[ Pobierz całość w formacie PDF ]
każdemu z was - Butler sadowił się na krześle, taksując równocześnie stojącą
przed nim grupkę. - Założę się, chłopcy, że wasze samochody nie są w najlepszym
stanie, a wakacje właśnie się zaczęły. Co byście powiedzieli o pieniądzach na
coś nowego? Nie mówcie mi - zwrócił się do Aupsów - że nie marzycie o miejscach
w pierwszej dziesiątce listy przebojów, bo nigdy w to nie uwierzę. Ja wiem, za
jakie sznurki pociągnąć, żeby zrobić z was gwiazdy.
Zapadła cisza. Każdy z nich samotnie musiał zmierzyć się z pokusą, jaką
roztoczył przed nim Butler. Jupiterowi przemknęło przez myśl, że nareszcie
mógłby kupić sobie samochód. Pete wyobraził sobie cztery nowiutkie opony. I
setki rockowych koncertów, na które zabiera Kelly. Bob rozważał możliwość
kupienia nowych ubrań i zamiany garbusa na coś znacznie lepszego. Aupsy
usłyszeli w duchu s swoje piosenki w każdej stacji radiowej i zamarzyli o
momencie, kiedy przestaną występować w centrach handlowych, na pchlich targach i
w innych tego typu miejscach.
A potem popatrzyli jeden na drugiego. Dla wszystkich stało się jasne, że
nie skorzystają z oferty Butlera.
- Przykro mi, panie Butler - odezwał się Jupiter - ale nie wchodzimy w
układy z przestępcami.
Krytyk zerwał się z krzesła z twarzą czerwoną z wściekłości. Machnął
rękami i światło odbiło się w jego diamentowych pierścionkach.
Tylko nie to - modlił się w duchu Jupe. - %7łebym tylko nie był zmuszony
do użycia tej broni.
I wtedy ruszył do przodu Quill. Obok biurka podskoczył, wbijając Butlera
z powrotem w krzesło, i wylądował na jego kolanach.
- Co... - zdołał wyjąkać tamten.
- Wyrzeczenie się przemocy jest przyszłością świata - spokojnie zauważył
Quill. - Dlatego nie ma się pan dokąd spieszyć.
Pozostali ryknęli śmiechem.
- Pewnie, że byłoby cudownie nie grać więcej na konkursach... - mruknął
Marsh.
- Rany! Bracie! jest wpół do dziewiątej! - podskoczył Tony.
- Nie! - przerażona Maxi otworzyła szeroko oczy.
- Sax mi tego nie daruje! - Bob czuł się podle jak nigdy - To moja wina.
- Co ma być, to będzie - Quill nie opuszczał kolan Butlera.
Dla wszystkich stało się jasne, że chwila triumfu była jednocześnie
chwilą klęski.
- Ale - obwieścił Marsh - nie zapominajcie, co nam się udało. Przecież
przeżyliśmy!
Trafił w dziesiątkę. Przeżyli i znowu zaczęli się cieszyć. Jupe
tymczasem podszedł do telefonu i zadzwonił na policję.
53
- To by mniej więcej było wszystko, co się działo wczoraj - zakończył
Bob swoją opowieść. Sax słuchał z ponurą miną.
Następnego dnia Trzej Detektywi i Sax jechali karawanem do Los Angeles.
Pete prowadził. Sax był zbyt przygnębiony, żeby zapytać, dokąd go wiozą.
- A jak operacja mamy? - zapytał uprzejmie Jupe.
- Wszystko w porządku. Szkoda, że nie da się powiedzieć tego samego o
sytuacji tutaj. Powinniśmy wystąpić w konkursie. Cieszę się tylko, żeście
przygwozdzili Butlera. Swoją drogą nieraz się zastanawiałem, skąd ten palant
bierze pieniądze. Nie widzieliście jego mercedesa! Wielki, czarny i długi jak
dwie limuzyny.
- Sax, przykro mi z powodu konkursu. Przepraszam - wyjąkał Bob.
- Wiem, chłopcze. Tylko że to niczego nie zmieni. Przez chwilę nikt się
nie odzywał. Zasępiony Sax patrzył przez okno. Ocknął się dopiero, kiedy
zobaczył, że zajeżdżają na parking przed wieżowcem Galactic Sound.
- Pete, czy ty na pewno wiesz, dokąd jedziesz?
- Nie denerwuj się, Sax - wtrącił się Bob, kiedy Pete zaparkował. - Mamy
umówione spotkanie. A wiesz, jak trudno jest umówić się z Ernestem Lara? A do
tego jeszcze w niedzielę?
- Nie sprawię mu zawodu - całkowicie odmieniony Sax wyskoczył z
samochodu.
Lara czekał na nich w swoim imponującym gabinecie.
- Moje gratulacje dla agencji Trzej Detektywi - gorąco uścisnął ręce
chłopcom, a potem zwrócił się do Saxa:
- Miło mi pana poznać, panie Sendler. Liczę na to, że uda się nam
współpraca - poczęstował Saxa cygarem.
- Współpraca? - wymamrotał Sax. Bob wręczył Larze kasetę.
- Demo Aupsów - wyjaśnił Saxowi.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl