Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Parris wyszła za poławiacza kałamarnic. - Chwycił Brada za
łokieć, najwyrazniej chcąc, żeby on także śmiał się z jego
dowcipu.
Widziałam, jak pracuje Brad, tato. Byłam z nim na statku. To
jest wspaniałe. Ty także byłbyś pod wrażeniem.
Nie tak łatwo zrobić na mnie wrażenie - odparł Jeffrey, spo-
glądając przychylniejszym okiem na młodego naukowca. - Ale
czemu nie, jestem skłonny w to uwierzyć.
Brad uśmiechnął się.
Szkoda, że nie jest pan w komisji przyznającej granty, przed
którą mam się stawić w przyszłym tygodniu. To nie będzie
proste.
Komisja przyznająca granty?
- Tak. Komisja Narodowej Fundacji Badań Morskich.
Ojciec podrapał się w brodę.
- Wie pan, chyba Larry Hudson ma w tych kręgach zna-
jomości. Pewnie mógłby panu pomóc. Jeśli pan chce, to do
niego zadzwonię. Chcę zrobić przyjemność mojej córeczce.
Wszystko dla jej przyjaciół.
To był cały ojciec. Kupował miłość i przywiązanie. Rozdawał
hojne prezenty po to, żeby za chwilę zniknąć z poczuciem
spełnionych obowiązków ojcowskich. Zawsze tak
S
R
traktował swoje córki i żony. Kupował świecidełka, a potem
odchodził do następnych  planów".
Nie miałaby za złe Bradowi, gdyby przyjął jego pomoc Po-
trzebował pieniędzy na badania, a ojciec właśnie mu je wrę-
czał. Czekała, aż Brad wyciągnie rękę i uściśnie dłoń wpły-
wowego milionera, przypieczętowując umowę.
Ale nic z tego.
Bardzo dziękuję, ale to nie jest konieczne - powiedział Brad. -
Wolałbym dostać te pieniądze w uznaniu za wyniki badań.
Albo je stracić. Tylko głupiec może nie skorzystać z takiej
okazji.
Z całym szacunkiem, panie Hammond, ale przyzwyczaiłem się
radzić sobie sam.
Parris miała ochotę go ucałować. Był wierny zasadom i nie
uległ potędze ojca. Wolał podążać trudną drogą zamiast iść na
łatwiznę. Ilu mężczyzn, których znała, zachowałoby się w ten
sposób?
%7ładen.
Wpływowy milioner przyglądał się Bradowi przez dłuższą
chwilę. Parris czekała, aż padnie cios i nastąpi nieunikniona
konfrontacja. Nikt nigdy mu nie odmawiał, chyba że miał
ochotę ponieść klęskę.
To mi się podoba - powiedział wreszcie. - Ma pan charakter.
Nieczęsto spotykam takich ludzi. Gdyby zechciał pan kiedyś
zamienić ocean na zwykłą pracę, czekam na telefon. - Sięgnął
do kieszeni i podał Bradowi wizytówkę.
Dziękuję, panie Hammond, ale nie jestem przyzwyczajony do
chodzenia w garniturze.
Tak mi się zdawało - Zerknął na jego nieszczęsny krawat.
Och, spójrzcie! Jest Jackie! - Parris pomachała do sio-
S
R
stry, która właśnie weszła i z uśmiechniętą miną rozglądała się
po sali. - Widocznie poczuła się lepiej, bo przedtem bolała ją
bardzo głowa.
Jackie! - zawołał ojciec i ruszył do niej.
Przepraszam - powiedziała Parris, gdy Jeffrey się oddalił. -
Ojciec potrafi być...
Pochodzę z takiej samej rodziny. - Uśmiechnął się.
-Przeprosiny są zbyteczne.
W tej samej chwili licytator zarządził przerwę na krótką po-
tańcówkę.
Teraz nasza kolej - powiedział Brad, gdy orkiestra zaczęła grać
melodię  Always" i pierwsze pary pojawiły się na parkiecie.
Jak to?
- Powinniśmy zatańczyć.
-Ale ja muszę...
Szybko wziął ją za rękę i poprowadził na parkiet.
- Nic się nie stanie, jak potańczymy przez pięć minut.
Był taki cudowny, że zupełnie traciła przy nim głowę.
Im dłużej go znała, tym bardziej wiara w bajkowy happy end
stawała się realna.
- Czy w ten sposób chcesz mnie przekonać, że nie możesz
czekać na konsultacje?
-A czy nie możemy po prostu być sobą i potańczyć przez pięć
minut bez żadnych ukrytych powodów? Tylko my, Parris. Nic
poza tym się nie liczy.
Nie mogła powiedzieć  nie". I nie chciała powiedzieć  nie".
Przez pięć minut będą tylko sobą. Tylko oni i słodka muzyka
przenikająca ich na wskroś.
Brad przytulił ją tak mocno, że zrobiło się jej gorąco.
- Pochyl się ku mnie - szepnął. - I tańcz.
S
R
Nie chciała się zgodzić, bo nawet tu, na parkiecie, oznaczałoby
to, że musi mu zaufać. Brad nie prosił o nic więcej. Trzymał ją
lekko w pasie i kołysał.
Zrobiła pół kroku naprzód, potem jeszcze pół, pochyliła się i
oparła na jego ramieniu głowę. Pachniał oceanem jak czło-
wiek, który pływa, żeby zarobić na życie, a nie jak ktoś, kto
spędza całe dnie za biurkiem z wymanikiurowanymi dłońmi i
lodowatym sercem. Był taki ciepły i prawdziwy.
Zapomniała o tym, że ma cokolwiek nadzorować, i poddała się
muzyce. Jej ciało bezbłędnie odczytywało wszystkie przeka-
zywane przez Brada sygnały. Zbliżyła wargi do jego szyi,
wdychając męski zapach.
- Parris - szepnął, odwracając ku niej twarz. Jego usta znalazły
się tuż przy niej.
Dotknęła wargami jego ust. Poczuła smak gorących nocy spę-
dzanych w splątanych prześcieradłach. Zanurzyła palce w jego
włosy, pragnąc jeszcze więcej.
O Boże! Parris, jesteś cudowna.
Staram się - szepnęła.
Czasem doprowadzamy się do wściekłości - powiedział, wo-
dząc palcem po jej brodzie.
Chyba nie powinniśmy się spotykać.
Zawsze są z tego kłopoty.
Patrzyła na jego poruszające się wargi i pragnęła tylko znów
ich dotknąć.
Tak, kłopoty.
Spotkamy się jutro na plaży? - spytał, wyraznie nie przejmując
się żadnymi kłopotami.
Po co? - Czuła zamęt w głowie.
%7łeby udzielić mi pierwszej lekcji.
Nie potrafię niczego cię nauczyć.
S
R
Melodia skończyła się i orkiestra zaczęła grać jakiś skoczny
utwór.
- Nie zgadzam się. - Przesunął palcem po jej wardze. -
Wcale się nie zgadzam.
Nie przyjdzie. Teraz wiedział, że Parris nie przyjdzie. Pół go-
dziny czekał na plaży przy hotelu. Ależ był głupcem, myśląc,
że przyjdzie.
Ich pocałunek na przyjęciu był cudowny, ale łatwiej byłoby
odnalezć mityczną syrenę; niż zrozumieć, co myśli Parris
Hammond.
- Szukasz kogoś?
Odwrócił się. Wyszła z wody i stała za nim w purpurowym
bikini tak skąpym, że stróże prawa powinni ocenić to jako
złamanie norm przyzwoitości.
Nie spodziewałem się, że będziesz pływać - powiedział, odzy-
skując wreszcie głos.
A ja nie spodziewałam się, że przyjdziesz tak wcześnie. - Za- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org