Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Potem obetną głowę Dantonowi i Robespierrowi - kraczę, gasząc entuzjazm.
- Ach, tak?
Antoś jest w wieku Romea. Powtarza szekspirowską klasykę. Rodzice jego Julii zabrali jej
miesięczny bilet metra (konia) i komórkę (papier i atrament). Młodzi cierpią, nie mogąc się spotkać,
wymienić tych paru SMS-ów.
5 I
Niech żyje USG! Gdyby nie prześwietlenie, podejrzewałabym blizniaki. Pola skrobnęła naraz w
dwóch odległych miejscach, akrobatka.
Dwudziesty szósty tydzień ciąży i ciśnienie przyzwoite. Miało się skopsać po dwudziestym tygod-
niu, wrócić do chorobliwej normy. Jednak nadal nie muszę brać leków. Cud życia cudownie
uzdrowił mnie z choroby?
Pacjentka w szpitalu proponuje Pietuszce kilka tysięcy koron za to, że jest tak dobrym terapeutą.
- Nie trzeba. Dostaję pensję za moje człowieczeństwo.
Roztopione jezioro. Odpoczywam na pomoście, zawiał wiatr. Z bezlistnych brzóz osypuje się na
mnie wiosenny świergot ptaków. Ostrzony na mrozie, wbija się piskliwie w ciszę ciemnego lasu i
wystygłej plaży.
Kłaniam się staruszkowi pędzącemu z wózkiem na kółkach do lasu.
- Hej! -wołam przyjacielsko.
Nie pogadamy. Dziadek jest pospieszny. Aażę samotnie, Pietuszka odsypia dyżur. Nie tęsknię za
ludzmi, może trochę, ale to już ma po szwedzku nazwę choroby - salskapsjuk: chory na
towarzystwo. Gralsjuk -  kłótliwy (dosłownie: chory na kłótnię).  Zazdrosny -svartsjuk (chory na
czarną chorobę). Większość emocji jest w Szwecji chorobą.
6 I
Wstanie po nocy i śniadanie są wysiłkiem. Muszę odpocząć. Puls sto dziesięć, kładę się i czytam o
Habsburgach w XIX wieku. Maria Luiza (żona Napoleona), mając piętnaście lat, była przekonana,
że jej ojciec jest niewiastą. Z obawy, by habsburski temperament nie pozbawił jej dziewictwa
81
KRAINA LOGOS www.logos.astral-life.pl
(sprawa wagi państwowej - nie ma dziewictwa, nie ma korzystnego ślubu dla Austrii), otaczano ją
tylko kobietami, sukami, samicami. Z książek wycinano słowa i zdania, mogące się skojarzyć...
Wracam do Dumezila i jego indoeuropejskich bogów. Na deser romans sprzed paru miliardów lat,
kiedy cząsteczka lgnęła do cząsteczki: Michio Kaku w Hiperprzestrzeni.
Martwię się o wyjazd do Polski. Czy Piotr na miejscu się nie rozmyśli i nie zrezygnuje z nowej
pracy, czy znajdziemy mieszkanie. Gdzie przez ten czas mieszkać, wynająć wóz? Dzwoni Beata,
chyba usłyszała moje myśli. Obiecuje użyczyć chatę i samochód, wyjeżdża na tydzień do Francji.
Te same trasy od trzech lat: dwukilometrowa w lesie i pod górę między willami. Zawsze jednak coś
nowego. Dzisiaj wypatrzyłam przed jednym z domków wypchanego psa z wiernymi paciorkami
oczu, wpatrującymi się w okna  państwa .
Przy lesie ptasie karmniki i połówki orzecha kokosowego, napełnione ziarnem. Zwisają z oszro-
nionych gałęzi. Podlatują do nich nordyckie kolibry - wrony.
Wieczorem mamy natchnienie i wrzeszczymy kolędy (Trzech Króli?). Pietuszka wpada w nastrój
analityczny:
- Polskie kolędy są wyjątkowe... ten tkliwy brak dystansu. Jezus dzieciątkiem, trzeba się nim
zaopiekować.  Maluśki, maluśki, maluśki... , człowiek obrońcą Boga. Zjednoczenie się w tym
czułym geście ze Stwórcą.
- Mie sie nie wydaje - upraszczam wymowę, żeby nie zabrzmiało pompatycznie: - Jezus w kołysce i
Jezus na krzyżu to dla Polaków zupełnie kto inny, mniej spokrewniony z osobami Trójcy Zwiętej.
Chrystus nawołujący do pokuty i Chrystusik z katechezy to dwie całkiem różne osoby. Politeizm.
Przesadzamy kwiaty. Szykujemy gałązce wierzby prawdziwą doniczkę. Puściła korzenie w
szklance z wodą i mimo styczniowego słońca rośnie. Może wszystko mi się kojarzy, ale to sadzenie
do ziemi jest jak przechodzenie z mleka (wody) na dorosłe pożywienie: papki, ciapki i schabowy,
kiedy urosną ząbki. Z gładkich korzeni wierzby wyrżnęły się właśnie haczykowate wypustki,
pożerające doniczkowy czarnoziem.
7 I
Inteligencja jest najzabawniejszym wynalazkiem. Entuzjasta, aktorski szaleniec T. opowiada przez
telefon o swoich planach i kompromisach.  A co tam... Jak się dąży do ideału, to można przemycić
wartości! .
Pietuszka przychodzi sfrustrowany z roboty:  Psychiatria to nie medycyna, to odłam chrześci-
jaństwa .
Celebruję siebie. Czytam, maluję, oglądam stare francuskie filmy. Pola wyczuła, że mamy wolne.
Zastanawiam się, czemu nie kopie, i nagle  bum ! Odpowiedz? Nie dowierzam, po pół godzinie
znowu się skupiam i pytam w myślach:  Maleństwo, wszystko w porządku? . Nie wiem: telepatią
czy krwią, przez pępowinę dociera do niej mój niepokój. Z prawej strony, chlupocząc, dochodzi
jednoznaczna odpowiedz:  Bum! .
Można kochać swoją wątrobę? Być związanym uczuciowo ze śledzioną? Pola jest w pewien sposób
jednym z moich narządów (macierzyństwa?). Była, teraz mogłaby już żyć samodzielnie w szklarni
inkubatora. Jest i jej nie ma.
Stuk, stuk i już jest znowu.
82
KRAINA LOGOS www.logos.astral-life.pl
10 I
Dwa niewinne kartoniki. Zaglądam do środka. Bilety lotnicze... na dzisiaj.
- Pietuszka...
- Co? Musimy wszystko planować?... Nie udawajmy, jesteśmy zupełnie szurnięci...
-Ale...
- Nikt nie zauważy, nie dzwońmy do rodziny, nie prośmy o podlewanie kwiatów. Cztery dni...
Wieczorem jesteśmy już na Maderze. Samolot krąży nad skałami i spada niemal pionowo,
drapieżnie na lotnisko. Ciepła wilgoć wyspy. Natychmiast zapominam o zziębniętej Europie. W
pustym Cjuinta da Penha de Franca (po sezonie) świeżo odnowiony pokój. Szafy z pokratowanymi
drzwiami pachną jeszcze drzewem. Przy zgaszonym świetle przypominają konfesjonał. Dzwony
kościelne zagłuszają na chwilę ocean, obijający się o hotelową plażę. Nie czuję siebie, nic nie boli.
Przytrzymuję się ręki Piotra i zakrywam snem.
11 I
Dzwięki jakby wytłumione wilgocią. Zwolnione tempo ulic w Funchalu, największym z tutejszych
miast. Nie byłam w Portugalii, spodziewałam się czegoś hiszpańskiego: wrzaskliwości, haratania
słów. Portugalczycy delikatnie szepczą swoje szcz. Różnica jak między wykrzyczanym,
wytupanym hiszpańskim menco i melancholijnym, portugalskim fado. Bez romańskiej paradności,
operowej przesady w gestach.
Dorysowana do skraju Europy Portugalia wygląda na skrawek jej cienia. Zniadzi Portugalczycy
mają w sobie coś z subtelności i dyskrecji cieni. Nie narzucają się swoją obecnością nawet w
najbardziej turystycznych miejscach.
Bierzemy na dwa dni samochód. Krążymy po eukaliptusowych i piniowych wzgórzach. Południe
wyspy z miasteczkami wyłożonymi niebieską majoliką jest identyczne z południem Europy: palmy,
białe okiennice. Barokowe kościoły, rozsiadłe przy głównym placu na stercie bufiastych spódnic z
jasnego kamienia. Dom, wynajmowany przez Dos Passosa, zamknięty od dawna i zakurzony jak
odłożona na strych, zapomniana książka.
Wodospad nad główną drogą, okrążającą Maderę. Przystajemy w rządku, czekając na naszą kolejkę
w tej naturalnej myjni. Kilkadziesiąt kilometrów na północ i wjeżdżamy do Europy Północnej. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org