[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Case usiadł wygodnie w fotelu.
- Bo wtedy zaczną ściemniać. Jak to zwykle bywa. Chyba nie
zaprzeczysz?
Wystarczyło popatrzeć na panią Wilson. Kobieta wychodziła z
siebie, by mu się przypodobać i nie stracić pracy. Wychwalała go za
wszystko: stroje, rzutkość i przedsiębiorczość, pomysł, by wejść do
firmy incognito.
Z doświadczenia wiedział, że najlepsze efekty daje poznanie
firmy od podszewki, rozeznanie jej dotychczasowego sposobu
działania. Dopiero wtedy można wyciągnąć wnioski i wprowadzić
modyfikacje. Kilka niewinnych kłamstw to nie jest wygórowana cena.
Nie chodziło mu o to, by wyrwać się z monotonii dotychczasowego
życia. W każdym razie nie tylko.
- Chcesz dojść do prawdy drogą kłamstwa - drwiąco podsumował
Simon. - Nie musisz sam się w to mieszać, wiesz o tym. Możesz to
komuś zlecić.
- Ale to mi całkiem odpowiada. Lubię to. - Lubi też
niespodzianki. Takie jak szczerość, z jaką Tahlia zwracała się do niego.
Mówiła, co myśli. Bez ogródek. Simon zamruczał do siebie.
- Daj spokój, bądz poważny. Twój czas jest zbyt cenny. Znajdz
fachowca, niech on to zrobi. Albo wez mnie.
Case potarł policzek. Nie chciał teraz rozwodzić się nad tym, co
czuje.
S
R
- Ja inaczej to widzę. - Może los podsuwa mu szansę? Może
powinien podjąć ryzyko?
Przyszłość WWW Designs jest ogromnym wyzwaniem. To
największa w regionie firma tej branży. Case'owi zależało, by odniosła
prawdziwy sukces. Chce dowieść swego talentu i rzucić ten sukces w
twarz tym nielicznym, którzy oceniają go jedynie poprzez stan jego
konta.
- Twoim zdaniem to etyczne postępowanie? Case uśmiechnął się.
- Jako nowy właściciel mogę wszystkich zwolnić, ale nie chcę
tego. Wolę ustalić, skąd biorą się problemy i jak je rozwiązać. Nie chcę
pozbywać się pracowników.
- I bardzo dobrze. Każdy z nich ma swoją wartość. A zatem
chcesz powiedzieć, że nie poszedłeś tam, bo próbujesz zabić nudę?
Case zapatrzył się w nowoczesny obraz wiszący na ścianie.
Simon jest bardzo bystry.
- Dobrze, przyszpiliłeś mnie. Chciałem spróbować czegoś
nowego. To przecież nic złego. Wiem, że ty wszystkiego dopilnujesz.
Miał już dość monotonii ciągłych zebrań i spotkań, obłudnych
rozmów, których celem było zjednanie sobie ważnych sojuszników.
- Jasne, że dopilnuję. Tylko muszę mieć pewność, że
w razie czego mogę do ciebie zadzwonić, żebyś podjął decyzje.
Bez bawienia siÄ™ w konspiracjÄ™. - ChrzÄ…knÄ…Å‚. - Ale wracajÄ…c do
rzeczy... czego ty tam szukasz?
- Liczę... - Case pogładził stopą łeb Edisona - że może... - Liczył,
że może w ten sposób zagłuszy w sobie pustkę. Nie mógł już dłużej
S
R
udawać, że nic takiego nie odczuwa. Spotykał się z dziewczynami, lecz
to niczego nie zmieniało. Praca też nie pomagała. Aż do teraz.
- Powiem ci wprost, że w WWW Designs nie znajdziesz tego,
czego szukasz. Na pewno wiesz, w co siÄ™ Å‚adujesz?
- Spokojnie. Dam sobie radę. - Case rozłączył się. I od razu
stanęła mu przed oczami ujmująca twarz Tahlii.
Nic o nim nie wiedziała. Nie miała pojęcia, ile firm jest jego
własnością, jak bardzo jest bogaty, w jakim towarzystwie bywa. Nie
domyślała się, że w podziemnym garażu trzyma pięć samochodów.
Gdy na jej pytanie odparł, że obstawia firmy, uznała, że chodzi o
grę na giełdzie.
Czy to jest jego szansa?
Po lunchu nie przestał o niej myśleć. Nie zastanawiał się, sięgając
po telefon. Postąpił naprawdę lekkomyślnie. Przez całą drogę powrotną
nie mógł sobie tego darować.
Jest jeszcze za wcześnie na takie gesty.
Czyżby aż tak oszołomiła go myśl, że mógłby się z nią związać?
Czy aż tak go opętało, że popełnił błąd, który może go drogo
kosztować?
Problem w tym, że ta dziewczyna jest niesamowita. Rzadko ma
się okazję spotkać kogoś takiego. Więc jak może zachować
obojętność?
Edi siedział przy nim i uderzał ogonem w podłogę.
Case popatrzył w czarne oczy swego najlepszego druha.
- Zachowałem się jak idiota, co? Zagalopowałem się, bo wydaje
S
R
mi się, że coś się zaczyna. Ale to nic nie jest, prawda?
Edi wysunął jęzor.
- Chcesz iść na spacerek, tak?
Doskonale wiedział, co powinien robić. Powinien trzymać się z
daleka od tej wyjątkowej dziewczyny. Przynajmniej póki nie skończy
tego, co sobie zaplanował.
Jeśli go zapyta, może udać naiwnego... Co też mu chodzi po
głowie? Kto lepiej od niego wie, że nie można budować na kłamstwie?
Wstał z fotela. Może Tahlia nie domyśli się, że to od niego. Z
pewnością w jej życiu jest wielu mężczyzn. Kobieta tak piękna jak
ona...
Przeciągnął dłońmi po włosach i pacnął się w policzki.
Niepotrzebnie się tak przejmuje. Między nimi nic nie ma.
Oczarowała go płomiennymi oczami, ponętnym ciałem.
Postara się trzymać od niej z daleka.
Czy łatwo mu będzie jej unikać?
Nie wpadła w zachwyt, gdy nieoczekiwanie dla samego siebie
zaproponował jej stanowisko tymczasowej asystentki. Perspektywa
szukania kogoś innego, rozmów z ewentualnymi kandydatkami...
wolałby tego uniknąć.
Poszedł do holu i wziął smycz. Edi w podskokach ruszył za nim,
radośnie machając ogonem.
Właściwie nie ma powodu, by się z nią widywał.
S
R
ROZDZIAA ÓSMY
Czego chcę od mężczyzny, gdy mam dobry dzień:
1. Ma być wysoki, ciemnowłosy, przystojny.
2. Ma być wykształconym profesjonalistą.
3. Ma mieć poczucie humoru.
4. Ma mieć rodzinę, z którą można się dogadać.
Czego chcę od mężczyzny, gdy mam zły dzień: przestrzeni dla
siebie.
- Tak, mamo. - Tahlia usiadła na kanapie. W jednej ręce trzymała
słuchawkę, w drugiej talerz z podgrzanym w mikrofali dietetycznym
daniem z makaronu.
- A co z twoim awansem?
Tahlia wzniosła oczy w górę i zapatrzyła się w sufit.
- Na razie jeszcze nic. - Nie czuła się na siłach, by zdawać matce
relację z tego, co się stało. Facet z zewnątrz utrącił jej kandydaturę i
zajął miejsce, które już uważała za swoje. W dodatku zaproponował, by
została jego asystentką. Mama by się wściekła, gdyby to usłyszała.
Musiałaby zreferować wszystko od początku do końca, a potem
wysłuchać jej zdania i dobrych rad.
Od małego się do tego wdrażała. Razem z mamą wsłuchiwały się
w taśmy budujące motywację, wypełniały stosowne ankiety,
powtarzały afirmacje.
S
R
Mogła przewidzieć reakcję mamy.
Nie chciała sprawiać jej zawodu, nie chciała jej rozczarować. A
tak by było.
Wystarczy, że cały dzień zadręczała się tym, co się stało. I
propozycjÄ… zostania jego asystentkÄ….
Może celowo to zrobił, by ostatecznie się z nią rozprawić? By się
wreszcie poddała? Co za facet! Czy nie wystarczy, że nie odstępują jej
wspomnienia tych niebieskich oczu, wciąż widzi jego uśmiech,
wysportowane ciało? Jest przyjazny, miły, ma tego swojego pieska...
- Dam ci znać - powiedziała ostrożnie. Mama syknęła.
- Czyli nadal nic nie wiadomo? Czemu tak wcześnie jesteś w
domu? Nie mogłaś znalezć czegoś do zrobienia w biurze, by się lepiej
zasłużyć? Pokazać, że ci zależy. To bardzo ważne.
Tahlia westchnęła, popchnęła aksamitną poduszkę.
- Mamo, oprócz pracy mam też normalne życie. Przełknęła trochę
klusek, patrzÄ…c na telewizor w rogu.
Właśnie leciały wiadomości, tylko dzwięk był wyłączony.
Przesunęła wzrokiem po salonie. Na niskim stoliku leżała sterta
fachowych książek i magazyn z modą biurową.
- Na pewno zrobiłaś wszystko, by szef zauważył twoje walory?
- Tak, mamo. - Tahlia uśmiechnęła się mimowolnie. Jej nowy
szef z pewnością zauważył wszystkie jej walory... Przypomniała sobie
taksujące spojrzenie jego błękitnych oczu przesuwające się po jej ciele.
Zadrżała.
Na chwilę w słuchawce zaległa cisza.
S
R
- Chodzisz na randki? - zmienionym, surowym tonem zapytała
mama.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl