posiadała, niemniej ziemia oświetlona była nikłym światłem gwiazd.
Cały ten układ planetarny położony był blisko centrum Galaktyki, toteż miriady gwiazd świeciły
jasno z szerokiego pasa ciągnącego się wzdłuż całego nieboskłonu.
Co go zaniepokoiło? Noc była cicha, tak cicha, że słyszał wyraznie łagodny i rytmiczny oddech
śpiącej Lei. Czyżby to był jakiś impuls emocjonalny? Skoncentrował się i odczuł coś nikłego. Na
granicy wrażliwości. To pochodziło od człowieka... Był to impuls pojedyńczego stanu
emocjonalnego. Nienawiści. Zlepej nienawiści, wściekłości i żądzy śmierci. Nie pochodził od
jednego osobnika, lecz od wielu. Był skierowany w jego stronę.
Brion obrócił się powoli i obudził Leę, kładąc jej palec na ustach, kiedy zobaczył, jak mruga
otwierając oczy. Przyłożył usta do jej ucha i szepnął.
- Zaraz będziemy mieli towarzystwo. Lepiej spakuj swoje rzeczy, żebyś była gotowa do drogi. -
Poczuł nagle napięcie i strach, które przeszyły jej ciało, kiedy uniosła się nieco i oparła na łokciach.
- Co się dzieje?
- Jeszcze dobrze nie wiem. Ale czuję ich tam, w ciemności. Idą tutaj. Jeszcze nie wiem ilu ich
jest. Wiem jednak na pewno, że idą po mnie... i nie pałają do mnie miłością. Chwileczkę...
Skoncentrował się na jednym z impulsów, starając się Wydzielić go spośród pozostałych. Użył
całego swojego talentu, który doskonalił nieprzerwanie od chwili, kiedy odkrył, że jest
empatykiem. Tak, to on! Brion pokiwał głową w ciemności.
- Jedną zagadkę mamy rozwiązaną. Vjer jest razem z nimi. Zatem wiemy już, że nie mieszka na
wzgórzach sam. Sądzę, że jego plemię musi być liczne, ponieważ poszukuje mnie ze sporą grupą.
- Zdaje mi się, że mówiłeś mi, iż jest twoim przyjacielem - szepnęła Lea.
- Tak mi się zdawało. Wygląda na to, że wszystko się zmieniło. Chciałbym wiedzieć, dlaczego...
i czuję, że wkrótce się dowiemy. - Wyprostował się i poluzował nóż w pochwie. - Zostań tutaj w
ukryciu, a ja zobaczę, co się tam dzieje.
- Nie! - wpiła się mocno palcami w jego ramię. Nie możesz iść tam sam, w ciemność.
- Ależ mogę! Proszę cię, zaufaj mi, kiedy mówię, że wiem co robię - zdjął delikatnie jej dłoń ze
swojej ręki. Muszę mieć dużo miejsca wokół siebie, kiedy spotkam się z nimi. Chcę uniknąć
sytuacji, w której będę musiał się martwić dodatkowo o ciebie. Wszystko będzie dobrze.
Oddalił się bezszelestnie w panujący półmrok. Czołgał się w kierunku nocnych gości. Kiedy
znalazł się w bezpiecznej odległości od kryjówki Lei, zatrzymał się. Impulsy stanów
emocjonalnych, które odbierał, były teraz o wiele wyrazniejsze. Pochodziły od co najmniej
kilkunastu osób. A może było ich jeszcze więcej? Czekał do chwili ujrzenia ich ciemnych
sylwetek, było ich około dwudziestu, nim skoczył na równe nogi i krzyknął.
- Vjer! Jestem tutaj. Czego chcesz?
Poczuł falę przerażenia, które szybko zdominowało ich inne uczucia. Raptowny strach zastąpił
nienawiść w chwili jego nagłego pojawienia się. Zatrzymali się wszyscy z wyjątkiem jednego,
który zignorował ten gwałtowny napływ strachu, pozwalając dalej nieść się nienawiści, tłumiącej
inne jego odczucia. Ten człowiek szedł nieprzerwanie naprzód i coś robił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl