[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nos. To tyle.
- Twój ojciec musiał być na niego wściekły.
- Nie wiem, nie było go tam. Na szczęście wszystko wi
dział pułkownik. Straciłam przytomność, wziął mnie więc
na ręce i wezwał pogotowie. Opiekował się mną podczas
mojego pobytu w szpitalu, a potem zabrał do siebie. Przez
kilka dni mieszkałam razem z nim i jego żoną.
- A twój ojciec?
- Zjawił się po jakimś czasie. Stanął w drzwiach z szero
kim uśmiechem i portfelem pełnym pieniędzy i zabrał mnie
do domu. Nie mam pojęcia, gdzie się podziewał przez ten
czas. Może zabawiał się z kolejną przyjaciółką albo grał na
wyścigach lub obstawiał zakłady na ustawianych meczach
bokserskich. A może przeleżał te dni na łóżku w motelu,
gdzie wtedy mieszkaliśmy, i oglądał telewizję.
Patrzył na nią w milczeniu, głęboko poruszony.
- Można powiedzieć, że ten wypadek miał swoje plu
sy - odezwała się po chwili z lekkim uśmiechem. - Pozna
łam wtedy pułkownika i jego żonę i zobaczyłam, jak wyglą
da życie w normalnej rodzinie. Z jej zwyczajami, regułami
Służbowa kolacja
119
i granicami, których trzeba przestrzegać. W ich domu po
raz pierwszy zrozumiałam, co to jest ciepło i poczucie bez
pieczeństwa. Dlatego co roku organizujemy tę imprezę po
łączoną ze zbiórką pieniędzy na rzecz torów wyścigowych.
Wiem, że pułkownik kocha to miejsce, a ja mam wobec nie
go ogromny dług wdzięczności.
Korciło go, żeby wstać, objąć ją i obiecać, że już nigdy nie
pozwoli nikomu jej zranić. Wiedział, że to głupie, ale nie
mógł opanować emocji.
Na szczęście w tym momencie podszedł kelner i postawił
na stoliku szklanki z napojami.
Jacob sięgnął po sok i w milczeniu wpatrywał się w tę nie
zwykłą kobietę, która coraz bardziej go fascynowała.
Był przekonany, że dorastała w miłości, dostatku i po
czuciu bezpieczeństwa. Wydała mu się niezwykle elegancka,
obyta towarzysko, wyrafinowana... Znała wszystkie ważne
osobistości w tym mieście i świetnie się czuła w ich towa
rzystwie. Nie sądził, że zbytek, przepych i salony, gdzie tak
swobodnie się odnajdywała, to dla niej obce otoczenie. Do
myślał się, jak wiele pracy musiała włożyć, żeby osiągnąć ta
ki sukces.
Teraz rozumiał, że pod tą perfekcyjną fasadą kryje się
wylękniona mała dziewczynka, która ciągle się boi porzuce
nia, zranienia i utraty kontroli. To tłumaczyło jej obsesyjne
pragnienie opanowania wszelkich przejawów impulsywno
ści i beztroski. Nie wątpił, że musiało ją to dużo kosztować.
Choćby nie wiem jak się starała, nie była w stanie zapomnieć
o dziedzictwie, które zostawił jej ojciec. Ale wiedział już,
skąd jej ciągła potrzeba kontrolowania świata wokół i chęć
panowania nad wszystkim.
Ledwie kelner zdążył odejść, zadzwonił telefon Holly.
120 Ally Blake
Sięgnęła po niego szybko, jakby z ulgą wracała do rzeczy
wistości.
- Tak, tu Holly. Oczywiście... Nie, nie jestem zajęta - mó
wiła, umyślnie nie patrząc na niego. - Naturalnie, będę za
kilka minut.
Rozłączyła się i podniosła z krzesła.
- Przykro mi, Jacob, ale nie mogę zostać na obiad. Jeden
z moich klientów ma kłopoty. Muszę tam zaraz jechać.
- Holly, jest sobota. Masz dziś wolne. Nie może tego zała
twić nikt inny?
- Niestety, nie. To wyjÄ…tkowo delikatna sprawa i klient chce
rozmawiać tylko ze mną. Przykro mi, ale muszę cię opuścić.
Odstawił sok i chciał wstać, ale położyła mu rękę na ra
mieniu i przytrzymała na krześle.
- Nie, zostań. Nie musisz ze mną jechać, wezmę taksówkę.
OdezwÄ™ siÄ™ do ciebie w tygodniu. Pa!
I wyszła, zanim zdążył cokolwiek zrobić.
ROZDZIAA SZESNASTY
W sobotę póznym wieczorem dzwonek w domu Bena
i Beth postawił oboje na nogi.
Ben zbiegł szybko po schodach, Beth zaś poczłapała na
dół z pewnym trudem.
- Jacob! - zawołał zaskoczony Ben, otwierając drzwi. -
Jest prawie północ, co ty robisz?
- Strasznie wyglÄ…dasz. Wszystko w porzÄ…dku? - zaniepo
koiła się Beth.
- Powiedziała mi - wyjaśnił bez wstępów.
- Co ci powiedziała? Kto? - pytał Ben zdezorientowany.
Na szczęście nie musiał nic tłumaczyć. W oczach Beth
dostrzegł zrozumienie. Odciągnęła męża od drzwi, aby nie
blokował przejścia. Zaprosiła Jacoba do środka i posadziła
go na kanapie.
- Ben, zrób nam herbatę i zobacz, czy nie ma czegoś do je
dzenia. - Wysłała go do kuchni, a sama usiadła obok Jacoba
i patrzyła na niego ze współczuciem.
- Powiedziała mi o swoim ojcu, o bliznie, o pułkowniku...
wszystko. - Przerwał na chwilę, westchnął ciężko i przecze
sał włosy palcami. - Prawie cały dzień spędziłem w tamtym
barze. Siedziałem, jadłem orzeszki i zastanawiałem się, jak
musiała się tam czuć samotna, mała dziewczynka. Chciał
bym dorwać tego faceta i złamać mu nos - oświadczył, za-
122 Ally Blake
ciskając pięści. - Albo odszukać jej ojca i pogadać z nim po
męsku.
- To może być trudne. Zmarł kilka lat temu.
- Jego szczęście - wymamrotał pod nosem.
Ledwo był w stanie rozpoznać własny głos. Nie miał po
jęcia, co się z nim dzieje. To nie w jego stylu zachowywać się
tak emocjonalnie.
Beth wzięła go za rękę i objęła ją ciepło.
- Z tego, co wiem, ojciec nigdy jej nie uderzył - odezwała
się łagodnie. - Ale nie miała z nim łatwego życia. Nauczył
się boksować, ale nie był na tyle dobry, żeby zdziałać coś na
ringu. Wykorzystywał za to te umiejętności w innych sytua
cjach. Nigdy nie udało mu się pracować w jednym miejscu
dłużej niż kilka miesięcy. Holly nieraz widziała go poobija
nego, to dlatego nie znosi boksu.
- Poznałaś go?
- Ojca Holly? Tak, byłam tam kilka razy na pierwszych
latach studiów, Mieszkał wtedy w przyczepie kempingowej.
Nawet go polubiłam. Zabrał nas na balet i do awangardowej
galerii sztuki współczesnej. Nigdy nie spotkałam kogoś, kto
miałby tyle energii! Ciągle wpadał na jakieś nowe pomysły,
nie bał się wyzwań. Wtedy wydawało mi się, że to cudownie
mieć takiego niezwykłego ojca.
- Zostawił ją na pastwę losu samą w barze - przerwał
jej głosem pełnym złości. - I z tego, co mówiła, wynika, że
często tak robił.
- Wiem. Teraz oczywiście inaczej na to patrzę. Wtedy
zazdrościłam jej, że ma ojca, który nie zrzędzi i zachowu
je się, jakby był młodszy od naszych kolegów. Dla dzieciaka
na pierwszym roku, mieszkajÄ…cego nadal z rodzicami, dom
Holly wydawał się prawie rajem. Nie miałam wtedy pojęcia,
Służbowa kolacja 123
że oddałaby tę swoją wolność w zamian za normalny, cie
pły dom.
Jacob przygryzł wargi i wzdrygnął się. Uderzające, że
mówiąc o ojcu Holly, zupełnie jakby mówiła o nim. Bez
troska, wolność, brak odpowiedzialności. Zmieszne, ale
wszystko to wydawało się niewiele warte, gdy patrzył
z innej perspektywy.
Do salonu wszedł Ben z dzbankiem i ciastkami. Nalał
herbatę do kubków i usiadł na oparciu fotela Beth.
- O tym, jak to wszystko naprawdę wyglądało, dowiedzia
łam się dopiero po jego pogrzebie. Przegadałyśmy wtedy
z Holly całą noc. Opowiedziała mi historię o bliznie i wie
le innych. Kiedy jej ojciec zapragnął zobaczyć jakieś miej
sce, po prostu tam ruszał. Fakt, że miał pod opieką dziecko,
wcale mu nie przeszkadzał. Czasami, w przypływie odpo
wiedzialności, zabierał ze sobą Holly. Wtedy traciła kilka ty
godni w szkole, ale zupełnie się tym nie przejmował. Zwykle
jednak zostawiał ją samą w motelu z pieniędzmi i telefonem
do jednego ze swoich kolegów, tak na wszelki wypadek.
Wyobraził sobie Holly jako małą dziewczynkę siedzącą
samotnie w tanim motelowym pokoju i zrobiło mu się nie
dobrze.
- Musiała go nienawidzić za to, co jej robił...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl