[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- 102 -
S
R
odebrała mu rozum, w jednej chwili. Gotów był... do licha, gotów był chyba na
wszystko! Zazdrość... Ostatni raz doświadczył tego uczucia chyba w ogólniaku,
kiedy ówczesną sympatię odbił mu kapitan szkolnej drużyny futbolowej.
Wróciła Dani, już spokojna, lecz najwyrazniej obrażona i zdegustowana.
- Złościsz się na mnie? - zadał jej retoryczne pytanie, nie czekając na
odpowiedz dorzucił następne: - Dani, na Boga, masz pojęcie, jak się poczułem,
kiedy zastałem tu tego gościa?
- Bądz łaskaw przyjąć do wiadomości, że Phil Lathrope to tylko mój
stary, dobry przyjaciel - wyjaśniła, akcentując dobitnie każde słowo.
- Przyjaciel, przyjaciel... - żachnął się Jason.
- Dziewczyno, z twojej strony to może tylko przyjazń, ale uwierz mi, facet
musiałby być eunuchem, do tego z bielmem na obydwu oczach, żeby nie
zainteresować się tobą i nie spodziewać się czegoś więcej niż przyjazni. Nie
chcę, żeby on się koło ciebie kręcił!
- Jason! Nie dość, że obraziłeś mojego gościa w moim domu, to jeszcze
próbujesz mi narzucać, z kim mam się przyjaznić, a z kim nie? Co ty właściwie
sobie wyobrażasz? Nie masz prawa...
- Racja, przepraszam. - Jason zorientował się, co prawda poniewczasie, że
powiedział coś, czego nie powinien i chciał jak najprędzej załagodzić sytuację. -
Masz rację, kochanie, przesadziłem, zagalopowałem się, to wszystko przez
zazdrość. Nagła krew mnie zalała, jak zobaczyłem u ciebie tego Lathrope'a.
Racja, nie mam prawa - zgodził się dla świętego spokoju, przekornie dodając
jednak w myślach: Jeszcze nie".
Podszedł bliżej do Dani, ujął ją za obie ręce, spojrzał jej w oczy ze
skruchą, przywołał na twarz trochę przymilny, a trochę melancholijny uśmiech.
- Wybaczysz mi? - spytał stłumionym głosem. - Proszę...
Widząc, jak bardzo ten mocny, nieustępliwy mężczyzna stara się ją
udobruchać, ile wysiłku wkłada w przełamanie wrodzonego uporu i hardości,
- 103 -
S
R
byleby tylko zechciała przyjąć jego przeprosiny, Dani z oporami, nie od razu,
ale zmiękła.
- No, niech tam. Już dobrze. Zapomnijmy o wszystkim. W porządku?
- Moja kochana dziewczynka!
Rozradowany Jason ujął głowę Danielle w obie dłonie i odchylił ją do
tyłu tak, by musiała spojrzeć mu prosto w twarz. A potem, nie przymykając
oczu, dotknął wargami jej warg.
Delikatne dotknięcie szybko zaczęło przechodzić w gorący, głęboki
pocałunek, w pełną żaru i pasji pieszczotę dwojga spragnionych ust. Trwała
długo, bardzo długo, zdawałoby się bez końca. Wreszcie jednak Jason
zdecydował się ją przerwać. Wziął głęboki oddech.
- Zgoda już? - upewnił się z uśmiechem.
- Zgoda.
- No to musisz mi odpowiedzieć... musisz mi zaraz odpowiedzieć... dokąd
chciałabyś pójść dziś wieczorem na kolację?
- Och, dokądkolwiek, nieważne. - Dani, spodziewając się, że będzie żądał
odpowiedzi na całkiem inne pytanie, wzruszyła obojętnie ramionami. - Jason,
powiedz lepiej... - zawahała się - powiedz mi, tylko szczerze, dlaczego chcesz
się ze mną ożenić?
- %7łe co? - spojrzał na nią z bezgranicznym zdumieniem. - Na Boga,
dziewczyno, skąd ci w ogóle przyszło do głowy takie pytanie? Jak to, dlaczego?
Bo cię kocham, to chyba oczywiste!
- Kochasz, naprawdę? - Twarz Dani rozpromieniła się, w jej oczach
błysnęły iskierki radości i szczęścia. - Nigdy mi tego nie mówiłeś...
- Czyżby?
- Nie mówiłeś, naprawdę - potwierdziła rumieniąc się i spuszczając oczy.
- W takim razie niech mnie diabli porwą! - Trochę błazeńskim gestem
stuknął się dłonią w czoło. - Co za dureń ze mnie, po prostu zapomniałem!
Zapomniałem ci powiedzieć o najważniejszym. Dureń! A tak sobie wszystko
- 104 -
S
R
pięknie zaplanowałem, że zaproszę cię do siebie, sam przygotuję kolację, tylko
dla dwojga, z winem, przy świecach i romantycznej muzyce. I że wtedy dopiero
ci się oświadczę, wyznam miłość... Tymczasem wszystko mi się pokręciło. Nie
wytrzymałem z oświadczynami, wyrwałem się wcześniej. A o miłości
zapomniałem powiedzieć. Cały plan diabli wzięli... Dani, od kiedy cię
poznałem, nic już nie układa mi się według planu, dzieje się ze mną coś zupełnie
zwariowanego i niezwykłego... To chyba najlepszy dowód, że jestem...
zakochany... Kocham cię, Dani, bardzo cię kocham! Naprawdę.
Chciała mu wierzyć, Boże, jak bardzo chciała mu wierzyć! I
uszczęśliwiona aż do łez wyszeptała łamiącym się głosem:
- Ja też cię bardzo kocham, Jason, ja też... Zarzuciła mu ręce na szyję, a
on objął ją ramionami i przygarnął do siebie z całą mocą. Przez dłuższą chwilę
trwali tak, delektując się wzajemną bliskością, w milczeniu.
- Czy to znaczy, że twoja odpowiedz brzmi tak"? - zapytał w końcu
Jason delikatnym szeptem.
- Tak, Jason, tak. - Dani potwierdziła to, co nawet bez słów jednoznacznie
ujawniała jej rozpromieniona twarz i jaśniejące radosnym blaskiem oczy.
Znów pocałowali się. Długi, żarliwy pocałunek był najlepszym,
najpiękniejszym wyrazem wszystkiego, co w tym momencie mogliby sobie
powiedzieć i przyrzec.
Czy naprawdę można być aż tak szczęśliwym? - zastanawiała się Danielle
dwa tygodnie pózniej, gdy stojąc u boku Jasona obserwowała elegancko ubra-
nych gości, którzy tłumnie wypełniali obszerny salon w jego apartamencie na
najwyższym piętrze wysokościowca.
Uczucie wszechogarniającego szczęścia nie opuszczało jej przez
wszystkie ostatnie dni. Przepełniało ją i uskrzydlało. Nieustannie, nawet kiedy
ślęczała nad plikami dokumentacji Stratter-Lite", przeprowadzała wywiady czy
brała udział w burzliwych i nużących konferencjach, kazało jej cieszyć się i
uśmiechać.
- 105 -
S
R
Radosny uśmiech rozjaśniał twarz Dani również teraz, gdy przyglądała się
gościom i krążącej wśród nich niestrudzonej Alice St. Clair - matce Jasona.
Alice, podobnie jak jej syn, była prawdziwym wulkanem energii,
uosobieniem zaradności, dynamizmu i niezłomnej chęci działania. Jedną z tych
osób, które wszystko, co sobie zaplanują, muszą doprowadzić do końca, bez
żadnych ustępstw, kompromisów i wyjątków.
Kiedy w rozmowie telefonicznej dowiedziała się o małżeńskich planach
Jasona i Dani, postanowiła urządzić im zaręczynowe przyjęcie. Ponieważ syn
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl