Photo Rating Website
Home Maximum R The Cambr 0877 Ch09 Niewolnica

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Jasna dupa! - zawołał. - Wygląda, jakby ktoś dzgał nas szpikulcem do lodu. - Wzdrygnął
się. - Nie znoszę krwi.
Richard zapiął skafander. Spróbował zrobić kilka kroków na chwiejnych nogach, musiał
jednak podeprzeć się ręką o ścianę.
- Ludzie, czuję się, jakbym się naćpał - powiedział.
- A ja się, kurna, czuję, jakby przejechała po mnie ciężarówka - stwierdził Michael.
- Gdzie jest Mazzola? - zapytał Richard.
- Nie mamy pojęcia - odparł Donald. - Co się stało podczas nurkowania?
Richard podrapał się w tył głowy. Początkowo mógł sobie jedynie przypomnieć wejście do
komory dekompresyjnej,
91
jednak z pomocą Michaela udało się w końcu zrekonstruować z grubsza przebieg wydarzeń,
począwszy od odłączenia dzwonu od PKD aż po wyjście do wody.
-1 to wszystko? - zapytał Donald. - Nie pamiętacie nic, co się działo, odkąd opuściliście
dzwon? Richard pokręcił głową. Michael też.
- Dlaczego wy wszyscy wyglądacie, jakbyście wyszli z chlewa? - zapytał Richard. Nie
czekał na odpowiedz. Zamiast tego przyjrzał się dokładniej ścianom pomieszczenia.  Co to jest,
jakiś szpital, czy co?
- To nie jest szpital - odparł Donald. - Możemy wam tylko opowiedzieć, w jaki sposób sami
się tu dostaliśmy, ale to wyjaśni też, dlaczego jesteśmy brudni.
- To już coś - stwierdził Richard. - Wal dalej!
Donald opowiedział im wszystko. Nurkowie słuchali, oparci plecami o ścianę. Była to
nieprawdopodobna historia i ich oczy zwęziły się z niedowierzania.
- Och, przestań! - wyśmiał go Richard. - Co to ma być? Jakiś kawał? - Przyjrzał się trójce z
podejrzliwością. Nabierali go, był tego pewien. Michael skinął głową, zgadzając się z nim.
- To nie kawał - zapewnił go Donald.
- Rozejrzyjcie się choćby po tym pomieszczeniu  powiedziała Suzanne.
- Słuchajcie! - zawołał Donald, usiłując zachować cierpliwość.  Czy żaden z was nie
pamięta ani trochę, jak się tu dostaliście? Widzieliście kogoś?
Richard pokręcił głową. Nogą trącał na wszystkie strony oklapłe szczątki kuli. Materiał był
teraz miękki, nie twardy i kruchy jak przedtem.
- Mówicie poważnie, że byliśmy w środku tego czegoś? Mówiłeś, że to wyglądało jak
szkło. Teraz już na pewno tak nie wygląda.
- Wyglądało jeszcze niedawno - zapewniła go Suzanne.
- Myślimy, że to rosyjska baza podmorska - ciągnął Donald.
- Poprawka! - przerwała mu Suzanne. - To ty tak myślisz.
92
- Rosjanie? - powtórzył Richard. - Bez kitu! - Wyprostował się wyraznie i rozejrzał po
pomieszczeniu z nowym zainteresowaniem, podobnie jak Michael. Obydwaj dotknęli dłońmi
wypolerowanych ścian. Richard postukał w lśniącą powierzchnię kostkami palców.  Co to
właściwie jest? Tytan?
Suzanne zamierzała właśnie mu odpowiedzieć, kiedy rozległ się syk. Wszyscy spojrzeli
tam, gdzie jeszcze niedawno stały kule. Z odsłoniętych otworów wydobywały się kłęby dymu.
Wkrótce drażniący zapach wypełnił hermetyczne pomieszczenie i oczy wszystkich zaczęły łzawić.
- Chcą nas zagazować! - zdążyła wykrzyknąć, nim pochwycił ją gwałtowny kaszel.
Cała grupa cofnęła się z przerażeniem, przyciskając się do zimnych metalowych ścian w
daremnej próbie ucieczki przed gazem. Jednak już wkrótce wszyscy bez wyjątku kaszleli i zaciskali
piekące powieki.
- Kładzcie się na podłogę! - nakazał Donald.
Wszyscy poza Perrym rozpłaszczyli się na podłodze, jednocześnie bezskutecznie usiłując
osłonić dłońmi usta i nosy. Perry wrócił, zataczając się, do wrót prowadzących do pieczary i zaczął
walić w nie pięściami, wrzeszcząc, by je otworzono.
Wrota ani drgnęły, jednak Perry mimo paniki i fizycznych katuszy zachował dość
przytomności umysłu, by zwrócić uwagę na pewną rzecz. Nie robiło mu się słabo ani nie czuł się w
najmniejszym stopniu oszołomiony. Gaz najwyrazniej nie miał śmiercionośnych skutków, których
Perry obawiał się najbardziej.
Siłą woli opanował kaszel i pomimo pieczenia oczu zdołał na chwilę otworzyć powieki. W
pomieszczeniu było gęsto od mętnego dymu, który przesłaniał mu widok, niespodzianie zauważył
jednak, że ma gołe ręce. Zdumiony, co stało się z rękawami jego dresu, zerknął w dół, by
stwierdzić, że rozpadły się na strzępy, jak gdyby zanurzył je w kwasie.
Uświadomiwszy sobie, że całym ciałem zaczyna odczuwać chłód, Perry pomacał się po
piersi. Cały dres - jak zresztą wszystko, co miał na sobie - spotkał ten sam los.
93 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • spartaparszowice.keep.pl
  • Naprawdę poczułam, że znalazłam swoje miejsce na ziemi.

    Designed By Royalty-Free.Org