[ Pobierz całość w formacie PDF ]
włosy wpadały jej do oczu. Sheila była ładną dziewczynką o wyraznych rysach. Z pewnością
woda i mydło dodałyby jej jeszcze urody.
- Dobrze, a teraz daj mi klamerki, to zepnę włosy. Przycisnęła torebkę do piersi.
- Daj, wepniemy je we włosy.
Potrząsnęła głową.
- Nie chcesz ich nosić?
- Tato zabrać mi je.
- Chyba tego nie zrobi, co? Powiedz mu, że dostałaś je ode mnie.
- On powiedzieć, że ja je ukraść. Przedtem nikt mi nic nie dać. - Przyciskała klamerki
mocno, wpatrując się przez opakowanie w plastikowe kaczki i niebieskie ptaszki.
- Może na razie zostawisz je w szkole, dopóki nie spotkam się z twoim tatą i powiem
mu, że dostałaś je ode mnie. Co ty na to?
- Ty znowu mnie ładnie uczesać? Skinęłam głową.
- Uczeszę cię jutro rano, jak tylko przyjdziesz. Patrzyła długo na klamerki, aż wreszcie
oddała mi je.
- Masz. Trzymać je dla mnie.
Serce zabiło mi mocniej, kiedy odebrałam od niej torebkę. Widziałam, jak trudno było
jej rozstać się z podarunkiem. W tym momencie do sali wszedł Anton z plikiem kopii zadań,
które nam się skończyły. Przypomniał mi, że musi już zaprowadzić Sheilę do autobusu. Ze
zdziwieniem zorientowałam się, jak dużo czasu minęło. Nie doszłyśmy nawet do mycia, a ona
tak cuchnęła.
- Sheilo - zapytałam ją. - Czy ty masz okazję umyć się w domu?
Potrząsnęła głową.
- Nie mamy wanny.
- Nie możesz umyć się przy zlewie?
- Nie mieć zlewu. Tato nosić wodę w wiadrze ze stacji benzynowej. - Zamilkła na
moment i wbiła wzrok w podłogę. - Woda tylko do picia. On by wściec się na mnie, gdyby ja
ją zabrudzić.
- Czy masz jakieś inne ubrania? Potrząsnęła głową.
- W takim razie coś ci powiem. Jutro zastanowimy się, jak temu zaradzić, dobrze?
Skinęła głową i poszła po swoją cienką kurtkę. Westchnęłam, patrząc na nią. Tyle do
zrobienia, pomyślałam. Tyle pracy, żeby coś zmienić.
- Do widzenia, Sheilo. Miłego popołudnia. Do zobaczenia jutro.
Anton wziął ją za rękę i otworzył drzwi, za którymi rozciągała się wietrzna,
styczniowa ciemność. Zanim zdążył je zamknąć, Sheila zatrzymała się na krótką chwilę i
spojrzała na mnie spod jego ramienia. Na jej twarzy pojawił się słaby uśmiech.
- Do widzenia, nauczycielko.
7
Następnego dnia przyszłam do szkoły gotowa do działania, uzbrojona w trzy
kąpielowe ręczniki, szampon i balsam dla dzieci. Najpierw poszłam na dół, żeby zajrzeć do
pudełka z darami. Chociaż szkoła, w której pracowałam, znajdowała się w dość zamożnej
dzielnicy, zawsze znalazły się dzieci, choćby takie jak moje, które znajdowały coś dla siebie
w pudełku. Trzymałam też własne zapasy w klasie, lecz została mi głównie bielizna. Jednak
wszystko, co tam zebrałam, było o wiele za duże na Sheilę. Wybrałam więc na dole parę
sztruksowych spodni i podkoszulek, po czym wróciłam do klasy.
Kiedy przyszła Sheila, lałam właśnie wodę do zlewu umieszczonego z tyłu klasy.
Ponieważ nie mieliśmy prysznica, uznałam, że uda mi się częściowo wsadzić do niego Sheilę.
Był to typowy, duży kuchenny zlew. Gdy tylko mnie zobaczyła, zdjęła kurtkę i podeszła do
mnie szybko. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby szła do mnie równie szybko. Jej szeroko
otwarte oczy wyrażały zainteresowanie. Pochyliła się, żeby lepiej widzieć, co robię.
- Zapniesz mi spinki we włosach?
- Pewnie. Ale najpierw zajmiemy się twoim ciałem, jak u prawdziwej kosmetyczki.
Umyję cię całą. Co ty na to?
- Będzie bolało? Roześmiałam się.
- Nie, głuptasie. Nie sądzę.
Wyjęła z wiadra butelkę z kremem i odkręciła zakrętkę.
- Po co to? Do jedzenia? Popatrzyłam na nią ze zdziwieniem.
- Nie, to jest balsam. Do smarowania ciała. Na jej twarzy pojawił się wyraz
zadowolenia.
- Aadnie pachnie, nauczycielko. Powąchaj. Dobrze pachnie. Smarujesz tym, żeby
ładnie pachnieć. - Była wyraznie ożywiona. - Teraz ten dzieciak już nie mówić, że ja cuchnę,
tak?
Uśmiechnęłam się.
- Już tak nie powie. Spójrz, znalazłam dla ciebie ubrania. Kiedy Whitney przyjdzie po
południu, będzie mogła zabrać twoje spodnie do prania.
Sheila wzięła do ręki spodnie.
- Tata nie pozwoli mi ich zatrzymać. My nie bierzemy żadnych darów.
- Rozumiem. Ale możesz nosić te, dopóki twoje nie wyschną. W porządku?
Posadziłam Sheilę na blacie szafki tuż przy zlewie, zdjęłam jej buty i skarpetki.
Przyglądała się uważnie, jak ściągam z niej ubranie, ale nie próbowała mi pomagać. Miałam
niecałe pół godziny do: przyjścia pozostałych dzieci, które wprawdzie były przyzwyczajone
do tego, że ktoś jest myty w zlewie, lecz nie byłam pewna reakcji Sheili. Kiedy ją o to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl