Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- To nie oznacza, że wolno ci przychodzić tutaj i grzać się przy ogniu - oznajmiła
ostro siostra Potentia.
- Dokąd więc mam pójść i co mam robić? - spytała przygnębiona Ingebjorg.
- Sama musisz się o tym przekonać. Nie wolno mi z tobą rozmawiać, a tym
bardziej ci pomagać. W Regule świętego Benedykta zostało zapisane tak - dodała,
a potem wyrecytowała odpowiedni fragment: -  Niechaj nikt w klasztorze nie
pozwala sobie bronić drugiego. Trzeba się bardzo wystrzegać, aby w klasztorze z
żadnego powodu jeden mnich nie ośmielał się bronić drugiego, ani też występować
w roli jego opiekuna. Niechaj nikt nie waży się robić tego w jakikolwiek sposób, bo
takie postępowanie łatwo może stać się przyczyną poważnego zgorszenia. Gdyby
więc ktoś przekroczył ten zakaz, powinien być surowo ukarany".
Z tymi słowami odwróciła się i wyszła z kalefaktorium.
Ingebjorg, opuszczając ogrzewalnię, myślała o siostrze Sigrid. Chociaż
przeorysza zajmowała drugie miejsce po opatce, to niejednokrotnie służyła innym
pomocą. Pierwszego wieczoru wbrew Regule dała Ingebjorg jeść, a dziś pod
kościołem tak łagodnie pogłaskała ją po twarzy i obiecała pomóc. W oczach
nowicjuszki przeorysza była prawdziwym apostołem Boga.
Ingebjorg wróciła pod refektarz, poczekała, aż ostatnia zakonnica opuści
pomieszczenie, i dopiero wtedy cichutko wemknęła się do środka. Siostra, pełniąca
tego tygodnia posługi w kuchni, przestała sprzątać ze stołu i spojrzała na nią
zdziwiona.
- Kto przychodzi za pózno na posiłek, nie dostanie wina! - zawołała.
- Nie spózniłam się z własnej woli. Zostałam wyłączona ze wspólnych posiłków
- wyjaśniła Ingebjorg.
- Ach, to dla ciebie jest to, co stoi w kuchni! - Odwróciła się i poszła po jedzenie,
przydzielone dla Ingebjorg na polecenie matki przełożonej.
Była to niewielka porcja suchego chleba i kubek wody. Po posiłku Ingebjorg
była równie głodna jak przedtem. Przygnębiona pomyślała, że jeśli nic się nie
zmieni, to umrze i ona, i dziecko, które w sobie nosi.
Dzień wlókł się niemiłosiernie, plecy dotkliwie bolały, i nie pomogło wcale to,
że habit zwilgotniał od śniegu. Mróz zdający się spowijać duszę dziewczyny nie
chciał ustąpić. Momentami Ingebjorg czuła, że robi jej się ciemno przed oczami.
Przyszło jej na myśl, że dobrze byłoby zemdleć. Może wtedy pani Thora by się
wystraszyła.
Kiedy wieczorem kładła się spać, okazało się, że stopy ma zupełnie białe i nie
czuje w nich bólu nawet przy mocnym uszczypnięciu. Bardzo ją to zaniepokoiło.
Starała się usnąć ale żołądek kruczał z głodu, chłód przenikał całe ciało, a plecy
bolały, i okazało się to niemożliwe. Ingebjorg odwróciła się na brzuch i wpatrzona
w ciemność znów karmiła się myślami o ucieczce. Teraz już wiedziała, jak opuścić
klauzurę i jak wygląda klasztor poza jej terenem. Może spotka kogoś, kto jej
pomoże wydostać się poza mury? Przypuszczała, że w mieście mieszka któreś z
tych dwojga, przyłapanych na gorącym uczynku, kochanków. Gdyby oboje byli
stałymi mieszkańcami klasztoru, z pewnością nie odważyliby się cudzołożyć
właśnie tutaj. Może oni pomogą?
Nie wiedziała, jak długo leżała bezsennie, trzęsąc się z zimna, gdy nagle nocną
ciszę rozdarło przerazliwe bicie dzwonów. Chwilę pózniej drzwi do dormitorium
gwałtownie się otworzyły i pełen paniki głos krzyknął:
- Pożar! Miasto się pali! Wstawajcie, siostry! Całe Oslo stoi w ogniu!
Rozdział ósmy.
W dormitorium zapanowało zamieszanie. Kilka zakonnic zerwało się z łóżek i w
panice pobiegło do drzwi, jakby to klasztor stanął w płomieniach. Inne, siedząc na
łóżkach, złożyły dłonie i zatopiły się w żarliwej modlitwie, a jeszcze inne
podbiegły do łóżek, stojących przy oknach w nadziei, że zobaczą pożar. Aóżko
Ingebjorg też stało pod oknem. Ledwie zdążyła wstać, gdy została popchnięta
przez siostry, które wskakiwały na jej siennik i przepychały się ku oknu. I ona po-
szła za ich przykładem. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się morze
żółtoczerwonych płomieni, rozciągające się w pewnym oddaleniu od Nonneseter.
- Jezu Chryste! - usłyszała okrzyk którejś z zakonnic. - Pali się od dworu
królewskiego aż po klasztor Zwiętego Olafa!
- To dzień sądu - szepnęła zakonnica, stojąca blisko Ingebjorg.
Dwór królewski, pomyślała przerażona Ingebjorg. Tam jest Eirik. Złożywszy
dłonie, zaczęła modlić się w rozpaczy.
- Dobry Boże i święty Olafie, nie pozwólcie, by Eirik umarł. Błagam was,
pozwólcie mu żyć!
- Ogień chyba nie dotrze aż tutaj? - spytała z lękiem któraś z sióstr.
- Musimy się modlić za tych nieszczęśliwych krzyknęła inna. - Na kolana,
siostry! Módlmy się w intencji wszystkich, którzy padli ofiarą płomieni. Za dzieci,
za tych, którzy utracili cały swój dobytek. Za rannych i cierpiących, za wszystkich
ludzi na ziemi!
Wiele zakonnic usłuchało tego wezwania. Uklękły na podłodze i z zamkniętymi
oczami pogrążyły się w modlitwie. Wkrótce słychać już było szmer błagalnych
szeptów, przerywany tylko jękiem lub szlochem.
Ingebjorg myślała jedynie o Eiriku. Nie była w stanie zejść na podłogę i modlić
się na klęczkach. Wciąż tkwiła przy oknie, wpatrzona w budzące grozę morze
płomieni.
Nagle monotonną modlitwę sióstr przerwało donośne polecenie:
- Natychmiast zejdzcie z łóżek!
Siostry od razu usłuchały i w poczuciu winy patrzyły na matkę przełożoną, która
stała w drzwiach.
- Nie mamy się czego obawiać - ciągnęła pani Thora. - Od siry Joara z kościoła
Zwiętego Krzyża otrzymałam wiadomość, że wiatr się zmienił i nie przenosi już
ognia w tę stronę. Z Miklagard, dzielnicy szewców, gdzie wybuchł pożar, zostały
same zgliszcza. Musimy liczyć się z tym, że będzie wielu rannych i poparzonych.
Nagle matka przełożona zwróciła się do zakonnicy stojącej najbliżej drzwi z
pytaniem:
- Co mówi Reguła świętego Benedykta, siostro Iii?
-  O chorych należy troszczyć się przede wszystkim i ponad wszystko, i służyć
im rzeczywiście tak, jak Chrystusowi" - odparła drżącym głosem siostra.
- Dalej! - zagrzmiała pani Thora.
-  Bo On sam powiedział: Byłem chory, a odwiedziliście Mnie, oraz: Co
uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".
Pani Thora przeniosła spojrzenie na zakonnicę stojącą obok.
- A co to oznacza, siostro Sunnivo?
- %7łe mamy zająć się rannymi i poparzonymi - odparła siostra Sunniva ściszonym
szeptem.
Wśród całej tej grozy Ingebjorg stwierdziła, że inne mniszki chyba tak samo boją
się pani Thory jak ona. - Na cóż więc czekacie?
Głos matki przełożonej zabrzmiał jak strzał z bata i siostry, nie zwlekając dłużej,
pośpieszyły do drzwi.
Gdy tylko wyszły na zewnątrz, poczuły zapach dymu, który dotarł aż do
Nonneseter. Chociaż klasztor położony był w sporej odległości od miasta,
Ingebjorg wydawało się, że z oddali aż tu dobiega szum morza płomieni. Przeraziła
się jeszcze bardziej. Pomyślała o nieszczęśnikach, być może uwięzionych w
domach, bez możliwości wydostania się z ognia.
Nie minęło dużo czasu, nim pierwsza ofiara pożaru zastukała do klasztornej
furty. Był to mężczyzna w nadpalonym ubraniu, który niósł na rękach poparzone
dziecko. Maleństwo rozpaczliwie płakało, a Ingebjorg, która stała tuż przy furcie,
cofnęła się ze zgrozą na widok strasznych ran na nagich rączkach i nóżkach dziec- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org