Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

znosiły wychodzenia z dobrze ogrzanych pomieszczeń jego zaatakowane przez artretyzm stawy.
Jedynym wyjściem były zatem ogrzewane ubiory albo dodatkowa porcja tabletek
przeciwbólowych, ale ani jedno, ani drugie jakoś specjalnie go nie nęciło.
- No dobrze - odezwał się do syna. - Ale jeśli w ciągu najbliższych kilku godzin nie będzie się
zanosiło na przerwę, zadzwoń, a ja przyjadę i cię zastąpię. Wyglądasz na naprawdę zmęczonego.
- Nic mi nie jest. Dzwonię, bo chciałem sprawdzić kilka szczegółów dotyczących tej
równoczesnej wyprawy rozpoznawczej, o którą się ubiegasz. Muszę wiedzieć, ile twoim zdaniem
mogłyby zapłacić za nią nasze światy?
- Ani grosza - odrzekł bez wahania Jonny. - W gruncie rzeczy to, czym zajmujesz się teraz, jest
zwyczajną transakcją handlową, a nikt przy zdrowych zmysłach nie płaci za towar, którego nie
tylko dokładnie nie zbadał, ale nawet nie widział. Ponieważ to domena Pua wystawia na sprzedaż
te pięć planet, może będziesz mógł nalegać, żeby Mówca ją obciążył kosztami tej wyprawy.
Uważam, że w ostateczności powinieneś uzyskać jego zgodę na to, żeby przekazał nasze żądanie
domenom Pua i Baliu. Niech załatwią to między sobą tak, byśmy nie musieli zawracać sobie tym
głowy.
- Dobrze - rzekł Corwin, ale pokręcił z powątpiewaniem głową. - Aż trudno uwierzyć, że ta
zgraja myślących tylko o własnych sprawach rzezimieszków znalazła wspólny język na tyle
długo, żeby prowadzić z nami wojnę.
- Tak było. Uwierz mi, że tak było. I nic nie wskazuje na to, żeby w przyszłości nie mieli zrobić
tego raz jeszcze.
- Masz rację. No cóż... czy przynajmniej zgodziłbyś się, żeby na tę wyprawę polecieć
 Menssaną , gdyby Troftowie, bez względu na to którzy, pokryli wszystkie inne koszty?
Jonny przygryzł wargę.
- Wolałbym, żeby dostarczyli nam także statek. Ale niech będzie, jeżeli zostaniesz zmuszony do
wyrażenia zgody, niech tak będzie. Tylko oni płacą za paliwo.
- W porządku. Prawdę mówiąc, uważam, że będę mógł wyrazić na to zgodę tylko za cenę
czegoś, co może być potrzebne tamtej wyprawie na Qasamę. Zadzwonię do ciebie trochę pózniej.
Rozłączyli się i przez chwilę Jonny wpatrywał się w ciemny ekran, starając się przewidzieć
różne tory, po jakich mogą potoczyć się negocjacje. Za bardzo jednak przypominało mu to
rozgrywkę w trójwymiarowe szachy, w której trzeba było przewidzieć zbyt wiele możliwych
ruchów naraz. Wstał zatem ze swojego miejsca - co nie było bardzo trudne w tak dobrze
ogrzanym pomieszczeniu - i podszedł do stołu, przy którym siedziała Chrys.
- Jak sobie radzisz? - zapytał, spoglądając na plątaninę przewodów, mikroobwodów i podobnych
do stonóg elementów znajdujących się na płytce, którą właśnie montowała.
- Nie najlepiej - powiedziała, ustawiając przełączniki i pokrętła na płycie czołowej urządzenia
diagnostycznego. - Zaczynam teraz rozumieć, dlaczego wszyscy wolą nabyć gotowe,
zmontowane już podzespoły Troftów, zamiast kupować elementy i składać urządzenia
samodzielnie. Wezmy na przykład te  stonogi . Niektóre mają dziwne, nie zawsze możliwe do
przewidzenia parametry i charakterystyki, zwłaszcza jeżeli pracują w warunkach chociaż trochę
odmiennych od podawanych w katalogach.
- Jestem pewien, że jakoś się z tym uporasz - zapewnił ją Jonny. - Byłaś przecież kiedyś
najlepszym technikiem elektronikiem w całym...
- Arielu? - dokończyła i parsknęła. - Serdeczne dzięki. Było nas tam tylko dwoje, a więc
musiałam być albo najlepszym, albo najgorszym.
- Dobrze pamiętam, że byłaś najlepsza - odparł z przekonaniem Jonny, z radością stwierdzając u
Chrys powrót tak dobrze mu znanego poczucia humoru, które ostatnio zauważał u niej bardzo
rzadko... może więc uporała się w końcu z zamieszaniem, jakie w jej życiu spowodowało ostatnie
kilka tygodni.
Albo może tylko powracała do tego, co robiła kiedyś. Od wielu już lat nie montowała żadnego
skomplikowanego urządzenia elektronicznego i nie wykorzystywała tego, czego się nauczyła.
- Rzecz jasna, zdajesz sobie sprawę - odezwała się, przerywając tok jego myśli - że jeżeli
wyrazisz zgodę na wyprawę  Menssaną , nie pozostanie nam żaden rezerwowy statek na
wypadek, gdyby  Dewdrop miała jakieś kłopoty na Qasamie.
Jonny potrząsnął głową.
- I tak nie zamierzaliśmy wysyłać w tym celu  Menssany . Na wypadek, gdyby się okazała
konieczna jakaś demonstracja siły, przez cały czas trwania tamtej wyprawy będzie czuwał w
pobliżu Qasamy co najmniej jeden okręt wojenny Troftów.
- Zawsze sądziłam, że Troftowie nie zamierzają walczyć z Qasamanami.
- Jeżeli wyprawa napotka na trudności, nie będą mieli innego wyjścia - odparł ponuro Jonny. -
Ale nie powinni mieć z tego powodu wyrzutów sumienia. Błyskawiczny atak małej grupki
komandosów jest czymś całkiem innym niż prowadzenie wojny na wielką skale.
- A poza tym zależy im chyba na ochronie swojej inwestycji? - zapytała Chrys.
- No, teraz zaczynasz myśleć jak prawdziwy Troft - pochwalił ją Jonny, a potem stanął u jej
boku i objął ją ramieniem.
- Pamiętaj tylko o jednym, Chrys - dodał nieco bardziej poważnie. - Chcąc zdobyć informacje,
jakimi niewątpliwie dysponują, Baliusanie musieli tam wysłać co najmniej jedną dyplomatyczną
misje, która bezpiecznie wróciła do domu. Dowodzi tego chociażby ich program translacyjny
trzeciego stopnia, który chcą nam przekazać. Tak wiec Joshua i Justin będą tam całkiem
bezpieczni. Naprawdę.
- Chciałabym w to wierzyć - westchnęła Chrys. - Wiem tylko, że każda matka ma prawo
martwić się o swoje dzieci.
- Niejasno przypominam sobie, że przed jakimiś trzydziestoma laty to samo miało być prawem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org