Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

drgawkach opodal torów.
Jane była już w środku. Alison stała na stopniach i sięgnęła
po walizkę ze szmaragdowym Buddą. Nie puściłem.
 Co robisz?!  krzyknęła.  Wskakuj! Daj walizkę! Da-
waj walizkę!
Biegłem równolegle do wagonu.
 Kocham cię, Alison  powiedziałem.  Ale muszę zo-
stać. Walizka też.
Jej twarz zmieniła się nie do poznania.
 Ty świnio!  zawołała, płacząc.  Ty podła świnio!
Złodzieju cholerny! Nic się nie zmieniłeś! Nic! Nadal jesteś
tym, kim byłeś dziesięć lat temu! A ja głupia myślałam... 
Głos jej się załamał, otarła rękawem łzy.
Elektrowóz przyspieszył. Zatrzymałem się i może mnie
zawiódł słuch, może to tylko stukot kół, ale wydawało mi się,
że krzyknęła:  Kocham cię, Clive ! Nie, to na pewno był tylko
stukot rozpędzonych kół pociągu.
 Aadunek, stary byku, ładunek! Jeden wielki ładunek! Aa-
dunek tak wielki, że rozniesie beton w drobny mak! Beton i
wszystko co nad nim !  wrzeszczał Bert. Jeden wielki ładu-
nek... Boże, gdzie szukać takiego ładunku?! Strefa szósta.
Mówił do rzeczy. Trzydziestoośmiokilometrowy odcinek tu-
nelu pod dnem Kanału Angielskiego podzielony jest na dwa-
dzieścia stref geologicznych nie mających nic wspólnego z
numeracją sektorów. Każdą z tych stref cechuje inna budowa,
inne ułożenie warstw i różna grubość. CSB w Dollands Moor
nie znała szczegółów. Dysponowaliśmy jedynie przekrojami
ogólnymi, ponieważ ktoś z najwyższych kręgów wojskowych
uznał nie bez racji, że TML jako obiekt strategiczny należy
otoczyć tajemnicą. Strefa szósta... Gdybym miał tu z sobą
Worstera, sprawa byłaby prosu. On wiedziałby dokąd iść 1
gdzie szukać. Mysi, O Casey! Myśl! Myśl!
 Czy wiesz, gdzie się obecnie znajdujemy? Nad naszymi
głowami leży piekielnie cienka warstwa skały ... Flaherty nie
mógł ukryć ładunku ani w tunelu operacyjnym A, ani w B.
Gdybym to ja zakładał taki ładunek, umieściłbym go jak naj-
bliżej skały, którą ma rozsadzić, więc na pewno gdzieś w gór-
nych partiach sklepienia. Aadunek eksplodujący na poziomie
torowiska co najwyżej nadwerężyłby strop. Sklepienia tuneli
A i B nijak nie nadawały się do tego celu. Raz, że biegnie tam
trakcja elektryczna utrudniająca dostęp do łukowatych ele-
mentów ze zbrojonego betonu, dwa, że widać na nich wszyst-
ko jak na dłoni, a skoro, jak twierdził Flaherty, ładunek jest
wielki, każdy maszynista  pomijając już patrole CSB  na-
tychmiast by go zauważył i dał znać, komu trzeba. Miejscem,
które nadawało się do  wielkiego buuum znacznie lepiej, był
tunel serwisowy.
Zostało mi niespełna sześć minut. Goniłem resztkami sił.
Bałem się, cholernie się bałem i pocieszało mnie tylko to, że
kiedy fajerwerk Flaherty ego rozbłyśnie, Jane i Alison będą
daleko, bezpieczne, a ja oberwę tak szybko i skutecznie, że nie
zdążę zauważyć własnej śmierci. Stojąc na szczeblach drabiny
obok wyjścia ewakuacyjnego 19, spociłem się jak mysz na
samą myśl, że los okaże się pusty. Dwadzieścia prawie dwuki-
lometrowych stref geologicznych oznaczało pięć wyjść ewa-
kuacyjnych, a w skale nad nimi pięć przewodów wentylacyj-
nych. Ten nad szesnastką odpadał  był czysty, czołgałem się
tam przed stokiem na kontenerowiec. Jeśli nie szesnastka, to
siedemnastka, osiemnastka, dziewiętnastka albo dwudziestka.
Dziewiętnastka była najbliżej. Pudło. Nigdy nie miałem szczę-
ścia w loterii.
Który teraz? Dwudziesty, oddalony ode mnie o trzysta sie-
demdziesiąt pięć metrów, czy osiemnasty? A może przesko-
czyć osiemnasty i od razu sprawdzić siedemnasty? Jechać w
lewo czy w prawo? Sekundnik pędził nieubłaganie. Cztery i
pół minuty do eksplozji. W lewo!
W przewodzie wentylacyjnym nad osiemnastką hulał wiatr,
niosąc z sobą zapach starego kurzu. Do siedemnastki runąłem
dwie minuty pózniej, bo tyle czasu potrzebowała drezyna na
pokonanie dystansu trzystu siedemdziesięciu pięciu metrów.
Wiedziałem, że muszę znalezć ładunek w tym przewodzie, bo
na powrót do przejścia awaryjnego 20 już bym nie zdążył.
Wbiłem pedał hamulca aż do podłogi. Dłonie ześliznęły
mi się z kierownicy, drezyna zjechała w prawo i uderzyła o
ścianę. Wbiegłem do tunelu A. Drabinka. Trzynaście szczebli.
Stanąłem na ósmym i zajrzałem w głąb metalowej rury.
Otwór zionął czarną pustką. Odetchnąłem. To dziwne, ale
gdy przyszło spojrzeć w oczy Tej Która Zawsze Przychodzi,
opanował mnie błogi spokój. Tysiące myśli kłębiło mi się w
głowie, lecz wszystkie jasne, wszystkie klarowne, pogodne.
Przypomniał mi się; Amadeusz Carr z Erskine Road,
Wingfield-Digby, Norn, kierowca granatowego mercedesa,
nieszczęsny astmatyk, Flaherty... Tylu ludzi straciło życie...
Moje sny, moje ciepłe morze i palmy... I Jane... I Alison...
Sięgnąłem po papierosa. Jeszcze trzydzieści sekund.
Zapałka płonęła równym, czystym płomieniem. Gapiłem
się na ogień sekundę, może dwie, po czym zbliżyłem rękę do
przewodu wentylacyjnego. Zapałka nie zgasła! Jak oszalały
wczołgałem się do rury.
Aadunek tkwił wyżej, w odcinku prostopadłym do tunelu
serwisowego, metr nad jego sklepieniem. Wypełniał przewód
szczelnie niczym korek, dlatego płomień zapałki ani drgnął.
Nie chwiał się i teraz. W jego świetle ujrzałem połyskujący,
związany kablem foliowy wór. Jeden koniec kabla ginął
gdzieś w środku, zapewne wetknięty w materiał wybuchowy,
drugi natomiast prowadził do sporej kasetki, umieszczonej w
fałdach foliowego pokrowca. Kiedy kolejna zapałka zgasła, na
wierzchniej ściance pudełeczka spostrzegłem migotliwe, fos-
foryzujące cyferki.
Drżącymi palcami uchwyciłem drugi koniec kabla. Flaher-
ty uchodził za eksperta. Jeśli zainstalował urządzenie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org