Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

niskim obcasie.
Nie mógł oderwać od niej oczu. Nagle nie pamiętał nawet nazwisk trzech wdów. A co dopiero związku
obrączek ze zbrodniami.
Pachniała perfumami. I mydłem. I szamponem.
Powiedz coś, idioto, upomniał się.
- Wina? - zapytał i porwał butelkę ze stołu.
- Chętnie.
Otworzył butelkę i nalał wina do kieliszków. Podniósł swój w toaście.
- Za co wypijemy?
Mia przechyliła głowę i czekała.
- Może za... współpracę - zaproponował. - Chociaż czasami chciałbym choć na chwilę o tym wszystkim
zapomnieć. Usiłowałem trochę odpocząć, ale ciągle myślałem o wdowach.
- Ja też - przyznała. - No to za współpracę - powtórzyła z uśmiechem. - I za chwilę wypoczynku.
- Chętnie za to wypiję. - Stuknęli się kieliszkami.
Mia pociągnęła nosem.
- Coś bardzo smakowicie pachnie. Steki? I pieczone kartofle?
- I szparagi - dodał.
Zachwyt na jej twarzy sprawił, że już nie żałował kilku spacerów do sklepu.
- Mój były mąż w życiu niczego nie ugotował - powiedziała ze śmiechem. - Nawet płatków śniadaniowych
sam sobie nie wziął.
Matthew nie przypominał sobie, by przedtem słyszał jej śmiech. Cudowny. Dobrze, że się odprężyła na
tyle, by się śmiać. I mówić o małżeństwie lekkim tonem. Czuł, że wiele wycierpiała.
- Cóż, ja miałem do wyboru albo nauczyć się gotować, albo wydawać majątek na gotowe dania -
zażartował. - Poza tym czasami fajnie jest zaprosić kogoś na domową kolację.
Spojrzała na niego i zaraz wbiła wzrok w podłogę. Wróciła dawna nieśmiałość. Uśmiechnął się w głębi
duszy.
- Siadaj. Nie, nie możesz mi w niczym pomóc, masz być ozdobą stołu - zażartował.
Roześmiała się i usiadła posłusznie. Po chwili Matthew podał jedzenie i usiadł koło niej.
- Dziękuję. - W piwnych oczach rozbłysły iskierki. - Wygląda znakomicie.
- To prawda. - Nie odrywał od niej wzroku.
- Mmm. - Wbiła zęby w stek. - Pycha!
Matthew się uśmiechnął, stuknęli się jeszcze raz kieliszkami i zabrali do jedzenia. Podczas posiłku
rozmawiali wyłącznie na lekkie, niezobowiązujące tematy, mówili o Bayswater, Center City i innych
miasteczkach, w których dzisiaj byli. Nic osobistego, żeby nie popsuć sobie apetytu.
Kiedy skończyli, Matthew przestawił butelkę i kieliszki do salonu i przyniósł półmisek owoców, dzbanek
kawy i sorbet cytrynowy.
- Jestem pod wrażeniem, panie Gray - stwierdziła Mia. - Sorbet i kawa!
Usiadł koło niej na kanapie.
- Miałem przeczucie, że będzie ci smakowało.
- Bardzo. - Uśmiechnęła się. - A sorbet cytrynowy to moja słabość.
Chyba za bardzo się z tego cieszył. Ciekawe, czy ma na twarzy głupkowaty uśmiech.
- Wiesz, cały dzień się nad czymś zastanawiałam. - Mia powoli sączyła wino. - Davidson i Healy. Zostali
obrabowani, ale mieli obrączki na palcach. Dlaczego?
- Tak, też o tym myślałem. - Matthew przeczesał włosy palcami. - Zwłaszcza że Davidson miał złotą z
brylantem.
- No tak, można zrozumieć, czemu nikt się nie połasił na obrączkę Healy ego - mruknęła. Matthew skinął
głową.
- Z drugiej strony mamy Jamesa Cole a, który swojej nigdy nie nosił, ale zginął z nią na palcu.
Mia nabrała sorbetu na łyżeczkę.
- Nadal nic nie rozumiem.
- Przeanalizujmy to. - Matthew pochylił się do przodu. - Wczoraj wiedzieliśmy tylko, że te cztery
morderstwa łączy to, że ofiary to żonaci mężczyzni, których sfotografowano w jednoznacznej sytuacji z
Margot. - Sięgnął po truskawkę. - Teraz wiemy, że ten, który nigdy nie nosił obrączki, miał ją na palcu, a
dwaj obrabowani stracili wszystko poza obrączkami. Obrączka jest chyba bardzo ważna, tylko dlaczego?
- Moim zdaniem obrączka sugeruje wdowę - stwierdziła Mia. - No, zobacz. Zleceniodawca Margot chce się
dowiedzieć, czy obiekt będzie zdradzał. Wszyscy zdradzali. Choć dwóch obrabowano, wszyscy mieli
obrączki na palcach. Jakby morderca chciał uszanować świętość więzów małżeńskich.
Matthew nie odrywał od niej wzroku.
- Masz rację. Coś w tym jest.
- Nadal tylko nie pojmuję, dlaczego któraś z wdów zatrudniałaby Margot, żeby uwodziła cudzych mężów -
ciągnęła. - No bo co, powiedzmy, Lisę Ann Cole obchodzi, czy mąż zdradza Theresę Healy? Przecież te
wdowy nawet się nie znają.
To fakt. Matthew pytał wszystkie, czy znają pozostałe, i zawsze otrzymywał odpowiedz przeczącą.
Uważnie obserwował ich reakcję, ale chyba nie kłamały.
Miał niejasne przeczucie, że żadna z nich nie miała nic wspólnego ze śmiercią któregokolwiek z czterech
mężczyzn. I wiedział na pewno, że Laurie Gray jest niewinna. Nie miał tej pewności co do Normana
Newmana, ale jego z kolei wykluczała teoria obrączek.
- A Robert? - zapytała Mia. - Też miał obrączkę na palcu, prawda?
- Tak, ale nie mamy powodów, by przypuszczać, że...
- Co?
- Chwilę. - Matthew złapał się za głowę. - Chwilę.
Mia czekała z szeroko otwartymi oczami.
- Kiedy nakryłem go w Chumleyu z Margot, nie miał obrączki. Zauważyłem to, bo dlatego tak się
wściekłem.
- Ale kiedy go znaleziono, miał?
- Tak pamiętam, widziałem ją na jego palcu w kostnicy.
- Czyli dwóch nie nosiło obrączek tuż przed śmiercią, ale mieli je na ręku, kiedy ich znaleziono, i dwóch
obrabowanych, którym zostawiono tylko obrączki - podsumowała Mia.
- Co to wszystko znaczy? - zastanawiał się Matthew. - Jaki to ma związek? Kto ich zabił?
- I kto będzie następną ofiarą, dziesiątego lipca w barze MacDougal? - Mia pokręciła głową.
Matthew spojrzał na nią.
- Nie wiem.
- Może powinniśmy iść na policję - zaczęła. - Mamy powody przypuszczać, że za dwa tygodnie ktoś
znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie. Musimy powiedzieć policji, co wiemy.
- I zaryzykować, że obciążamy twoją siostrę? - Uniósł brwi.
Mia odetchnęła głęboko.
- Wiem, że Margot jest niewinną. I wiem też, że możemy ocalić komuś życie.
- Na razie trzymajmy rękę na pulsie - zaproponował. - Mamy jeszcze dwa tygodnie, żeby wykryć
mordercę, zanim znowu zaatakuje.
Mia skinęła głową i odstawiła miseczkę z deserem. Podobnie jak Matthew straciła apetyt.
- A dzisiaj musimy śledzić innego podejrzanego - przypomniał jej. Przed oczyma stanął mu oślizgły
Norman Newman.
Mia głęboko zaczerpnęła tchu.
Rozdział 10
Mia zdziwiła się, że tyle osób wychodzi z domu w niedzielny wieczór. Co prawda było jeszcze wcześnie,
dopiero dochodziła ósma, ale o tej porze siedziałaby w domu, skulona w fotelu z dobrą książką albo
sprawdzając testy na następny dzień. A o dziesiątej byłaby już w łóżku.
Nigdy nie była specjalnie imprezowa. Nawet przed ślubem nie włóczyła się po barach i klubach, choć
Margot zawsze to lubiła. Mię zawsze intrygowało, jakich mężczyzn poznaje się w takich okolicznościach.
Co za ironia losu, że w rezultacie poślubiła najgorszy możliwy okaz. Wiele jej koleżanek ze szkoły wyszło
za mężczyzn poznanych w barach i byli to cudowni partnerzy.
Ciekawe, czy Matthew często zagląda do barów dla singli? Mieszka przecież w samym centrum, pewnie
często korzysta z wielkomiejskich rozrywek.
Zerknęła na niego. Przebrał się w czarne spodnie i szarą koszulkę polo. I ogolił. Co jakiś czas docierał do
niej zapach jego wody po goleniu, korzenny i...
O Boże.
- Matthew! - szepnęła i złapała go za ramię. - Jest! Norman. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org