Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nos. To tyle.
- Twój ojciec musiał być na niego wściekły.
- Nie wiem, nie byÅ‚o go tam. Na szczęście wszystko wi­
dział pułkownik. Straciłam przytomność, wziął mnie więc
na ręce i wezwał pogotowie. Opiekował się mną podczas
mojego pobytu w szpitalu, a potem zabrał do siebie. Przez
kilka dni mieszkałam razem z nim i jego żoną.
- A twój ojciec?
- ZjawiÅ‚ siÄ™ po jakimÅ› czasie. StanÄ…Å‚ w drzwiach z szero­
kim uśmiechem i portfelem pełnym pieniędzy i zabrał mnie
do domu. Nie mam pojęcia, gdzie się podziewał przez ten
czas. Może zabawiał się z kolejną przyjaciółką albo grał na
wyścigach lub obstawiał zakłady na ustawianych meczach
bokserskich. A może przeleżał te dni na łóżku w motelu,
gdzie wtedy mieszkaliśmy, i oglądał telewizję.
Patrzył na nią w milczeniu, głęboko poruszony.
- Można powiedzieć, że ten wypadek miaÅ‚ swoje plu­
sy - odezwaÅ‚a siÄ™ po chwili z lekkim uÅ›miechem. - Pozna­
Å‚am wtedy puÅ‚kownika i jego żonÄ™ i zobaczyÅ‚am, jak wyglÄ…­
da życie w normalnej rodzinie. Z jej zwyczajami, regułami
Służbowa kolacja
119
i granicami, których trzeba przestrzegać. W ich domu po
raz pierwszy zrozumiaÅ‚am, co to jest ciepÅ‚o i poczucie bez­
pieczeÅ„stwa. Dlatego co roku organizujemy tÄ™ imprezÄ™ po­
łączoną ze zbiórką pieniędzy na rzecz torów wyścigowych.
Wiem, że puÅ‚kownik kocha to miejsce, a ja mam wobec nie­
go ogromny dług wdzięczności.
Korciło go, żeby wstać, objąć ją i obiecać, że już nigdy nie
pozwoli nikomu jej zranić. Wiedział, że to głupie, ale nie
mógł opanować emocji.
Na szczęście w tym momencie podszedł kelner i postawił
na stoliku szklanki z napojami.
Jacob siÄ™gnÄ…Å‚ po sok i w milczeniu wpatrywaÅ‚ siÄ™ w tÄ™ nie­
zwykłą kobietę, która coraz bardziej go fascynowała.
ByÅ‚ przekonany, że dorastaÅ‚a w miÅ‚oÅ›ci, dostatku i po­
czuciu bezpieczeństwa. Wydała mu się niezwykle elegancka,
obyta towarzysko, wyrafinowana... Znała wszystkie ważne
osobistoÅ›ci w tym mieÅ›cie i Å›wietnie siÄ™ czuÅ‚a w ich towa­
rzystwie. Nie sądził, że zbytek, przepych i salony, gdzie tak
swobodnie siÄ™ odnajdywaÅ‚a, to dla niej obce otoczenie. Do­
myÅ›laÅ‚ siÄ™, jak wiele pracy musiaÅ‚a wÅ‚ożyć, żeby osiÄ…gnąć ta­
ki sukces.
Teraz rozumiał, że pod tą perfekcyjną fasadą kryje się
wylÄ™kniona maÅ‚a dziewczynka, która ciÄ…gle siÄ™ boi porzuce­
nia, zranienia i utraty kontroli. To tłumaczyło jej obsesyjne
pragnienie opanowania wszelkich przejawów impulsywno­
ści i beztroski. Nie wątpił, że musiało ją to dużo kosztować.
Choćby nie wiem jak się starała, nie była w stanie zapomnieć
o dziedzictwie, które zostawił jej ojciec. Ale wiedział już,
skąd jej ciągła potrzeba kontrolowania świata wokół i chęć
panowania nad wszystkim.
Ledwie kelner zdążył odejść, zadzwonił telefon Holly.
120 Ally Blake
SiÄ™gnęła po niego szybko, jakby z ulgÄ… wracaÅ‚a do rzeczy­
wistości.
- Tak, tu Holly. OczywiÅ›cie... Nie, nie jestem zajÄ™ta - mó­
wiła, umyślnie nie patrząc na niego. - Naturalnie, będę za
kilka minut.
Rozłączyła się i podniosła z krzesła.
- Przykro mi, Jacob, ale nie mogę zostać na obiad. Jeden
z moich klientów ma kłopoty. Muszę tam zaraz jechać.
- Holly, jest sobota. Masz dziÅ› wolne. Nie może tego zaÅ‚a­
twić nikt inny?
- Niestety, nie. To wyjÄ…tkowo delikatna sprawa i klient chce
rozmawiać tylko ze mną. Przykro mi, ale muszę cię opuścić.
OdstawiÅ‚ sok i chciaÅ‚ wstać, ale poÅ‚ożyÅ‚a mu rÄ™kÄ™ na ra­
mieniu i przytrzymała na krześle.
- Nie, zostań. Nie musisz ze mną jechać, wezmę taksówkę.
OdezwÄ™ siÄ™ do ciebie w tygodniu. Pa!
I wyszła, zanim zdążył cokolwiek zrobić.
ROZDZIAA SZESNASTY
W sobotę póznym wieczorem dzwonek w domu Bena
i Beth postawił oboje na nogi.
Ben zbiegł szybko po schodach, Beth zaś poczłapała na
dół z pewnym trudem.
- Jacob! - zawołał zaskoczony Ben, otwierając drzwi. -
Jest prawie północ, co ty robisz?
- Strasznie wyglÄ…dasz. Wszystko w porzÄ…dku? - zaniepo­
koiła się Beth.
- Powiedziała mi - wyjaśnił bez wstępów.
- Co ci powiedziała? Kto? - pytał Ben zdezorientowany.
Na szczęście nie musiał nic tłumaczyć. W oczach Beth
dostrzegł zrozumienie. Odciągnęła męża od drzwi, aby nie
blokował przejścia. Zaprosiła Jacoba do środka i posadziła
go na kanapie.
- Ben, zrób nam herbatÄ™ i zobacz, czy nie ma czegoÅ› do je­
dzenia. - Wysłała go do kuchni, a sama usiadła obok Jacoba
i patrzyła na niego ze współczuciem.
- Powiedziała mi o swoim ojcu, o bliznie, o pułkowniku...
wszystko. - PrzerwaÅ‚ na chwilÄ™, westchnÄ…Å‚ ciężko i przecze­
sał włosy palcami. - Prawie cały dzień spędziłem w tamtym
barze. Siedziałem, jadłem orzeszki i zastanawiałem się, jak
musiaÅ‚a siÄ™ tam czuć samotna, maÅ‚a dziewczynka. ChciaÅ‚­
bym dorwać tego faceta i złamać mu nos - oświadczył, za-
122 Ally Blake
ciskając pięści. - Albo odszukać jej ojca i pogadać z nim po
męsku.
- To może być trudne. Zmarł kilka lat temu.
- Jego szczęście - wymamrotał pod nosem.
Ledwo byÅ‚ w stanie rozpoznać wÅ‚asny gÅ‚os. Nie miaÅ‚ po­
jęcia, co się z nim dzieje. To nie w jego stylu zachowywać się
tak emocjonalnie.
Beth wzięła go za rękę i objęła ją ciepło.
- Z tego, co wiem, ojciec nigdy jej nie uderzył - odezwała
się łagodnie. - Ale nie miała z nim łatwego życia. Nauczył
się boksować, ale nie był na tyle dobry, żeby zdziałać coś na
ringu. WykorzystywaÅ‚ za to te umiejÄ™tnoÅ›ci w innych sytua­
cjach. Nigdy nie udało mu się pracować w jednym miejscu
dÅ‚użej niż kilka miesiÄ™cy. Holly nieraz widziaÅ‚a go poobija­
nego, to dlatego nie znosi boksu.
- Poznałaś go?
- Ojca Holly? Tak, byłam tam kilka razy na pierwszych
latach studiów, Mieszkał wtedy w przyczepie kempingowej.
Nawet go polubiłam. Zabrał nas na balet i do awangardowej
galerii sztuki współczesnej. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto
miałby tyle energii! Ciągle wpadał na jakieś nowe pomysły,
nie bał się wyzwań. Wtedy wydawało mi się, że to cudownie
mieć takiego niezwykłego ojca.
- Zostawił ją na pastwę losu samą w barze - przerwał
jej głosem pełnym złości. - I z tego, co mówiła, wynika, że
często tak robił.
- Wiem. Teraz oczywiście inaczej na to patrzę. Wtedy
zazdroÅ›ciÅ‚am jej, że ma ojca, który nie zrzÄ™dzi i zachowu­
je się, jakby był młodszy od naszych kolegów. Dla dzieciaka
na pierwszym roku, mieszkajÄ…cego nadal z rodzicami, dom
Holly wydawał się prawie rajem. Nie miałam wtedy pojęcia,
Służbowa kolacja 123
że oddaÅ‚aby tÄ™ swojÄ… wolność w zamian za normalny, cie­
pły dom.
Jacob przygryzł wargi i wzdrygnął się. Uderzające, że
mówiÄ…c o ojcu Holly, zupeÅ‚nie jakby mówiÅ‚a o nim. Bez­
troska, wolność, brak odpowiedzialności. Zmieszne, ale
wszystko to wydawało się niewiele warte, gdy patrzył
z innej perspektywy.
Do salonu wszedł Ben z dzbankiem i ciastkami. Nalał
herbatę do kubków i usiadł na oparciu fotela Beth.
- O tym, jak to wszystko naprawdÄ™ wyglÄ…daÅ‚o, dowiedzia­
łam się dopiero po jego pogrzebie. Przegadałyśmy wtedy
z Holly caÅ‚Ä… noc. OpowiedziaÅ‚a mi historiÄ™ o bliznie i wie­
le innych. Kiedy jej ojciec zapragnÄ…Å‚ zobaczyć jakieÅ› miej­
sce, po prostu tam ruszał. Fakt, że miał pod opieką dziecko,
wcale mu nie przeszkadzaÅ‚. Czasami, w przypÅ‚ywie odpo­
wiedzialnoÅ›ci, zabieraÅ‚ ze sobÄ… Holly. Wtedy traciÅ‚a kilka ty­
godni w szkole, ale zupełnie się tym nie przejmował. Zwykle
jednak zostawiał ją samą w motelu z pieniędzmi i telefonem
do jednego ze swoich kolegów, tak na wszelki wypadek.
Wyobraził sobie Holly jako małą dziewczynkę siedzącą
samotnie w tanim motelowym pokoju i zrobiÅ‚o mu siÄ™ nie­
dobrze.
- Musiała go nienawidzić za to, co jej robił... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • NaprawdÄ™ poczuÅ‚am, że znalazÅ‚am swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org