[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go przyjm, co ci ofiarujê.
B¹dx zdrów.
Gwilhelm.
Gdym ten list, nie bez wylania ³ez, przyczyta³, oznajmi³ mi margrabia De Vennes (tak siê zwa³
ów kapitan okrê towy), i¿ cokolwiek z sprzêtów w pokoju moim znajdê, wszystko to dla
mojej wygody i zabawy przez Gwilhelma opatrzone i mnie darowane jest. Nie mog³em s³o-
wa przemówiæ, takie by³o naówczas we mnie uczucie ¿alu, podziwienia i wdziêcznoSci...
Cokolwiek do wygody i zabawy s³u¿yæ mog³o, znalaz³em to wszystko, wed³ug opowiedzenia
margrabi, dostatkiem. Pokaza³ skutkiem prosty ów z powierzchownoSci kwakr, i¿ siê zna³
doskonale na tym wszystkim, co najwytworniejszy przemys³ imaginowaæ sobie mo¿e. Garde-
roba moja by³a wyborna, bielizny najprzedniejszej wielki dostatek - kredens roboty prosteJ,
ale gustownej. Nawet w biurku, w skrzyneczkach, nie by³o takowej szufladki, ¿eby nie za-
wiera³a w sobie jakowej osobliwoSci. Oprócz tego w szufladzie jednej znalaz³em w pakieci-
kach porz¹dnie u³o¿onych kilka tysiêcy czerwonych z³otych. Nie zapomnia³ podró¿nej biblio-
teki: ta nie mnogoSci¹, ale wyborem wielce by³a szacowna.
Ba³em siê, a¿eby tak wspania³a darowizna nie by³a okazj¹ przykroSci jakowej Gwilhelmowi,
ale mnie upewni³ kapitan, wiadomy sytuacji jego, i¿ Gwilhelm by³ jeden z najbogatszych
kupców Pensylwanii; jego dostatki by³y niezmierne. Wielu ju¿ on podupad³ych wydxwign¹³
z ostatniej toni. Znajdowa³ zaS w dobrym rz¹dzie i przystojnej oszczêdnoSci xród³o niewy-
czerpane dobrze czynienia.
Charakter Francuzów jest towarzyski: pierwszy wstêp margrabiego oszczêdzi³ mi nudnoSæ
oSwiadczeñ i ceremonii towarzysz¹cych zwyczajnie poznaniu. By³ to cz³owiek m³ody, nie
maj¹cy jeszcze lat trzydziestu; postaæ jego by³a kszta³tna, u³o¿enie mi³e, twarz piêkna; ca³a
powierzchownoSæ oznacza³a cz³owieka dobrze urodzonego, grzecznego i znaj¹cego Swiat.
RzeSkoSæ i doSæ obfita wymowa stawia³a mi go w oczach takim, jakich sobie zwyczajnie
Francuzów figurujemy - grzecznego trzpiota, ca³e natê¿enie umys³u obracaj¹cego na fraszki,
gardz¹cego istotnymi sentymentami przyjaxni lub kochania, wySmiewaj¹cego wszystko,
wszystkich i wszêdzie, nape³nionego prewencj¹ dumy narodowej, zapatruj¹cego siê z wzgard¹
92
na to wszystko, co za Renem, za morzem lub Górami Pirenejskimi, statecznego w samym
tylko dziwactwie, pos³usznego samej tylko modzie, kochaj¹cego samego siebie.
Na tym wiêc fundamencie postanowi³em obchodziæ siê x margrabi¹ grzecznie, ale ostro¿nie,
bawiæ siê mi³ym jego posiedzeniem, ale strzec siê podejScia. Jako¿ pierwsze dni ¿eglugi na-
szej takem z nim przepêdzi³, i¿ ca³a konwersacja nasza schodzi³a na fraszkach; nawet gdy
postrzega³em, i¿ dyskurs zmierza³ do rzeczy powa¿nych, a przeto potrzebuj¹cych uwa¿nego
rozmys³u, nie chc¹c czyniæ przykroSci margrabiemu, nieznacznie zwraca³em go do materii
potocznych.
Dnia jednego zgada³o siê o Nipuanach; nie by³em naówczas panem rozrzewnienia mojego.
W obfitoSci serca zacz¹³em wielbiæ ich przymioty, ich dobroæ, ich obyczaje, a chc¹c je tym
lepiej wychwaliæ wpad³em w doSæ ¿ywe porównanie z defektami naszymi: Nieznacznie ta-
kem siê w dyskursie rozszerzy³, i¿ ka¿dy naród europejski dosta³ nie nazbyt pochlebn¹ defi-
nicj¹; ludzie zaS w szczególnoSci jeszeze gorzej traktowani zostali.
S³ucha³ cierpliwie nieoszczêdnej dysertacji margrabia i gdySmy siê sami tylko zostali, z oka-
zji Swie¿ego dyskursu tak do mnie mówiæ pocz¹³;
- Nie bêdziesz mi waszmoSæ pan mia³ za z³e, je¿eli cokolwiek powiem stosuj¹cego siê do
poprzedzaj¹cych jego maksym uwag i opisów. Nie przeczê, ¿e naród Nipuanów jest tak do-
skona³ym, jak tylko ludzka natura znieSæ mo¿e, lubo i tam znalexli siê tacy, których musiano
ukamienowaæ. Ale zdaje mi siê, ix ich widok nadto Europeanów w oczach waszmoSæ pana
upodli³.
Nie trzeba wyci¹gaæ po ludziach ostatniego stopnia doskona³oSci, bo takim sposobem nie
znajdziemy ¿adnego, którego bySmy uznali godnym naszego przywi¹zania; a ¿e przyjaxñ ro-
dziæ siê zwyk³a z niejakiegoS miêdzy ludxmi . podobieñstwa, ten, który samych tylko istotnie
doskona³ych szuka, odkrywaæ zda siê zbyteczn¹ mi³oSæ w³asn¹, przez któr¹ sam siê byæ do-
skona³ym s¹dzi.
Nie znajdziesz waszmoSæ pan Nipuanów w Europie; musisz jednak ¿yæ z ludxmi; ¿yæ nie
znaj¹c s³odkich wiêzów przyjaxni niepodobna, musisz wiêc szukaæ przyjaciela; nie zatrud-
niaj wiêc sobie szukania tego, nie czyñ go niepodobnym. Mniej niedoskona³y niech tylko
bêdzie celem troskliwoSci takowej, bêdziesz szczêSliwym, bo znajdziesz przyjació³.
Widzia³eS naród dobry, rzetelny, sprawiedliwoSæ kochaj¹cy; ¿e wiêc przyzwyczajonego do
takowych widoków obra¿a to, na co teraz patrzeæ musisz, nie dziwujê siê, bo wchodzê w we-
wnêtrzn¹ jego sytuacj¹. Ale dla tej¿e samej przyczyny biorê Smia³oSæ przestrzec go, abyS siê
zbytecznie nie otwiera³ z tym, co mySlisz, mo¿e to albowiem waszmoSæ panu w niejednej
okolicznoSci zaszkodziæ. Ma³o jest teraz takich ludzi na Swiecie, którzy dobrze mySl¹; mniej,
którzy Smi¹ mówiæ, co mySl¹; a zatem, lubo dobroæ serca nie ka¿e tego taiæ, co siê wSród nas
dzieje, roztropnoSæ jednak czêstokroæ nie pozwala wyjawiaæ tego, co mySlemy.
93
ROZDZIA£ ÓSMY
Spad³a z oczu moich zas³ona, gdym us³ysza³ tym sposobem mówi¹cego kapitana. Nie mo-
g³em tego pod¹æ, jak siê móg³ zgodziæ z powierzchownoSci¹ udatn¹ i kszta³tn¹ umys³ sêdzi-
wy. Podziêkowawszy mu przeto za wielce zbawienn¹ przestrogê, odkry³em przyczynê podzi-
wienia, ¿e pod postaci¹ modnego kawalera znalaz³em prawdziwego filozofa.
- Nie chlubiê siê tym - odpowiedzia³ margrabia -ani sobie przyw³aszczyæ mogê tak wspania-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plspartaparszowice.keep.pl