Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zakazna mononukleoza i domniemane samobójstwo współlokatorki
to niejedyne, od czego musiała uciec.
Herr Stolz odkaszlnął, uciszając przytłumione rozmowy, i od razu
przeszedł do rzeczy.
- Z pewnością wszyscy zdajecie sobie już sprawę, że wczoraj wydarzyła
się straszna tragedia. - Też był blady,
198
zaszokowany i wykończony. - Nie zdziwi was zatem, że lekcje dzisiaj i
jutro są odwołane.
Wszyscy słuchali go w milczeniu, nawet Wybrani. Cassie zauważyła
też, że Ranjit jest nieobecny. Znowu? Tym razem nie było także
Kateriny. Cassandra zagapiła się na widok za oknem, głos nauczyciela
stał się tylko odległym pomrukiem. Nie mogła się skoncentrować.
Było zbyt wiele pytań, zbyt wiele rozmów, które teraz sobie
przypominała, a które zaczynały mieć sens. Dlaczego, na przykład,
Ranjit był taki wyjątkowy? Zdawał się traktować szkołę jak swoje
własne małe królestwo, nawet bardziej niż pozostali Wybrani,
zachowywał się, jakby lekcje były dla zwykłych śmiertelników. Jakoś
nie pasowało jej, że Jessica była jego dziewczyną. Jeśli Jess była
podobna do brata, trudno było sobie wyobrazić ją z Ranjitem. Niemal
tak samo trudno, jak wyobrazić sobie Cassie i Ranjita...
Przeszedł ją dreszcz. Wyglądała jak Jess, wszyscy tak mówili.
 To, jak sprawiasz, że się czuję, a ja, cóż, nie mogę tego
zaakceptować, Cassandro". Co to miało znaczyć? Nie mógł tego
zaakceptować, bo kochał Jess? Czy może dlatego, że ją zabił?
Ranjit ostrzegał, aby trzymała się z daleka. Nie chciał jej w
Wybranych, do których nawet ta wiedzma Katerina była skłonna ją
przyjąć. Dlaczego tak bardzo jej nie lubił? Z powodu nieczystego
sumienia?
Kiedy mała łódka wpłynęła pod oszronione kasztanowce, Jake
pogrzebał w wewnętrznej kieszeni kurtki i wyciągnął nóż Keiko.
Ostrze było owinięte kawałkami starego podkoszulka i chwilę zajęło
jego odwinięcie. Chłopak niepewnie trzymał nóż w rękach.
Dziewczyny patrzyły na ostrze jak zahipnotyzowane.
- Marat przykrył ciało, zanim ktoś przyszedł - wyjaśniła Isabelli
Cassie. - Widzieliśmy, jak to robił. Kiedy wszyscy poszli spać, musiał
je przenieść, i to szybko.
- Oni musieli je przenieść - poprawił Jake. - Marat nie może być
jedyną wplątaną w to osobą. Ktoś jeszcze musiał widzieć zwłoki.
- A kim właściwie są oni? - mruknęła Cassandra. Jezioro było spokojne
i łódz unosiła się na wodzie, niemal nie zmieniając pozycji, ale oni byli
pełni niepokoju. Mróz rysował wzory na wodzie i Isabella zadrżała.
Cassie nie było zimno, ale też wstrząsnął nią dreszcz, kiedy oglądała
nóż. Miał jakieś piętnaście centymetrów, był lekko zakrzywiony,
ostrze, gładkie, błyszczało w słońcu wietrznego grudniowego dnia.
Grudzień. Był pierwszy grudnia. Cassie ledwo mogła w to uwierzyć.
Była w akademii niemal cały semestr. Nie ma co, sporo się nauczyła...
- Popatrzcie na rękojeść - powiedział Jake. - Jest dziwna. Nigdy takiej
nie widziałem.
- Ja też nie - rzuciła Isabella. - A papa kolekcjonuje antyczne miecze,
sztylety i tego typu rzeczy. Jestem pewna,
że mógłby coś o tym powiedzieć, ale w jego zbiorach nie widziałam
podobnego.
Cassie wyciągnęła dłoń, aby dotknąć rękojeści. Robiła wrażenie
antycznej. Zawiłe wzory wydawały się wygładzone przez stulecia,
wytarte do połysku przez lata. Przesunęła po nich opuszkiem palca.
Trzeba było przyjrzeć się z bliska, żeby zobaczyć szczegóły, bo
wszystkie postaci, potwory i wzory przenikały się: węże, syreny,
kariatydy, demony - splątane, powykręcane kształty, które równie
dobrze mogły być kotami, jak i wilkami.
- Założę się, że jest wart fortunę - oceniła Cassie. -W nocy wygląda
niesamowicie, wiecie? To jakiś rodzaj złudzenia wzrokowego, ale te
rzezbienia wydają się ruszać.
- Są takie realistyczne - Isabella dotknęła noża, ale zaraz szybko
cofnęła rękę. - Ale mi się nie podobają.
- A mnie tak - powiedziała Cassandra.
- Mnie to ani ziębi, ani grzeje - Jake ponownie zawinął nóż w szmatę i
schował go pod kurtką. - To dowód i tyle.
- Dowód czego? - spytała Cassie. - To żaden dowód, chyba że jest na
nim DNA walniętej Keiko albo nasze. I wtedy to ty i ja mamy kłopoty,
kowboju.
- Wiem. Ale za tym wszystkim na pewno coś się kryje. Isabella
kichnęła i potarła mocno nos. Robił się czerwony:
- No więc? Jak się tego dowiemy? Od czego zaczniemy?
- Potrzebujemy wtyczki u Wybranych, to chyba oczywiste - Jake
zmarszczył czoło. - Oni są sednem sprawy.
Isabella wzruszyła ramionami.
- Cassie i ja jesteśmy kandydatkami. Którąś z nas muszą wybrać.
- Nie podoba mi się ten pomysł - chłopak pokręcił z dezaprobatą
głową.
- Tak, ale nie ty tu decydujesz - rzuciła Cassie. - Co się stanie w
najgorszym wypadku? Jedna z nas zostanie członkiem, dowie się jak
najwięcej, a potem powie, że to pomyłka, nie ma czasu, musi się
uczyć... albo coś. Odejdzie z Wybranych.
- Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł po prostu odejść z Wybranych -
wątpił Jake. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org