Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

słońca - ciągnął, patrząc na Bartka złowrogo i przymilnie zarazem.
W ruchach jego rąk i całego ciała było coś z Pajęczaka.
Gdy dziecko zostało samo na progu Lewaw'u - mówił dalej czarnoksiężnik.
przybyłem, jak zwykle, by odebrać mu najgorsze ludzkie cechy charakteru. Ale oto ja, Niena-
zwany, okazałem się bezsilny! Nie byłem zdolny tego uczynić! Zdarzyło mi się to po raz pierwszy! W
tym dziecku było tyle gniewu i nienawiści, że poczułem się bezradny. Samo jedno miało w sobie wię-
cej zła niż wszyscy Allianie razem wzięci. Nawet gdybym dziecku Airam odebrał jakąś jego cząstkę, i
tak złych skłonności pozostałoby o wiele za dużo. Zrozumiałem więc, że muszę pozostawić tego
chłopca jego własnemu losowi i postarać się, aby, gdy dorośnie, nie zagroził spokojowi Allian.
Kłamiesz!- krzyknął Bartek.
Zrozumiałeś, że stanę się kiedyś grozny dla ciebie, że twoja moc jest za mała na to, by zrobić
ze mnie niewolnika, a Pajęczaki nie są zdolne mnie zabić.
Ten kto jest grozny dla mnie, ten godzi w Allian i w ich spokojny byt!- podniósł głos Niena-
zwany.
Głupcze! Jeszcze tego nie pojąłeś, że Allianie wcale nie pragną innego życia? Masz najlepszy
dowód: zostawili cię samego, mając nadzieję, że zginiesz, a oni pozbędą się kłopotu. Oni mają ciebie
dość!
Chłopiec zamilkł.
"Rzeczywiście, ma rację, może niepotrzebnie ryzykuję życie?"
"Jakim właściwie prawem żądam, by Allianie walczyli ze swoim władcą?" - zaczał się zastana-
wiać.
Kto wie, co stałoby się z Bartkiem, gdyby nie to, że Allianie byli już tuż-tuż. Ich myśli przebiły
się nagle przez chwilowe zwątpienie, które opanowało chłopca.
Ty oszuście!- zawołał do Nienazwanego.
Nikt tutaj nie życzy sobie twoich rządów! Tylko tchórze głośno zapewniają cię o swojej wier-
ności. Inni myślą podobnie jak ja!
Nienazwany zrobił się jeszcze mniejszy. W przeciwieństwie do Bartka dobrze wiedział, że Allia-
nie są coraz bliżej; wiedział też, że na nic się zdadzą rozkazy wydane Pajęczakom, które ukryły się w
najodleglejszych zakamarkach Lewaw'u, niezdolne do działania po doznanym szoku. Okrutny czarno-
księżnik szybko ocenił sytuację. Zdał sobie sprawę z tego, że nadchodzi kres jego panowania. Pozostała
bardzo mała szansa, ten chłopiec.
Mów o Ketrabie! Dalej!- domagał się Bartek.
Mów, tchórzu, bo cię zabiję!
Pomyślałem sobie, że dziecko Airam musi opuścić Wokark lub zginąć. Ale ja... ja nie umiem
zabijać - wyznał Nienazwany żałosnym głosem.
Numery stron
 Władca Lewawu Strona Numery stron z Statystyka
Dlatego posługiwałem się tymi stworami.
Może nie umiesz - zgodził się Bartek.
Ale tylko z tchórzostwa, umiałeś za to wydawać rozkazy. Pajęczaki świetnie robiły to, czego od
nich oczekiwałeś. A to na jedno wychodzi. To ty jesteś katem Wokarku! I tylko ty poniesiesz za to od-
powiedzialność! Mów dalej!
Najgorsze było to, że Pajęczaki też nie mogły cię zabić. One się ciebie nawet w jakiś sposób
bały. Twoja krew mogła być dla nich trująca. One lubią krew słodką i jasną, a nie purpurową od na-
miętnych, gwałtownych uczuć. Za wiele było i jest w tobie zła - mówił ponuro Nienazwany.
Tak czy owak nie mogłem się tego dziecka pozbyć. Potem pomyślałem, że kto wie, czy kiedyś
mi się ktoś taki nie przyda. Naznaczyłem je, zatem maleńką białą gwiazdką na lewej skroni pod wło-
sami.
Zgodnie z mymi przewidywaniami Ketrab wyrastał na dziecko hałaśliwe, gniewne, zbuntowa-
ne, nie bał się Pajęczaków ani mnie! Zmuszał matkę, by chodziła z nim na Lewaw! To było niedo-
puszczalne. Nakazałem, więc Pajęczakom, by uprowadziły go podczas spaceru. Obmyśliłem też pe-
wien plan. - Nienazwany uśmiechnął się krzywo i zamilkł.
Jego nietoperzowate uszy wydłużyły się. Nasłuchiwał. Pochód Allian zbliżał się teraz do zamko-
wego dziedzińca. Bartek aż zadygotał z niecierpliwości:
Co dalej z tym dzieckiem!
Jeszcze nie złożyłeś przysięgi, że nie tkniesz mnie nawet palcem! Bez niej nie powiem ani sło-
wa więcej!
Ale musisz opuścić Lewaw!
Dobrze. Pójdę sobie. Jest jeszcze wiele miejsc i w tym, i w tamtym wszechświecie. Znajdę roz-
sądnych ludzi, którzy dla własnego dobra zgodzą się być mi posłuszni - zachichotał Nienazwany.
Mam też inny pomysł, ale o nim powiem ci na końcu. Przysięgnij!
Przysięgam, że cię nie zabiję - powiedział szczerze Bartek.
A teraz opowiadaj.
Pajęczaki na moje polecenie przeniosły dziecko Airam do drugiego wszechświata. Tego,
w którym znajduje się Kraków. To bardzo bliski wszechświat, a oba krzyżują się właśnie w tym miej-
scu. Stąd blizniacze podobieństwo Wokarku z Krakowem, ale tylko do pewnego czasu. Na razie odle-
głość obu miast jest niewyobrażalnie mała. Ty jeden tylko o tym wiesz. Ale już wkrótce jeden wszech-
świat zacznie się kurczyć, a drugi, wręcz przeciwnie, rozszerzać. Wtedy powoli znikną wszelkie połą-
czenia Wokarku z Krakowem.
Tak więc Pajęczaki miały zanieść dziecko Airam do Krakowa i porzucić je gdziekolwiek. Ale
bezmyślnie zaniosły je na tę samą ulicę, a nawet pod drzwi tego samego mieszkania, gdzie dziecko
mieszkało z rodzicami, tylko, że w Wokarku. Był to ogromny błąd, co okazało się dopiero, gdy ty zja-
wiłeś się tutaj.
Kto mieszkał w tamtym domu w Krakowie?!- wykrzyknął chłopiec bez tchu.
Gdzie są moi rodzice? Czy ktoś nas zamienił? Mnie i tego Ketraba? A może Ketrab mieszka
teraz szczęśliwie z moją mamą?
Numery stron
 Władca Lewawu Strona Numery stron z Statystyka
Głupcze! Jeszcze nic nie rozumiesz! Nikt z twojej rodziny nigdy nie mieszkał w Krakowie. Na
ulicy Skałecznej mieszkali w podobnym do waszego mieszkaniu całkiem obcy ludzie. Nie jesteś jed-
nak spostrzegawczy, Ketrabie. - zasyczał Nienazwany.
Ketrabie?! Więc jestem Ketrabem i jestem Bartkiem! Więc to prawda? O rany, jak ja.. ja się
cieszę! To jest wprost nie do opisania!
Nienazwany skrzywił się i mówił dalej:
Już dawno powinieneś się tego domyślić, ty wścibski, głupi smarkaczu! Jesteś Ketrabem, a ci
obcy ludzie znalezli cię o świcie pod drzwiami swojego mieszkania. Bawiłeś się kolorowymi kamycz-
kami zabranymi z Wokarku. Miałeś także w rączkach długi włos wyrwany jednemu
z Pajęczaków! Lecz oni nie zwrócili na to uwagi. Zdziwiło ich jedynie, że dziecko jest samo. Szukali
twojej rodziny, ale nie znalezli, więc oddali cię do domu dziecka. Nie wiem, czemu ktoś wymyślił tę
historyjkę o zaginionych rodzicach, skoro byłeś zwykłym podrzutkiem. Moim podrzutkiem! - Niena-
zwany zachichotał, lecz zaraz spochmurniał. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org